"Dziś myślę, że niepotrzebnie słuchałem tej skopiowanej kasety."
Kazik jako artysta jest OK, tylko że to mały człowiek co często się zdarza nie tylko w szołbiznesie.
Autor nie sprecyzował czy wystarczy samo poinformowanie (anonimowy donos) właściciela bloga o nadużyciu czy też trzeba takie poinformowanie jakoś uzasadnić i się pod nim podpisać prawdziwymi i sprawdzalnymi danymi osobowymi?
Czy nie będzie tak, że ktoś (urzędnicy, politycy, korpo) anonimowo, bez żadnej odpowiedzialności będzie mógł szantażować blogerów - albo usuniesz to co mi się nie podoba albo będziesz tracił czas i pieniądze ciągany po sądach z PUBLICZNEGO oskarżenia? I jaką odpowiedzialność przewiduje się za fałszywe doniesienia? Bo jak bloger pomyli się w ocenie to poniesie jakieś przykre konsekwencje ale jakie konsekwencje poniesie donosiciel, który pomyli się w ocenie? JEŚLI KONSEKWENCJE KARNE ZA POMYŁKĘ W OCENIE DANEJ TREŚCI BĘDĄ RÓŻNE DLA BLOGERA I DONOSICIELA TO OZNACZA, ŻE TA USTAWA JEST NIEBEZPIECZNA DLA WOLNOŚCI I DE FACTO WPROWADZA MOŻLIWOŚC CENZURY.
Przeczytałem tytuł i pomyślałem: chcą wyłaczyć Internet, ale... nie mogą znaleźć głównego wyłącznika ;-) I chyba nie znajdą...
SIC to skrót od "sic erat scriptum", a po raz kolejny użyte niepoprawnie jakby miało oznaczać coś w stylu "(shit!)".
Oj naiwny, naiwny... Zauważ, że po jednej stronie "moża" jest obywatel, a po drugiej koncerny z kasą i "lajerami"!
Dla przypomnienia jak działa "może" w praktyce prawa PRL-bis. Odnośny przepis KPK mówi: "Art. 249. § 1. Środki zapobiegawcze można stosować w celu zabezpieczenia prawidłowego toku postępowania, a wyjątkowo także w celu zapobiegnięcia popełnieniu przez oskarżonego nowego, ciężkiego przestępstwa; można je stosować tylko wtedy, gdy zebrane dowody wskazują na duże prawdopodobieństwo, że oskarżony popełnił przestępstwo." A przepis sobie a praktyka sobie!
Chyba więc jasne, że przepisy prawa mówiace o "możu" nie budzą zaufania w obywatelach! I SŁUSZNIE!!!
pracowałem w eniro przez kilka lat właśnie przy aktualizacji baz danych i zapewniam cię, że jeżeli chodzi o stopień zaktualizowania informacji w bazach danych, to eniro jest liderem w polsce, bo robi to najczęściej i najdokładniej, zresztą najlepiej to sprawdzić jak się zorientujesz ile firm od nich te bazy kupuje, a google na pewno skorzysta, bo przy okazji zyska źródło info o firmach
@HelloCra: No ale przecież na takiej zasadzie działają niektóre serwisy online z filmami - po wykupieniu dostępu do filmu możesz go obejrzeć raz (tzn. w praktyce zwykle dostęp jest aktywny przez 24 godziny, ale czy ktos ogląda w ciągu 24 godzin ten sam film wiecej niż raz?), za kolejny dostęp musisz płacić...
Około roku 1999 pojawił się też w USA wariant płyt DVD nazwany DIVX (to aluzją do tych właśnie płyt była późniejsza nazwa kodeka DivX ;)) zabezpieczonych tak właśnie działającym DRM-em - do odtwarzania takich płyt potrzebny był specjalny odtwarzacz, który łączył się z serwerem autoryzacyjnym (przez telefon, Internet jeszcze wtedy nie był tak powszechny, za to linię telefoniczną miał w domu każdy Amerykanin) i odblokowywał dostęp do filmu na 48 godzin. Chcąc obejrzeć film jeszcze raz po upływie tych 48 godzin trzeba było znowu zapłacić. Płyty były zaszyfrowane i nie dało się ich czytać w normalnych odtwarzaczach DVD. Fakt, że płyty były tanie - kosztowały około 4$ - ale ludziom sie to generalnie nie podobało i pomysł sie nie przyjął.
Mnie też się takie rozwiązania nie bardzo podobają chociaz niby można je uznać za elektroniczny odpowiednik wypożyczalni płyt DVD. W wypożyczalni tez płacisz za każdym razem, kiedy chcesz wypożyczyć film ;)
Natomiast pomysł prawnego zakazywania skopiowania filmu z własnej płyty DVD na własny użytek jest jakimś chorym absurdem.
Słusznie! Chociaż w Trybunale EU są normalni ludzie. Nie co te "euromatoły" w Europarlamencie, które podpisują wszystko, co im korporacje podsuwają pod nos (bo pewnie nie za friko ten podpis).