Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

RSS Komentarze

  • thek
    m
    Użytkownik DI thek (461)

    Zacznę od końca: Nie czuję się w obowiązku odpowiadać Ci publicznie w chwili gdy zignorowałaś prywatne PW w liczbie trzech z odpowiedziami w sprawie ACTA, choć w temacie od którego zrezygnowałem z pisania do Ciebie czegokolwiek na forum, atakowałaś mnie osobiście, a nie argumenty. Bo prościej znaleźć moich wpisów kilka z ogólnodostępnego forum i wyrwać je z szerszego kontekstu oraz pojechać. To jest właśnie Twoje podejście: po co argumentować - lepiej zmieszać z błotem. Każdy kto ma rozum widzi to nawet w Twoim poście do mnie powyżej. Zresztą co za problem znaleźć taki kawałek w sieci gdy osoba na celowniku podpisuje się tym samym nickiem od ponad dekady :D

    Czemu o fakcie PW i braku odpowiedzi nie napiszesz? A może administratorzy mają potwierdzić moje słowa? Ja nie widzę problemu. Mam je wciąż zapisane w Wysłanych z datą 14 lutego 2012 godzina 16:10, 16:11 i 16:12 o tytułach "Zgodnie z obietnicą... PW a nie wpis" oraz kolejne z przyrostkami część2 i część3, bo była za długa dla systemu wiadomości i musiałem ją podzielić. W temacie bowiem wyraźnie napisałem, że na forum jedyny kontakt z Tobą przez PW będę prowadził. Kto chce może sobie prosto sprawdzić. Tak samo jak daty przy postach w podrzuconym przez Ciebie temacie. Nie widziałem byś śpieszyła się z odpowiedzią tam także ;) A że zaczęłaś atakować mnie w sposób daleki od kulturalnego, to nie czułem i nie czuję się zobowiązany do udzielenia odpowiedzi w żadnym z tematów gdzie się razem udzielaliśmy. Może gdy skończysz z pyskówką na poziomie gimnazjum będzie możliwa jakaś dyskusja - w tej chwili nie jest to realne.

    Tak więc nadal uważam, że Twoje pisanie jest tylko i wyłącznie z perspektywy: "napiszę tak by wybierać co mi wygodne i mogę pewne rzeczy niewygodne pomijać". A wytykanie mi tu i teraz nie podjęcia rękawicy uważam za zwykły przejaw próby dokopania mi publicznie, z pominięciem faktów nie zawsze znanych osobom postronnym. Z Tobą argumentacja nie ma sensu. Sprowadzić chcesz rozmówcę do Twojego poziomu dyskusji, który jest zwykłą pyskówką. W PW było między o NLP i nadal to podtrzymuję.

    I proszę nie wyjeżdżać z tekstami "masz coś z głową". Jeśli nie umiesz utrzymać poziomu dyskusji bez sięgania do argumentum "ad personam" to już świadczy o Tobie. Ja takiej pyskówki nie zamierzam uskuteczniać. Chcesz tak pisać? To znajdź sobie osobę na swoim poziomie kulturalnym.

    A teraz do meritum...

    To że autor nie jest znany w pierwszej chwili, nie oznacza automatycznie, iż jest on całkowicie anonimowy. Istnieją narzędzia do wyszukiwania materiałów w sieci i przy odrobinie dobrej woli oraz cierpliwości można namierzyć nieraz potencjalnego autora.

    Idąc dalej tym tropem, autor może ich użyć do znalezienia kopii swojej pracy w sieci i co wtedy? Pomyślałaś o tym? Tak autor anonimowy może dla używającego określonego materiału przestać być anonimowy. Zwłaszcza gdy stanie się to w momencie otrzymania pozwu o naruszenie autorskich praw majątkowych.

    Przyrównałaś siebie? Proszę bardzo... Nie rób z siebie jednak jedynie słusznej wyroczni. Nie każdy kto jest w sieci robi tak jak Ty. To, że Ty tak robisz nie oznacza, że podobnie czyni większość, a to właśnie próbujesz forsować. Poza tym patrzysz jedynie z perspektywy osoby prywatnej w tym momencie, a nie tylko takie funkcjonują w sieci. No ale to przecież dla Ciebie drobiazg... Zrób jakieś sensowne statystyki przekrojowe pośród nie tylko użytkowników indywidualnych ale także firm wszelakich i wyciągnij wnioski. Będą bardziej wyważone. Zwłaszcza, że jak wspomniałaś, masz wykształcenie prawnicze. Ale w świetle tego co piszesz jak na dłoni widać, iż traktujesz to prawo bardzo instrumentalnie i wybiórczo. Tu coś napiszę i pogrożę tym, ale przemilczę trochę o wyjątkach lub wariantach :D Typowo prawniczy bełkot mający straszyć nieuświadomionych i nie znających prawa. Dlatego jako skwitowanie tego zachowania idealnie pasowałby tu jeden mem, znany powszechnie jako: "Bi.ch... Please..." lub też powiedzonko "Bujać to my, a nie nas!"

    Obowiązku nie ma, ale z reguły regulamin sensownego serwisu określa jak są traktowane materiały użytkowników i sam narzuca licencję, ale pozwala ją zmienić. Na tej zasadzie działają zarówno stocki jak i choćby youtube. Brak określenia licencji i autorstwa tylko na pierwszy rzut oka wydaje się "zbawienny". Z takich materiałów jednak nie mogą i tak korzystać firmy. One się do Ciebie zgłoszą w razie chęci użycia, by mieć wszystko czarno na białym. Twoje "ułatwienie" tyczy bowiem tylko określonej grupy użytkowników. Są takie licencje, o których wielu nawet nie słyszało a są tak liberalne, że większość znanych jako liberalne przy nich wygląda na surowe. Przykład - beerware :)

    Co do praw autorskich to widać, że wybierasz wygodnie dla siebie... To prawda, że prawa autorskie osobiste są niezbywalne... ale są także prawa autorskie majątkowe, o których po prostu "zapomniałaś wspomnieć". Jeśli jestem autorem i sprzedam swoje prawa majątkowe komuś, to mimo iż nadal jestem autorem, nie posiadam prawa do swego dzieła. Przykład? Malarz. Zrobi obraz, sprzeda. Jest autorem? Jest. Ma prawo do obrazu? Nie, bo go sprzedał.

    A tu mamy właśnie z taką sytuacją do czynienia gdy ktoś udostępnia swoje dzieło, ale jest ono nieraz powielane bez uzyskania "zezwolenia" na jego dalsze rozpowszechnianie wykraczające poza dozwolony użytek. A ja się nieraz natknąłem w sieci na materiały graficzne niby darmowe, ale po chwili wyszukiwania okazywały się produktem objętym jakąś licencją. Ktoś kupił i puścił dalej w obieg, już za free, choć licencja na to nie pozwalała. Albo zwinął grafikę z jakiejś strony i też pchnął dalej.

    I tak postępuje wielu użytkowników indywidualnych. Udowodnisz mi że się mylę? Ja dopóki nie widzę licencji - nie wierzę w darmowość. Poza tym mając źródło i licencję wprost, jestem kryty w razie gdyby mnie oszukano. Radzę się zapoznać z choćby zwrotem "działaniami w dobrej wierze", które w polskim prawie funkcjonuje jak najbardziej.

    W Polsce nie obowiązuje co prawda Public Domain, ale jest własność publiczna państwa (odsyłam do Konwencji Berneńskiej), poza tym coraz częściej stara się wspominać o CC0. No i istnieje także problem dzieł osieroconych.

    Jeśli więc z mojej strony wytykasz nieuctwo, to ja radzę czytelnikom Twoich postów sprawdzać rzetelność i kompletność Twoich informacji, gdyż są zwyczajnie wybranymi strzępkami, które mają za zadanie dopasowanie teorii do, z góry ustalonego, punktu widzenia. Ja mam swój rozum, znam prawo w tej materii, bo mnie obowiązuje w życiu zawodowym od lat i wiem kiedy zwyczajnie czegoś nie dopowiadasz, przemilczasz.

    Inna sprawa to szafowanie CC już raz Ci wytknięte. Nie istnieje CC samo w sobie... Zawsze ma dodatkowe uściślenia Najbardziej "wolna" jest CC0, każda inna zawiera zawsze CC-BY, czyli uznanie autorstwa. Dlatego właśnie wracając do Twojego zdania wcześniejszego to "ograniczenia wypływają z licencji a nie autorstwa", ale brak licencji na część użytkowników także nakłada ograniczenia. Więc proszę zanim zarzucisz mi nieznajomość tematu, przeanalizuj więcej niż tylko swój egocentryczny światopogląd. Nie każdy robi jak Ty, nie każdy też ma Cię za wyrocznię prawną, którą wszak nie jesteś.

    19-04-2012, 02:14


    odpowiedz
  • ~kamil

    Dlaczego tu nie ma tytułu "Artykuł sponsorowany"? Uczciwość dziennikarska to pojęcie obce autorowi artykułu.

    18-04-2012, 23:33


    odpowiedz
  • ~Agesandros

    a moim zdaniem to płyta główna odpowiada za szybkość, jej jakość podzespołów i wykonanie. Dyski ssd są super sprawą ale raczej stracą moim zdaniem "stacjonarność" gyż wywodzą się z pendrajwów i świetnie się nadają do przenoszenia. Do tego świetne i bardzo szybkie złącze usb 3 i cicha praca oraz bezpieczeństwo transportu. Nikt raczej nie będzie chciał unieruchamiać takiego dysku w pudle i wydaje mi się że firmy zrozumiały ze nikomu nie wmowią konieczności dokręcania na stałe SSD i stąd ta reklama. Sam mam system na pendrive i z powodzeniem mógłbym nie startować wogóle z klasycznego dysku systemu operacyjnego. Gdybym miał większą pojemność jak w przypadku przenośnego ssd z usb3 to mógłbym mieć swój system z pierdołami wszędzie i startować go z dowolnej maszyny fajna alternatywa dla niepewnej "chmury".

    18-04-2012, 22:56


    odpowiedz
  • ~Borubar

    Niższy czas dostępu do danych to nie to samo co szybszy dysk.

    Dla wielu osób liczy się również transfer a pod tym względem wygrywają tradycyjne dyski.

    Poza tym dyski SSD przy intensywnym użytkowaniu nagrzewają się dużo bardziej od dysków mechanicznych, nie można więc pisać że nagrzewają się mniej bez podania kiedy.

    Mniej się nagrzewają w sytuacji gdy są mało używane bo nie potrzebują energii na pozostawanie w gotowości a jedynie na zapis i odczyt danych.

    18-04-2012, 22:45


    odpowiedz
  • ~Damian

    To jest sonda na inteligencję.

    Komentarz do Sondy: Czy Steve Jobs...
    18-04-2012, 22:29


    odpowiedz
  • ~nie SSD

    dlaczego reklama komercyjna dysku SSD ? to niedopracowany bubel

    18-04-2012, 22:29


    odpowiedz
  • ~celik

    128GB ssd na system a drugi Hdd w miarę upodobań na dane i wystarczy a nie 4 wyjce w budzie gdzie drugie 1000 GB jest marnowane na kopie takie coś tylko dla tych co trzymają ważne dane a nie pierdoły

    18-04-2012, 22:21


    odpowiedz
  • ~Adam

    Za cenę dysku SSD 256GB(czyli 1000zł) można sobie kupić 4 dyski 500GB, podłączyć do raid 10 i mamy 10x bezpieczniejsze, tą samą prędkość co SSD i do tego 1000GB na dane. Więc co się opłaca? W ogóle ten artykuł na śmietnik powinien iść..

    18-04-2012, 22:02


    odpowiedz
  • ~hellbell

    sorry... nie 5.. 50

    18-04-2012, 21:41


    odpowiedz
  • ~hellbell

    A 905 durnego spoleczeństwa uwierzy w te bzdury co w artykule piszą... a nie dodadzą że cena za gb jest 5 razy większa, dysk ssd po roku zwalnia o polowe jak nie więcej a po 2 latach nadaje sie na śmietnik...

    18-04-2012, 21:37


    odpowiedz
  • « Pierwsza ... 92 ... Ostatnia »
RSS  
RSS  
Chwilowo brak danych. Sprawdź później :)