Doskonale się orientuję w tym co mówię. Jednakże całe te komentarze schodzą na offtop... Wracając do tematu. Nie widzę żadnych przeszkód, aby dostawca nie mógł napisać w swojej umowie "gwarantowana prędkość minimalna". Przykładem jest mój dostawca. Mam z nim umowę już 1,5 roku i jak na razie wywiązuje się z niej w 100%. Wchodząc na stronę "Airbites" można zobaczyć, że nie jest to byle "prywaciok", świadczy o tym ilość i wielkość miast w których świadczy on swoje usługi. Np. sam Rybnik w którym ma on swoje łącza na wszystkich większych osiedlach. Z moich informacji wynika, że z jego usług w samym Rybniku korzysta ok. 3000 osób. I o dziwo nie ma on problemów z dostarczeniem "odpowiedniej" prędkości internetu do tych osób. Co do kwestii, że nie da się zmierzyć prędkości internetu. Otóż mój dostawca poradził sobie także i z tym. Dzwoniłem na infolinię i spytałem się jak mogę zmierzyć swoją aktualną prędkość internetu. Konsultant powiedział mi, że mam wejść na stronę noc.gts.pl i tam pobrać któryś z plików testowych. Najwyraźniej Airbites ustala swoje minimalne prędkości na podstawie pobierania właśnie tamtych plików.
Zważając na moje argumenty nie widzę żadnych przeszkód aby operator wyznaczał prędkości minimalne. Jak jeden dostawca potrafi sobie z tym poradzić to dlaczego inny by miał mieć z tym problem.
Tyle z mojej strony.
Pozwoliłem sobie sprawdzić maksymalne średnie statystyki (trochę to skomplikowane) na speedtest.net i jak widać w Global BONET ma średnio ponad 50 Mbit (średnio podkreślam, dla wszystkich badań z puli adresowej danego ISP). Także można.
Przechodzimy tu jednak do rozmowy bezcelowej - zależało mi tylko na zaznaczeniu, że kolega nie do końca się orientuje w tym co mówi. Po prostu na komputerze klienckim nie da się zbadać jakim łączem dysponuje operator. Mogło to być np te 50Mbit ale właśnie większość segmentów sieci nie odpowiadała i dlatego wynik był tak wysoki. Należy pamiętać, że ograniczanie Internetu dla klienta końcowego jest konieczne bo jedną z podstawowych zasad jest, że niezależnie jaką przepustowość dajesz to bez limitu zostanie ona zjedzona przez użytkowników (czasem nawet jednego, wcale o tym nie świadomego a wysyłającego np tony spamu)
~mmmmmmmmmm
~KomarEX napisał
Jedynym ograniczeniem były ==="prędkości" serwerów sprawdzających=== i prędkość zapisu dysku twardego.
wynika z tego to ze speedtest wiecej nie pociagnie, bo na speedtescie na zadnym laczu nie uzyskasz 100MBit (gdy np dysponuje sie takim laczem - np przy serwerach dedykowanych).. mozliwe ze u niego na sieci gdyby sciagac pliki z roznych zrodel, laczny transfer przekroczylby mozliwosci dyskow twardych (tj. 30-50MB/s-megabajtow)..
Raczysz żartować, że te wykresy które podałeś wynikają z ograniczeń dysku twardego :)
Proponuję spróbować przepchnąć przez zwykły LAN (nawet nie musi być Gbit LAN) jakieś pliki. I jaki jest wynik ? Tylko 30 Mbit ? Powinno bez problemu zająć całe pasmo (100Mbit), przy 1Gbit może być i 200Mbit.
Bardzo proszę o nie poruszanie tematów, na których się nie znamy.
Widzisz, zmieniłeś nieco ton wypowiedzi, już nie CIR tylko średnia prędkość. Tyle, że rodzą się tu kolejne pytania - jak ją liczyć, do jakich miejsc w necie. Ogólnie to co mi się nie podoba w tym biznesie to kwestia właśnie umów na czas określony tak naprawdę bez możliwości sprawdzenia co się kupuje.
Przesławne już Tele2 które zostało kupione przez Netię (a dokładniej klienci Tele2 zostali kupieni przez Netię gdyż Tele2 nie posiada właściwie żadnej własnej infrastruktury (poza punktami styku z TP których jest kilkanaście)), rozdawało internet przez rok za darmo, a chodziło tylko by ludzi połapać na 3 lata i się sprzedać.
Operatorzy GSM chwalą się prędkością 7,2Mbit a faktycznie działa to 200kbit ale nie można zerwać umowy bez drakońskich opłat.
UKE nie powinien iść w kierunku proponowania rozwiązań nielogicznych ale właśnie ku temu aby klienci mieli lepiej. A lepiej będzie gdy klient zawsze będzie miał wybór. Na przykład jak piekarz robi dobry chleb to nie musi się umawiać z klientami na trzyletnie umowy, bo i tak wie że jeśli chleb będzie dobry to klienci wrócą. A jak się popsuje albo zmieni cenę to nikt do niego nie przyjdzie. W przypadku operatora, miesiąc będzie OK a potem kicha, i to jest chore a nie kwestia minimalnego transferu.
Ja wiem, że operator płaci ciężkie pieniądze za dojście do klienta, ale ostatecznie on i tak za to płaci. Więc nie uważam, żeby konieczne było oszukiwanie klienta, że damy Ci wszystko za złotówkę i będzie super.