Byłbym zapomniał. Powiedziałeś, że jestem osobą, która "leci na pieniądze". Chciałbym, żeby było tak jak piszesz i po kilku miesiącach mógłbym zarobić na nowy samochód. Zanim jednak zaczniesz pisać coś o czym masz średnie pojęcie dowiedz się u źródeł jak wyglądają zarobki i koszty ponoszone w branży IT zamiast siać propagandę :) Inna sprawa, że ja i wiele osób dzielimy się publicznie czymś co jest warte tysiące złotych - wiedzą. I z tego tytułu nie pobieramy żadnych gratyfikacji pieniężnych. Nawet jeśli to wiedza uzyskana w wyniku lat pracy.
Akurat branża IT jest w tym wielokrotnie bardziej otwarta niż niejeden zawód, gdzie produkujesz coś. Wyciągnij jakiś przepis od piekarza na jego danie specjalne lub od kucharza w restauracji. To są dane, których nie uzyskasz w sposób normalny, bez łamania prawa i wbrew woli samego zainteresowanego. Takie dane nie są materialne i ich upublicznienie, gdybyś był takim kucharzem, wkurzyło by Cię nieźle. Dlatego czekam czasów gdy rzeczy materialne będzie można kopiować a ludzi zastąpią maszyny. Czemu? Bo tylko nieliczne zawody "rzemieślnicze" to przetrwają. Tymczasem branże stricte wirtualne będą się miały względnie dobrze. Ceny produktów wytwarzanych ręcznie będą horrendalne. Czemu? Bo raz, że będzie je można skopiować, a dwa, że ludzi, którzy podjęli by się tego z racji umiejętności, będzie niewielu.
Co zaś do kopiowania i danych prywatnych raz jeszcze to wróć uwagę, że znalazły się one tam WBREW Twojej woli. Tak samo jak dane cyfrowe, które sobie przywłaszczyłeś kopiując od kogoś.
Jeśli piszę licencję to jasno w niej określam, że dane te nie mają być rozpowszechniane. Problem w tym, że łatwo to można zrobić i wcale nie jest do tego wymagana specjalistyczna wiedza poza kopiuj-wklej lub ściągnij z netu. To właśnie sprawia, że ludzie te dane traktują jako "bezwartościowe". I tak samo taktujesz je Ty. Dla mnie zwyczajnie i bezczelnie uznajesz się za człowieka który szanuje innych i ich wytwory pracy... pod warunkiem, że nie są cyfrowe, bo wtedy hulaj dusza, piekła nie ma. To bardzo wybiórcze podejście do sprawy i właśnie dlatego nie uznaję Cię za osobę, która szanuje w pełni innych. Traktujesz szacunek bowiem zgodnie ze swoimi wytycznymi moralności, które zakładają z gruntu, że pewne rzeczy posiadają ochronę, a innym się ona nie należy, bo Tobie jest tak wygodniej. Zwróć uwagę na słówko TOBIE. Tu tkwi sedno naszego odmiennego spojrzenia i stania po dwóch różnych stronach barykady. Ja uważam każdy twór cyfrowy za własność jego autora. I że należy mu się w KAŻDYM przypadku ochrona przed niepowołanym dostępem i kopiowaniem, jeśli nie wyraża on na to zgody. Ty patrzysz przez pryzmat egoistycznych potrzeb. Uznajesz prawo autora do jego własności dopóki nie jest ona cyfrowa i potrzebna Ci z takiego lub innego powodu. Dodatkowo rozgrzeszasz osoby, które myślą podobnie.
Obyś kiedyś nie musiał o swym błędnym podejściu przekonać się na własnej skórze. Twoje tłumaczenia w polskim sądzie z mostu by były uznane za niepoważne. Jak im wytłumaczysz, że wszedłeś w posiadanie licencjonowanego produktu bez posiadania licencji? Każdy sąd Cię wyśmieje gdy im powiesz "skopiowałem od kolegi bo mogę" :) Wskaż im to w EULI podczas instalacji, regulaminie usługi czy innej zgodzie zawartej między Tobą a autorem produktu to może unikniesz kary. To na Tobie jako użytkowniku ciąży obowiązek udowodnienia jego legalności w takim wypadku.
thek:
tym razem będzie bardzo krótko. Odpowiem tylko na Twój ostatni "akapit". Co powiem w sądzie, gdy mnie zapytają, gdzie jest licencja na posiadany program?
Otóż powiem, że NIE MAM OBOWIĄZKU posiadania żadnych licencji na mój własny produkt. Innymi słowy - kupiłem program, ale licencję wyrzuciłem :-D. I co? Mogą mnie w dupę pocałować, chociaż na taką przyjemność to sobie jeszcze trzeba zasłużyć. Sądowe psubraty nie będą mi w twarz pluć.
Nie ma nigdzie prawa zabraniającego wyrzucenie (spalenie/podarcie) licencji mojej własnej rzeczy, a przecież kupiony program jest absolutnie moją własnością - oczywiście ta jedna kopia :-). Dlatego ja zawsze wyrzucam licencje kupowanych programów. Tak tak wiem, zaraz mi zaczniesz moralizować, że można znaleźć różne logi i ślady, że pobierałem jednak taki program w sposób "nielegalny" itd. Ale i na zatarcie takich śladów przecież też są sposoby, dlatego szczęśliwego miłego życia :-)
PS. muszę zgodzić się z licencją - owszem, ale nigdzie tam nie jest napisane, że muszę ją trzymać i okazać władzom - niczym bilet autobusowy do kontroli ha ha, a to dopiero beczka smiechu :). Powiedzmy, że czytam licencję, bardzo się z nią zgadzam, a następnie wyrzucam ją w cholerę.
I tu jest właśnie problem pewien. Nie, nie... Nie, zamierzam tutaj nic o logach itp. wspominać, bo jak mówię odkąd pamiętam, nie jestem zwolennikiem antypiratów, ale sprawiedliwości wobec twórców. Jedyne co powinieneś posiadać to dowód, który wskazuje legalność zakupu. Tutaj nawet nie chodzi o fakt, że mogą Cię za jego brak zatrzymać, ale o Twoje własne bezpieczeństwo. Przykład? Ktoś Cię zgłasza, okazuje się, że kopia jest nielegalna. Tymczasem masz dowód legalnego zakupu. Ty masz problem z głowy, niech martwi się teraz ten kto Ci go sprzedał. Kupowałeś bowiem w "dobrej wierze".
Inny przykład? Znajomemu DJ-owi zrobili nalot na dyskotekę i zabrali wszystkie płyty. Wszystkie były kopiowanymi z oryginałów. Szkoda tylko, że musieli mu je zwrócić baaaardzo szybko? Że niby pirackie? Skądże :) Zrobił kopię oryginałów, które posiadał w domu, ale nie chciał przynosić z racji możliwości uszkodzenia. Miał dowody na ich zakup. Płacił też w ZAIKS za publiczne odtwarzanie. A policjanci już tak się cieszyli. Jeszcze mieli sprawę założoną, bo aresztowani (nota bene zrobiono z tego wielkie widowisko - telewizja, antyterroryści, wyprowadzanie z lokalu w kajdankach) złożyli sprawę o pobicie jednego z nich podczas aresztowania, nieuzasadnione zatrzymanie oraz kilka innych pomniejszych nieprawidłowości i wygrali.
Inna rzecz, że licencja w niektórych wypadkach określa co jest dowodem autentyczności. Taka nalepka Windowsa choćby z numerem. Dlatego właśnie policja i sądy nie chrzanią się w szukanie śladów nielegalności oprogramowania na kompie poprzez "różne logi i ślady". Zażądają okazania dowodu potwierdzającego posiadanie lub zakup oryginału i tyle. Nie masz? To już Twój problem. Istnieje domniemanie niewinności, ale w przypadku danych cyfrowych sam sobie kręcisz bicz, bo niewinny jesteś do momentu gdy czegoś nie masz. Jeśli już coś posiadasz to powinieneś mieć dowód na legalność tego. Oczywiście otwarte źródła czy wolne licencje ładnie określają co i jak, ale już komercyjne mają swoje podpunkty, które właśnie na które poprzez przeczytanie licencji się zgadzasz. A że większość tylko klika DALEJ to potem płaczą, że "tego nie wiedzieli". Sam piszę co jakiś czas regulaminy (i ich aktualizacje gdy wchodzi nowa funkcjonalność lub usługa), poradniki do serwisów którymi się zajmuję i tam trzeba uważać na każde słowo. Żeby nie zostało zrozumiane opacznie: zwięźle, zrozumiale, bez możliwości innej interpretacji. Przykład to organizacja losowania. Definicja co jest losem, kto jest osobą biorącą udział w losowaniu, zasady losowania.
Dlatego zgadzam się, że licencji nie masz obowiązku trzymać (chyba, że stanowi inaczej). Zrób z nią co chcesz. Możesz nawet ją zjeść ;) Najważniejsze jest posiadanie dowodu na zakup oryginału. Właśnie po to by uniknąć sytuacji nieprzyjemnych/wątpliwych. Nie chodzi mi tu o to, by szpanować posiadaniem oryginałów, ale by mieć pewność, że nikt nam się nie dobierze do tyłka za byle głupotkę. Mam sam pełne półki oryginałów i nie robię z tego halo. Systematycznie się zbierały przez lata zakupów. Wywalałem pudełka papierowe, bo kto by je trzymał, wywalałem wszystko co niepotrzebne, ale starałem zostawiać choćby box cd lub dvd z kluczem/serialem. Inna sprawa, że niektóre posiadane przeze mnie wydania samymi opakowaniami się wyróżniają. Ładne edycje kolekcjonerskie są ozdobą każdej kolekcji, a mimo to u mnie leżą na stercie innych, bo jednak trochę mi do snobizmu daleko.
To co dla mnie jest istotne to fakt, żebyśmy sprawiedliwie podchodzili do wszystkich produktów i ich twórców. Jeśli coś jest gniotem to nie kupuję/nie ściągam tego. Po co to ściągać? Dla mnie to głupota i marnowanie czasu oraz łącza, a także po spamie największa przyczyna zapychania netu. Dostępne w necie obrazy płyt są, dla mnie, rozwiązaniem dla posiadaczy oryginału, a nie każdego kto chce. Jeśli zaś czegoś chcesz to ewidentnie jest Ci to potrzebne. Dlaczego więc mimo sprzeciwu autora to kopiujesz? Dla mnie to nie jest nawet kwestia "zagram komuś na nosie", ale zwyczajnej uczciwości.
Ludzie jako powód do "legalnego" pobierania dają najróżniejsze powody. Pytanie jest jednak zasadnicze: "Czy im faktycznie jest to niezbędne?". Jeśli powodem jest tylko to, że zamiast mieć 2-3 narzędzia mają jedno, które zrobi to samo to nie jest to rzecz niezbędna, tylko ich wygoda. Tylko nieliczne przypadki są sensowne i ewentualnie uzasadniały by powód pobrania nielegalnego. Tyle, że są one nieliczne, a i tak ograniczony sens mają, gdyż zakładają one coś co jest w polskim prawie już ujęte - czasowość ich przechowywania.
Najlepiej widać to w środowisku młodzieży i gier. Ściągają, grają aż przejdą całą i mówią, że "tylko testowali" ;) I w międzyczasie już ściągają kolejną. Raz, że testy nie na tym polegają, a dwa, że nie są w żadnym wypadku przez firmę uznawani za testerów. Ja już nawet nie mówię o betach, które wyciekają do netu. Czy ktokolwiek podpisał z nich zgodę na betatesty? Kto nie był nigdy oficjalnym betatesterem oprogramowania, ten nie zna obwarowań zapewne.
@thek: "nie jestem zwolennikiem antypiratów, ale sprawiedliwości wobec twórców."
Sprawiedliwości nie ma na tym świecie i pewnie długo jeszcze nie będzie.
Dla przykładu można podać banki. Użyczają one kredytu a tak na prawdę nie mają na to pieniędzy. Tworzą pieniądze z niczego (teraz łatwiej bo w komputerze nowe cyferki łatwiej się dodaje niż produkcja banknotów czy monet), a tak na prawdę to tworzą dług. I to wg ciebie jest prawidłowe i sprawiedliwe? Wg mnie nie jest a to są sprawy większego kalibru niż piractwo komputerowe i jak widać takie działanie jest legalne.
To ja się pytam: Jak w takim razie na świecie gdzie takie rzeczy są legalne może być mowa o sprawiedliwości?
@thek: "Jeśli coś jest gniotem to nie kupuję/nie ściągam tego".
A skąd wiesz co jest gniotem jeśli tego czegoś nie sprawdzisz?
W przypadku programów niby są triale, to można.
W przypadku gier czasem są dema, ale też po demie nie zawsze wiadomo ile więcej dostaniesz przyjemności za dany produkt niektóre dzisiejsze gry da się przejść w dwa wieczory i to na wyższych poziomach trudności a niejednokrotnie taka gra kosztuje krocie jak na polskie warunki.
Co do filmów to już jest zupełnie problematycznie bo zwykle w zwiastunach powstawiane są najlepsze kawałki a potem okazuje się że te 98% filmu co w zwiastunie nie było to kompletna chała.
Czy wtedy możemy z daną grą/programem/filmem wrócić do sklepu z reklamacją by zwrócili nam pieniądze? Prawdopodobnie nie. I tu jest niestety też po dużej części problem.
Drogi autorze, ciekaw jestem jak wytlumaczysz sie policji z plikow mp3, ktore moze i nawet pobrales za darmo na zasadzie licencji CC. Czy ktos kupi pliki mp3, czy zripuje plyte do mp3 czy tez pobierze pliki mp3, to nadal nie ma de facto, na nie zadnej licenji - nieprawdaz? W razie kontroli zamierzasz KAZDY plik mp3 dokumentowac tym, gdzie i jak zostal zakupiony? Jesli tak, to zycze powodzenia.
btw. http://www.dobre(...)352.html
Generalnie autor ma rację z jednym zaznaczeniem (zresztą wspomnianym)
- osobiście mogę wymienić od razu z 10 pozycji np. serialowych, których nie kupie w PL bo zwyczajnie ich nie ma. Zatem jedyną alternatywą jest ich ściągnięcie co też czynię. Ja chętnie bym je kupił, ale cóż...
i bynajmniej nie mówię o pozycjach niszowych ale znanych "hiciorach", które można bez problemu kupić w normalnych krajach
Wypowiem sie, poniewaz nie padla jedna, bardzo wazna kwestia dotyczaca wlasnie piratow i praw autorskich.
Za: Wikipedia -- "Licencja: dokument prawny lub umowa, określająca warunki korzystania z produktu firmowego, znaku handlowego lub patentu."
Kiedy nabywasz PRODUKT w postaci plyty z filmem, muzyka lub programem komputerowym, nabywasz dwie rzeczy:
a) fizyczny nosnik tych informacji (czyli fizycznosc plyty CD/DVD), oraz
b) PRAWO DO ICH UZYTKOWANIA (zgodnie z przeznaczeniem, co jest istotne zwlaszcza w przypadku gier/programow*)
NIE - nie kupujesz programu. Bo "kupic program" to tak naprawde kupic od autora kod zrodlowy tego programu - cala te "magie" ktora sprawia, ze on dziala + cala te wiedze. A to kosztuje setki tysiecy zlotych. NIE - kupujesz tylko PRAWO-DO-UZYWANIA-KOPII. Nie placisz za fizyczne bajty istniejace na plycie. Popatrz: mozesz sobie Windows XP pobrac z internetu, i zakupic do niego tylko klucz licencyjny - i jednak jest on wtedy legalnie posiadany. Ba, mozesz nie posiadac ani jednej kopii Windows XP, ale posiadajac klucz - posiadasz legalny Windows XP. Bo posiadanie legalnego programu to wlasnie to magiczne "posiadanie przyzwolenia jego tworcy na uzywanie go". I to ZA TO sie placi.
Czasami odnosze wrazenie, ze ludzie mysla tak: "W sklepie place za plyte z programem, w necie mam program za darmo. Po co mam placic za plyte, skoro sobie sciagne bez plyty?" Niestety, ta droga rozumowania jest bledna, w swietle tego co powyzej. Bo to troche tak jak z motorem Harley-Davidson: "Placisz za styl zycia, motor jest tylko dodatkiem."
I dlatego tez w oczy kole mnie to:
"Nie ma nigdzie prawa zabraniającego wyrzucenie (spalenie/podarcie) licencji mojej własnej rzeczy, a przecież kupiony program jest absolutnie moją własnością - oczywiście ta jedna kopia"
Wlasnie dlatego uwazam, ze ~Kierchu (celowo-trolowo?) zupelnie zle reprezentuje owa "wlasnosc". Bo wlasnie NIE posiadasz programu na wlasnosc, nawet tej jednej kopii - posiadasz prawo do uzywania tej jednej kopii, i TO PRAWO MUSISZ UDOKUMENTOWAC W SADZIE. I wlasnie takim dokumentem jest umowa licencyjna - czy to z kluczem, czy otwarta jak GNU czy Creative Commons.
Wybaczcie odkurzanie nieco starego tematu, ale warto te zaleznosc wspominac i naglasniac ciagle i wciaz - ludzie caly czas zyja w swiecie, w ktorym "kupic" znaczy "posiadac fizycznie", i nie maja pojecia o tym, ze kupujac w sklepie program nie placa za posiadanie go na plycie CD/DVD, lecz za efemeryczne prawo do jego uzywania.
A co do tych licencji i czytania ich i wyrzucania: w licencji jest jawnie napisane, ze produkt mozna uzywac tylko za pozwoleniem autora/dystrybutora. Skoro wiec zgadzasz sie z nia bardzo mocno, jak sam twierdzisz, dlaczego nie masz tej zgody? Przeciez licencja jawnie mowi, ze bez tej zgody NIE MOZESZ uzywac programu...
Parafrazujac HD: "Sprzedajemy prawo do uzywania. Nosnik jest tylko dodatkiem."
* -- A teraz czas na te gwiazdke dot. "zgodnosci z przeznaczeniem" - jako, ze nie posiadasz programu na wlasnosc (co jest wyjasnione wyzej), nie posiadasz tez pewnych praw w zwiazku z tym. Na przyklad nie masz absolutnie ZADNEGO prawa do ingerencji w prace takiego programu! (bo nie masz go na wlasnosc, masz tylko licencje, licencja = zgoda na uzywanie) W zwiazku z tym aplikowanie tzw. cracka jest niezgodne z postanowieniami licencji, czyli sprawia, ze jesli to zrobisz, automatycznie tracisz zgode na dalsze uzywanie programu. I dotyczy sie to tak tworzenia crackow (ingerencja w program), jak i ich uzywania (uzywanie materialow z programu, takich jak mapy, dzwieki, postaci etc. z programem innym niz przeznaczony).
Prawo autorskie i prawa pokrewne reguluja miedzy innymi PRAWO DO DYSTRYBUCJI, oraz PRAWO DO TWORZENIA UTWOROW ZALEZNYCH. Pierwsze oznacza "kto moze, a kto nie - udostepniac ten produkt innym". Drugie oznacza "kto moze, a kto nie - tworzyc wlasne dzielo na podstawie tego produktu". Zwlaszcza z tym drugim mocno wiaze sie problem napisow do filmow -- otoz mozecie nie chciec wierzyc, ale tlumaczenie filmu JEST UTWOREM ZALEZNYM. Dlaczego? Bo tworzysz cos wlasnego (utwor), ale bez istnienia filmu nie ma on racji istnienia (dlatego jest to utwor ZALEZNY). I to prawo tez spoczywa w rekach autora i wydawcy. Kiedy robisz tlumaczenie napisow i udostepniasz je innym, uzurpujesz sobie to prawo wlasnie.
Uff, rozpisalem sie... Uwazam, ze ludziom nalezy przypominac ZA CO placa. Bo wciaz nie maja tej swiadomosci...
Tak mi jeszcze przyszlo do glowy... Istnieje bardzo podobna usluga, ktora dziala praktycznie w taki sam sposob - jest to "posiadanie mieszkania". Mowie konkretnie o mieszkaniu spoldzielczym lub komunalnym. Mowie tez o "posiadaniu" ziemi.
Jak to dziala? Ano, placisz komus za to, ze MASZ PRAWO mieszkac w danym miejscu i nazywac to miejsce swoim domem. ALE: nie masz prawa np. zburzyc tego domu! Bez specjalnych prowizji w umowie NIE MASZ TEZ PRAWA np. podnajmowac tego domu (tj. wynajmowac go innym osobom).
I tak oto cos realnego/namacalnego/fizycznego, co nazywasz "swoim" jednak NIE JEST TWOJA WLASNOSCIA. Jesli przestaniesz placic, w koncu ciebie stamtad wyrzuca. I co? Skoro "kupiles" mieszkanie, to jest ono twoja wlasnoscia, z ktora mozesz zrobic co chcesz...?
Co do firm scigajacych piratow. Swietnym przykladem jest firma HAPRO Media ktora miala kiedys cos wspolnego z Malenczukiem i straszy teraz kazdego kto sciaga z chomika jego utwory "ugoda" (nie pozwem, nie policja proponuja ugode na kilkaset zlotych i obiecuja ze zapomna o sprawie). Oczywiscie praw do utworow zadnych nie maja. Z drugiej strony NIE zaplacili tworcom teledysku "Ostatnia nocka". Nie zaplacili rezyserowi, aktorom, obsludze itd.
Idzmy dalej w strefe muzyki. Istnieja takie rzeczy jak tabulatury. Pisane najczesciej ze sluchu sposoby grania utworow muzycznych. Jednak polak nie moze zobaczyc tabulatur np. LEd Zeppelin na stronie guitartabs.com z powodu copyrightu. Ktore nie zglosil Page czy Plant tylko wytwornia ktora przypisuje sobie prawo do blokowania mozliwosci nauki utworow (przypominam ze tworze taby ludzie ze sluchu a wiec ni musze nawet byc 100% zgodne z orginalem). Czy Antypiraci potrafia przelozyc takie myslenie na chocby leki? Wystarczy ze firma produkujaca polopiryne uzna ze nie mozna udostepniac wzoru chemicznego lekarstwa bo maja taki kaprys. Zabrzmi to strasznie demagogicznie ale to wlasnie takie patetny na leki i technike poteguja smiertelnosc chorob. Bo jakas firma uznaje ze nie chce aby inni produkowali i rozdawali cos za darmo. Nawet majac swiadomosc ze nie sa w stanie wyprodukowac tyle aby zaspokoic rynek. Moge podniesc ceny i wiecej zarobic.
Wystarczy spojrzec na lekarstwo na polio. Dzieki temu ze czlowiek o wielkim umysle i sercu nie zatrzymal przepisu dla siebie bylismy w stanie pomoc ludziom i zapobiegac tej chorobie. A teraz popatrzcie na apple patentujacy taka rzecz jak "slide to unlock".