Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Komentarze:

comments powered by Disqus

Komentarze archiwalne:

  • ~Henry

    Vox Populi!

    Doskonaly, niezwykle merytoryczny i trafny tekst, Redaktorze Maj. Gratuluje i ...

    podpisuje sie pod nim. Prezentuje bardzo zblizony do twojego rys osobowosciowo-sytuacyjny i tez nie jestem piratem. Rowniez korzystam z oprogramowania owartozrodlowego [wylacznie], do tego jestem tworca muzyki na otwartych licencjach, prowadze takze technicznego bloga - wszystko to bez zadnych oplat, czy naruszen jakichkolwiek praw ...

    Mimo to czuje sie osaczany przez irracjonalne lobby samozwanczych grp "antypirackich".

    07-12-2010, 21:28

    Odpowiedz
    odpowiedz
  • ~mux
    [w odpowiedzi dla: ~Henry]

    Ej ja tez nie jestem piratem. Przynajmniej sie nie uwazam za takiego. Nie ogladam telewizji ale filmy sciagam od czasu do czau. za to do kina chodze bardzo czesto. Dodatkowo oprogramowanie mam OS albo kupione. Zarabiam tworzac kod w php. Dobra jakosc kodu to dobry pieniadz...

    07-12-2010, 21:56

    Odpowiedz
    odpowiedz
  • ~Szaraczek z MM

    W 100% trafny artykuł, pewnie bym go zostawił bez komentowania gdyby nie ~Kierchu, przeczytałem twoje komentarze... i mogę się z tym zgodzić ale pewne rzeczy nie dają mi spokoju...
    Zobacz... kupiłeś komputer? TAK! Dlaczego? Bo nie jesteś w stanie sam sobie go zrobić! A system potrafisz? Spróbuj sobie kupić komputer bez procesora... albo płyty głównej... gratulacje! System tak samo jak i procesor tworzył cały sztab ludzi... którzy spisali się lepiej lub gorzej... Ale nikt Ciebie nie zmusi do korzystania z Windowsa!
    Czemu nie zainstalujesz Linuxa? W końcu darmowy... Bo nie potrafisz go obsługiwać.... a nie chce ci się poświęcać czasu na jego naukę... Bo jesteś przyzwyczajony do Windowsa... bo jesteś zbyt leniwy by zrobić cokolwiek aby odpłacić w jakiś sposób ludziom poświęcającym czas abyś ty mógł pograć lub zrobić cokolwiek na komputerze... Jak twoi koledzy piraci :P (nie ci co pobierają ale ci co udostępniają cracki filmy itp) są tacy mądrzy to dlaczego sami nie zrobią filmu czy gry?
    Ja jestem przeciwny tym wszystkim zgrupowaniom antypirackim... ale staram się z całych sił aby ludzie którzy tworzą coś dla NAS dostali za to choć trochę zapłaty.
    W Polsce nadal ludzie wolą wydać 20 zł na PIZZE niż iść do kina na film, płacisz 5 zł za Hamburgera zamiast zapłacić za bilet autobusowy... A taki Windows to 15-20 razy PIZZA tylko, że z niego korzystasz non stop... to czemu nie zapłacić? Nie zjesz kilka razy Pizzy w roku i masz Windowsa który działa 5 lat a może i więcej... Sam ostatnio kupowałem nowego Windowsa... bo XP jeszcze działał ale z nową kartą graficzną nie wykorzystywałem 100% możliwości... to przy kasie aż się trząsłem ale wydałem te 370zł i teraz już lżej... nie zjem sobie super obiadu... nie stać mnie... ale mam tą satysfakcję, że zapłaciłem... było warto... w końcu ktoś to stworzył i oczekuje zapłaty za to... Hmmm.. czemu Windows? na Lapku mam Linuxa OpenSuse.. ale do gier to się za bardzo nie nadaje...
    A aż krew mnie zalewa... (pracuje w Media Markt na dziale komputerowym) kiedy klient do mnie podchodzi i pyta się za ile mogę mu Windowsa wgrać? Ludzie płacą czasami kilka set zł żeby kupić ładniejszego notebooka (dosłownie ładniejszego z wyglądu a nie o mocniejszych parametrach) ale jak słyszą Windows to ściskają portfel i mówią, że to sobie załatwią od znajomego...
    Jak ktoś przynosi lapka i mówi, że coś niedziała po zainstalowaniu antywirusa... na pytanie gdzie ma klucz do Nortona odpowiada, że to ma za darmo... bo było na rapidshare.
    Dzisiaj klientka się rzucała na mnie bo dysk 2.5" nie działa w telewizorze, że nie może sobie poradzić ze zmianą systemu pliku z NTFS na FAT32 ale z eMule to korzystać się nauczyła sama... Jakby napisali jej, że nie ma wyjścia i za zmianę tego systemu zapłaci 50 zł (rozpoczęcie godziny pracy informatyka) ale może sama to zrobić za darmo... to pewnie by się nauczyła a przy okazji dowiedziała się dlaczego za tydzień wróci z pretensjami "bo nie da się zapisać Avatara Full HD na ten dysk... a przecież ściągała już dwa razy tego MKV-a który ma 6GB", bo ona teraz taka biedna... całą noc komputer chodził żeby to pobrać, że wszyscy przeciwko niej, że jestem niedobry, że nie powiedziałem jej tego wcześniej bo powinienem jej w myślach czytać i wiedzieć do czego chce to wykorzystać... noo... i mam od ręki zrobić taki system plików aby to weszło i działało pod TV!

    Jezu, ja zarabiam 1300zł (7,70 na godzinę) na rękę 1500 z premiami i kupiłem Windowsa za 370zł... opłaciłem szkołę za 450zł napełniłem bak w aucie za 200zł opłaciłem serwer VPS za 100zł doładowałem sobie telefon za 100zł i zostało mi 280 zł na cały miesiąc a po drodze, święta... prezenty trzeba kupić... a i do Pubu by się poszło... ale piwo drogie 6zł.. aaaaa... zapomniałem, że dostałem 200zł premii... Bogu dzięki bo okazało by się, że po pierwszych 3 dniach od wypłaty zostało by mi 80 zł.

    ALE KUPIŁEM TEGO ŚMIERDZĄCEGO WINDOWSA 7 ZA 370ZŁ!
    I możecie nazwać mnie dziwakiem ale czuję się dobrze ze świadomością, że dałem komuś zarobić za dobrze wykonaną robotę!
    I może kiedyś ktoś mi zapłaci za te wszystkie skonfigurowane routery w pracy (od tak żeby było włączone WIFI od razu i zabezpieczone, żeby wystarczyło podpiąć i działało) za te wszystkie reinstalacje systemu bo kogoś pokusiło "legalnie" ściągnąć sobie Windowsa XP zamiast legalnego Windowsa 7 czy Visty którego dostał do notebooka...
    Za to, że płace 100zł na miesiąc aby kilka grupek znajomych mogło sobie pogadać na TS3 i zrobić sobie galerie internetową czy miejsce na kopie danych.
    Ale jak na razie część społeczeństwa ma jeszcze problem ze słowem "Dziękuję!" a co dopiero z zapłatą za dobrze wykonaną pracę.

    Może wydaję się wam dziwny... że pomimo niskich zarobków robię coś za darmo... dla znajomych... czy choćby kupuje oryginalny system...
    ALE ZOSTAŁEM NAUCZONY PŁACIĆ I NIE OSZUKIWAĆ A, ŻE JESTEM OSZUKIWANY, NO CÓŻ MOŻE KIEDYŚ ZA SPRAWĄ OSÓB PODOBNYCH DO MNIE PRZERWIE SIĘ TEN BEZSENSOWNY KRĄG OSZUSTW (mnie oszukali... to ja oszukam jego...) i będę mógł spokojnie wykonywać swoją pracę nie myśląc o tym, że ktoś chce mnie okantować.

    PS. trochę się rozpisałem... miało być krótko o różnicy (a w zasadzie jej braku) w zapłacie za procesor a system operacyjny, jednak obrazek ludzi kupujący notebooka za 3-5-7 tyś zł ale ściągających Office i Nortona z internetu tak bardzo mnie boli, że musiałem wybełkotać z siebie co sądzę o takich ludziach...
    PS2. Wybaczcie jeżeli coś niezrozumiałe... ale już nie pamiętam kiedy miałem wolne ;P

    08-12-2010, 00:47

    Odpowiedz
    odpowiedz
  • ~No ja
    [w odpowiedzi dla: ~Kierchu]

    Uhm, kochany, nie wolno Ci używać oprogramowania bez wykupienia odpowiedniej licencji. Zapoznaj się z polskim prawem, bo jego nieznajomość nie zwalnia z obowiązku jego przestrzegania

    08-12-2010, 02:36

    Odpowiedz
    odpowiedz
  • ~Podpis
    [w odpowiedzi dla: ~Szaraczek z MM]

    370?? za Windę OEMową?
    Oszukali Cię - kupiłem BOXa na Amazonie, duuuużo taniej (z przesyłką)

    08-12-2010, 08:51

    Odpowiedz
    odpowiedz
  • ~AnonimAnus

    Panie Marcinie, ja się czuję tak samo, znajomi nie dowierzają, że używam całego softu legalnie (Ubuntu i darmowe oprogramowanie, Winshita wcale nie używam), jest wszędzie ten stereotyp młodego człowieka ściągającego piraty. Za pirata się jak najbardziej nie uważam.

    08-12-2010, 09:40

    Odpowiedz
    odpowiedz
  • ~d_xter
    [w odpowiedzi dla: ~Podpis]

    Rozumiem, że używkę, bo nowy kosztuje 90 funtów lub 180 dolarów, co wychodzi dużo drożej niż 370zł... (Home Premium of kor-z :) )

    08-12-2010, 09:43

    Odpowiedz
    odpowiedz
  • ~Antipop

    Brawo Panie Marcinie! Prosto i do celu.

    08-12-2010, 12:11

    Odpowiedz
    odpowiedz
  • ~Borubar
    [w odpowiedzi dla: ~Szaraczek z MM]

    @Szaraczek z MM mimo, że zarabiam sporo więcej i było by mnie stać to nie wyobrażam sobie doładowywania telefonu za 100zł, zmień operatora albo taryfę (nie wiem co musiał bym robić aby wydać choć 1/4 tego).
    Również lubię pizzę i czasem nie chce mi się robić jej samemu więc jem gotową ma mieście ale nie widziałem jeszcze gdzie była by po 20zł (no chyba, że rodzinna pół metra średnicy), z tego co pamiętam to jednym razem max co udało mi się w ten sposób przejeść to 12zł (zazwyczaj 8-9).
    Podobnie jak mam darmowy program który spełnia moje wymagania to nie widzę sensu przepłacania za cokolwiek.
    Jedyne programy jakie zdarzyło mi się kupić to 2 gry które bardzo mi się spodobały (a było to już przeszło 10 lat temu). Cała reszta jest za darmo.

    Z nastawieniem do życia na zasadzie jak tylko coś mam to muszę wydać, nie dziwię się, że kupiłeś tego windowsa, w końcu musisz pokazać, że Cię stać.

    Wybierając to co najlepsze i jednocześnie najtańsze nie ma takich dylematów, nie muszę nikomu pokazywać, że mnie stać (ani tym bardziej udawać używając tych drogich programów nielegalnie). Windows się nie nadaje to go nie używam (bo chcę aby komputer po prostu działał a nie zastanawiać się dlaczego dzisiaj system ma zły humor i coś zamula albo postanowił się wyłączyć), to że większość używa windowsa mnie nie obchodzi.

    08-12-2010, 13:18

    Odpowiedz
    odpowiedz
  • ~saldiam

    W pełni popieram. Jestem 60+ nie korzystam z P2P wolę kupić. Gdyby jednak od zarania ludzkości obowiązywały przepisy proponowane przez tzw. antypiratów, a w rzeczywisytości hieny żerujace na pracy innych, to nie zezszlibysmy z drzew.

    08-12-2010, 14:35

    Odpowiedz
    odpowiedz
  • ~normalny

    Problem jest bardziej złożony. Jestem piratem i jestem z tego dumny. Szczerze mówiąc, w Polsce sytuacja jeszcze nie jest tak tragiczna - mamy dozwolony użytek własny ( z wyłączeniem programów komputerowych).
    Ale apropos programów, co do gier można mieć różny stosunek...ale programy użytkowe typu Photoshop? Widziałeś kogokolwiek, żeby nauczył się korzystania z photoshopa w ciagu 30dniowego triala? Nie ma szans. Zapewne chodzi im o wykupienie drogich kursów,a wynika z tego tylko i wyłącznie piractwo.
    A przecież każdy kto sie nauczył korzystać z PS i chce to wykorzystać w życiu zawodowym to przecież zakupi wersję oryginalną. Nie znam firmy ( nawet tych chałupniczych jedoosobowych,samozatrudniających), które posiadałyby nielegalne oprogramowanie. To się po prostu nie opłaca.
    A nie martwi was to,że ACTA chce zamknąć EMPIKi ?
    Widzicie tą krótkowzroczność?

    LONG LIVE THE PIRATES YARR !

    08-12-2010, 21:44

    Odpowiedz
    odpowiedz
  • ~Szaraczek z MM
    [w odpowiedzi dla: ~Borubar]

    ~Borubar Windowsa 7 musiałem kupić aby wykorzystać w 100% możliwości komputera... takie jak DX 11 i teslacja.
    100zł Hmmm problem jest w tym, że moi znajomi nie są w jednej sieci... płacę 59gr/min i tylko czekam aż mi się skończy umowa w mix... btw... doładowania muszę robić po 50 zł... a że jedno nie starcza... i chce szybko wykończyć te doładowania... (no cóż 48 doładowań to sporo...). Myślałem, że nie muszę tego dokładnie opisywać... dlatego napisałem jak jest... Co do PIZZY to płace 17 zł za moją ulubioną i zjadam ją sam... a 25 jeżeli zamawiam na 2 osoby... stąd zaokrąglenie do 20... :(
    Wybacz ale nie skupiałem się na wyjaśnieniach...
    Nie wiem o co chodzi z tym, że mam i muszę wydać... kompa składałem przez pół roku co wypłatę kupując coś innego, Windows zawsze na stacjonarce... bo tam sobie lubię czasami pograć...
    No nic.. nie wiem czemu akurat z tego wszystkiego przeszkadza wam to, że kupiłem Windowsa... BTW co pociągnie jeszcze Black Ops i HAWKS2 na DX11 i Teslacji? :D LINUX?.. NIE! No i nie ma wyjścia...

    09-12-2010, 09:43

    Odpowiedz
    odpowiedz
  • thek
    m
    Użytkownik DI thek (461)

    Jakby nie spojrzeć to także trudno mnie zaliczyć do którejkolwiek z obu grup. Ani ze mnie pirat, ani wojujący antypirat.

    Rozumiem, podejście Kiercha, choć go nie akceptuję i uznaje za wypaczone. Ale wiem, że ani ja go nie przekonam, ani on mnie, bo już w niejednym temacie o piratach "starliśmy kopie" ;) A co moim zdaniem jest w podejściu Kiercha nie tak? Zbytnie przywiązanie do myślenia: "ukraść da się tylko przedmioty materialne, ale niematerialne można kopiować na potęgę". Nie podnosiłem nigdy kalibru w stylu "to skopiuj sobie miłość lub przyjaźń" bo to niepoważny argument, ale moim zdaniem sensowny w rozmowach tego typu. Czemu? Bo tak jak inne niematerialne rzeczy mają one wartość. Tylko dla różnych osób posiadają one subiektywnie inną.

    Problem w tym, że miłość i przyjaźń mają taki "sposób licencjonowania", który w świecie cyfrowym nie ma odpowiednika. Gdyby na takim dystrybuowano licencje, to użytkowników programów cyfrowych mielibyśmy o kilka rzędów wielkości mniej, do twórców faktycznych byłby jakiś szacunek, zaś organizacje typu ZAIKS, RIAA czy MPAA nie miały by racji bytu, a co się z tym wiąże, ceny także byłyby niższe. Nie dlatego, że piratów by nie było, ale dlatego, że używali by ich ludzie, którym są faktycznie potrzebne i którzy są gotowi wydać na nie pieniądze. Bo co mi po userach, którzy i tak nie chcą płacić, ale mieć i używać to by chcieli zawsze w najnowszej wersji wszystko? A jeśli to co robię ma dla mnie wartość i są osoby które są gotowe za to zapłacić, to czemu mam to robić dla kogoś kto nie chce płacić? To moja dobra wola czy udostępnię swoją pracę za darmo czy nie. A jeśli nie chcę to czemu ktoś decyduje za mnie? Czemu więc Twoje myślenie Kierchu uznaję za idiotyczne? Ponieważ kompletnie nie bierzesz pod uwagę czegoś takiego jak zużycie. Przedmiot materialny się zużywa/niszczeje, a cyfrowy nie. Jeśli więc coś kupisz i zniszczysz to jesteś zmuszony do kupna kolejnego egzemplarza tej samej rzeczy, czy chcesz czy nie. Czy producenta pralki uznajesz za złodzieja, bo po kilku latach musisz kupić nową? A co jeśli teraz tę pralkę udostępnisz wszystkim w promieniu 100 metrów? Szlag ją trafi po miesiącu użytkowania lub ciut dłużej.

    To samo robią piraci. Można to porównać do "cudownego" rozmnożenia pralki. Robią sobie jej kopię, używają do woli i dają każdemu bo wiedzą, że nie zniszczy się ona nigdy. Co z tego, że producent zbankrutuje, bo sprzeda ileś egzemplarzy a resztę sobie ludzie pokopiują. Gdyby tak można było robić, to na pralki mogli by sobie pozwolić tylko najbogatsi. Producenci walnęli by taką cenę, że byś lata pracował na jej kupno i to samo byłoby z każdym sprzętem. Nie zrozum mnie więc źle Ty i inni myślący podobnie, ale moim zdaniem ze swoim podejściem jesteście gdzieś w okolicach XIX, a nie XXI wieku. Cyfrowe dane także mają wartość. Może kiedyś to zrozumiecie w pełni, a nie tylko w stopniu Wam pasującym. Niestety, ale pokutuje jeszcze za bardzo "myślenie Kalego" w tym wypadku. Zrozumieć to mogą osoby, które takie dane utraciły bezpowrotnie. Jeśli ulegnie Ci zniszczeniu coś co jest dla Ciebie ważne, a czego nie możesz otworzyć bo nie posiadasz kopii, lub one też ulegną zniszczeniu to wtedy mnie zrozumiesz. Ja tak miałem kilkukrotnie, w tym prawie gotową pracę magisterską. Dysk się posypał, backupy szlag trafił, a jedyne co zdołałem z uszkodzonych dysków odzyskać to było kilka wcześniejszych wersji pracy, na podstawie których udało mi się odtworzyć 95% ostatecznej wersji, więc byłem szczęściarzem niesamowitym. Na miesiąc przed obroną. Samo odzyskanie tych wersji wcześniejszych z uszkodzonych nośników trwało kilka dni. To nie było proste bo posypały się sektory, które zawierały dane o lokalizacji plików i strukturze katalogów. To sytuacja niewiele lepsza od fizycznego uszkodzenia nośników. Tylko profesjonalne firmy (nie będę reklamy robił) odtworzą 100% po takiej awarii, a nawet one nie dadzą Ci na to gwarancji. Podskakiwać to sobie każdy może i wołać co chce. Ale gdyby przyszło co do czego to na rzęsach by przyszli z drugiego końca świata.
    Ja i wiele osób wirtualną pracą zarabiamy na chleb. Jeśli teraz pod to się podpina i korzysta banda darmozjadów to mamy prawo być źli. A jeśli jeszcze uznają oni w swojej arogancji, że mogą tak robić, to takie osoby są dla mnie po prostu kompletnymi debilami. A za takich darmozjadów traktuję na równi i piratów i organizacje zbiorowej ochrony praw autorskich. Bo obie grupy to robią. Pierwsi bo nie szanują tego co robię, a drudzy bo fałszywie występują w moim imieniu i jeszcze z tego ciągnąc niewspółmierne korzyści dla siebie dając jakieś ochłapy, byle bym był spokojny.

    10-12-2010, 00:06

    Odpowiedz
    odpowiedz
  • ~Kierchu

    thek:
    nie chce mi się rozpisywać, więc w skrócie. Nie będę komentował Twoich filozofii odnośnie kopiowania miłości i pralek automatycznych, bo już popadasz w paranoję z tymi porównaniami. Tylko przyznam Ci rację, że rzeczywiście tkwisz w XXI wieku... aż za bardzo. A jest to bardzo fatalny wiek i czas, bo nazywa się chorą żądżą pieniądza. Dziś jest niesamowty popyt na pieniądz, prawdopodobnie największy od kilku tysięcy lat. Jest to wręcz CHOROBLIWY popęd do pieniądza, popęd, który nie ma na celu przeżyć z dnia na dzień, ale popęd, który ma na celu pozwolić "nachapać się", nażreć poza granice wytrzymałości i wyszarpać jak najwięcej luksusu z tego trudnego świata - ot co.

    A ja tkwię w XIX wieku, zgadza się, bo uważam, że nie pieniądze są najważniejsze, tylko współpraca, brak złości nienawiści, zazdrości, dzielenie się czymś, co nie przynosi strat. I czego się buntujesz, że Ci 1000 osób skopiuje program? Czego się pienisz, skoro z 50 jak nie więcej osób - kupi ten cholerny program za powiedzmy te 100 zł (to chyba minimalna cena typowego programiku) i się nachapasz chłopie! Po paru miesiącach możesz sobie już wymienić samochód na bardziej luksusowy, spokojnie. A Doda Smroda będzie mogła sobie kupić kolejną różową willę w Siedmiogrodzie, bo i tak mnóstwo smarkul kupiło jej ohydną muzykę, mimo że miliony ją ściągnęło bez płacenia.

    I już przestań tak się czepiać tego przestrzegania licencji i innych bzdur. Dane cyfrowe są cholernie cenne - doskonale zdaję sobie sprawę i sam chyba popełniłbym samobójstwo, gdybym miał stracić swoje prywatne kolekcje (jakieś zdjęcia, dokumenty, których nie da się ściągnąć z internetu, bo są mojego autorstwa). Ale co to ma do cholery wspólnego z kopiowaniem danych? Przecież jeśli nawet milion ludzi skopiuje Ci Twój program to absolutnie go nie tracisz!!! Gdzie tu logika? Chłopie obudź się! Nie porównuj mi tego do tak strasznej tragedii (w rzeczy samej), jaką jest awaria dysku (Boże chroń przed tym, niech cały komputer się spali, tylko dysk niech ocaleje...).

    Do usłyszenia w innym artykule, w kolejnej bezpłodnej dyskusji, tutaj nie ma sensu przedłużać na siłę tematu. Ale już za kilka dni kolejny gorący artykuł z cyklu jak to policmajstry zrobiły naloty na groźnych studentów, którzy pobrali kilka mp3 z internetu za darmo albo o paru zbokach, którzy oglądali sobie nagie dzieci i teraz dostaną 250 lat więzienia. I znów będzie pożywka do głupich dyskusji.

    10-12-2010, 02:32

    Odpowiedz
    odpowiedz
  • thek
    m
    Użytkownik DI thek (461)
    [w odpowiedzi dla: ~Kierchu]

    To co podałem jako przykład jest właśnie idealnym niemal przykładem. Właśnie dlatego, że pokazałem JAK wygląda to dla osoby z zewnątrz, która nie jest ani piratem, ani antypiratem. To, że nazywasz mnie chorym na żądzę pieniądza także nie jest trafne. Po prostu nie zdajesz sobie sprawy z tego jak wygląda proces produkcji dóbr niematerialnych, zostań programistą sobie i napisz coś "za te 100złotych" :) Po prostu nawet nie wiesz o czym mówisz. Te tysiące, które pozwalają sobie kupić samochód i szaleć, to masz gdy wymiatasz i masz już większą renomę. Do tego czasu jesteś szaraczkiem w jakiejś korporacji, który ledwo wiąże koniec z końcem. Jeśli tworzysz coś sam, na zlecenie, umowę, to wielokrotnie zanim dostaniesz zapłatę mijają długie tygodnie lub miesiące. Za co przeżyjesz? Co do garnka włożysz i czym zapłacisz opłaty do tego czasu?

    Przykłady takie dałem, bo na chwilę obecną NIE MA odpowiednika sytuacji z dobrami niematerialnymi takimi jak sprzedaż oprogramowania. Najbliższy temu jest rynek usług. Też są niematerialne. Oprogramowanie czy stworzenie filmu/muzyki nie jest jednak do końca usługą. Jednak idąc do szewca przykładowo płacisz za naprawę butów, choć za jakiś czas znowu do niego pójdziesz zapewne gdy się ponownie uszkodzą. A klniesz na niego i odmawiasz mu prawa do zapłaty lub jej zwrotu gdy to się ponownie stanie? Nie, idziesz i płacisz po raz kolejny. Może zmienisz szewca, ale i nie powiesz nowemu "Zapłaciłem już innemu szewcowi raz, Ty naprawiasz więc mi w ramach tego, że zapłaciłem tamtemu". Wyśmiałby Cię i kazał spadać na drzewo.

    Rzucasz przykład z programikiem za 100pln... To patrzmy dalej... Jego stworzenie zajęło mi kilka miesięcy gdzie NIC nie zarabiałem. Wypuściłem za 100 i czekam... kupiło go te 50 osób nie 100 dla ładniejszej liczby, w ciągu kolejnych kilku miesięcy od wydania, ale skopiowało 1000, zarobiłem 10000 w ciągu najprawdopodobniej całego roku, z czego przez kilka pierwszych miesięcy nie płaciłem żadnych opłat, nie jadłem (bo za co?) i ogólnie "nie żyłem" :D Żeby więc przeżyć musiałbym dostać od części klientów przyszłych zaliczkę i dodatkowo tworzyć kilka programów rocznie. A czas nie jest z gumy. Nie patrz więc na najlepszych w tym fachu bo oni faktycznie dostają fajną kasę, ale zanim do tego doszli to też byli szaraczkami, których istnienie dla Ciebie jest nieistotne i którzy dla Ciebie chyba nie istnieją. Za takimi Dodami stoją wielkie koncerny medialne i ma ona kasę za samo otwarcie ust a za każdy koncert zgarnia dziesiątki tysięcy. Tyle programista zarobi gdy sprzeda całkowicie prawa do swojego projektu naprawdę dużego i którego stworzenie zajęło mu wiele miesięcy. Doda ma więc kasę niezależnie czy kupiło jej płyty 50 tysięcy osób czy milion. Większość kasy i tak zabiera wytwórnia, która może wypuścić kolejną gwiazdkę sezonu, rozreklamować ją i kółko się zamyka. Stać wytwórnię nawet na utrzymywanie takiej "gwiazdki" poprzez rzucanie ochłapów z tantiem przez wiele lat potem jeszcze.

    Idźmy dalej... Spójrz na rynek wydawniczy i książki. Tu jest jeszcze gorzej. Zgłoś się do jakiegoś wydawnictwa z propozycją książki to się załamiesz co Ci zaproponują. Zapomnij o czymś takim jak procent od sprzedaży. Dostaniesz trochę za ogólnie jej wydanie i nawet jeśli książka pójdzie jako bestseller to nie licz że dostaniesz kasę za dodruk. Ale co jeśli ukaże się jej wersja jako e-book "darmowy"? Przeczytasz, stwierdzisz że się podobała bądź nie i... Hola... przeczytałeś ją całą a autor nie ma z tego tytułu kompletnie nic. Używasz oprogramowania jako podstawowe choć nie jest ono za darmo? Też nie fair wobec autora. Dla mnie takie podejście jest zwyczajnym pluciem twórcy w twarz i jeszcze próbą wmówienia mu, że pada deszcz.

    A porównanie z dyskiem jest jak najbardziej trafne. Czemu? Bo to wola autora własna, że program/muzykę/książkę sprzedaje komuś. Jeśli ktoś nie zgadza się na warunki autora to niech jego własności nie rusza. Chce to udostępnić za darmo innym? Jego wola i chwała mu. Chce pieniędzy? Za wysiłek przy stworzeniu należą mu się, jeśli znajdą się klienci tylko. I tutaj dotykamy sedna. jesteś klientem który chce produkt, ale nie chce za niego zapłacić. Chcesz funkcjonalności jakie daje produkt? Poszukaj darmowych alternatyw. Nie ma takich? To znaczy, że jest to najpewniej trudne i stworzenie tego naprawdę wymaga zachodu lub wiązało się z dużymi kosztami własnymi.

    To tak jak ze zdjęciem w sieci. Pokazałeś je znajomemu, ten tylko skopiował i poszło w net. Co z tego, że zdjęcie mogło Cię przedstawiać w niekorzystnym świetle lub celowo ktoś je przerobił by tak wyglądało. Wytoczysz sprawę cywilną? Nawet i choćby to nie zatrzymasz już publikacji zdjęcia. Dorwią się do niego btardzi 4chan i masz przewalone. Będziesz gwiazdą netu mimo woli. Skorzystasz z tej popularności? :D Koszty zerowe, potencjalna popularność - ogromna. A że Twoim kosztem? A kogo to obchodzi? Ciebie na pewno nie, bo sam cały czas mówisz jakie masz podejście do danych cyfrowych, które można kopiować na potęgę :) Dane cyfrowe sprzedawane są identyczne! Różnica jest tylko taka, że masz prawo do własnej kopii jeśli zapłacisz. To czy ją odsprzedasz lub oddasz za darmo jest nieistotne dopóki traktujesz je jako jednolita całość. Jeśli jednak już kupisz i zrobisz ileś kopii, które puścisz w sieć to złamałeś umowę kupna. Kupiłeś jedną kopię na własny użytek, a nie na użytek części netu. Wiem, że może dla Ciebie takie podejście nie mieści się w głowie, bo myślisz kategoriami: "Nie mogę mieć kopii - muszę za to zapłacić by mieć. Mogę dorwać kopię? Po co przepłacać?". To właśnie takie myślenie napędza rynek zabezpieczeń.

    Na pewno nienawidzisz takie jak StarForce czy najnowszy SecuRom. Też ich nienawidzę. Nie mogę przez nie nawet wykonać kopii legalnej zapasowej. To "zawdzięczam" właśnie piratom. Tak samo jak wstawki przed filmami czy inne upierdliwości. Co z tego, że potem w necie mogę znaleźć wersje pirackie ich pozbawione? Ile to jest zazwyczaj w przypadku trudnych zabezpieczeń? Czasem miesiące, a czasem nigdy. Zależy od stopnia popularności materiału cyfrowego. Możesz się spierać czy to piraci wymusili ulepszanie zabezpieczeń czy może rozwój zabezpieczeń sprawił rozwój tej gałęzi crackerstwa. Jedno jest pewne - brak obu sprawiłby, że nie było by tego problemu. Bo jaki sens zabezpieczania czegokolwiek, skoro nikt nie robi "darmowych kopii" na rozpowszechnianie? To właśnie taka sytuacja by wymusiła obniżkę ceny. Bo powstawał my cyfrowy materiał konkurencyjny. Szajsu by nikt nie kupił i zastanowił wiele razy zanim kasę wydałby. A teraz? Ściągnie pirata i jedzie ile wlezie. Tracą wszyscy. Autor, bo nie ma z takiej kopii nic. Użytkownik, bo nie zna nic innego. Konkurencja, bo użytkownik ich nie zna, a nawet jeśli słyszał to i tak ma za darmo ten popularniejszy. Jest to według Ciebie zdrowy rynek? Dla mnie nie.

    Dopóki taki układ trwa zyskują tak naprawdę na tym jedynie koncerny wielkie u których za grosze pracują dobrzy pracownicy, kasę mogą trzepać na gniotach, a user nie zna alternatyw. Innymi słowy piraci sami utrzymują przy życiu koncerny, które tak usilnie zwalczają. Tylko ślepy tego nie zauważa.

    10-12-2010, 11:14

    Odpowiedz
    odpowiedz
RSS  
RSS  
Chwilowo brak danych. Sprawdź później :)