rzecz w tym, ze to nie jest takie proste. nalozenie sandobox'a to tylko czesciowe rozwiazanie bo sandbox'a mozna zdjac. poza tym google to nie jedna serwerownia jak to jest w przypadku twittera. to kilkanascie (albo i wiecej) DC rozsianych po calym swiecie i o to chodzilo z ta 'skala'
Uważacie, że ten pomysł z Googlem jest rozsądny? Bo ja uważam, że jest idiotyczny :-) To już lepiej wydawać rozkazy choćby przez strefy DNS, w dowolny sposób, choćby poprzez polecenia w rekordach TXT dla wybranego hosta z danej "listy" domen. Szybszy czas reakcji.
No i "heeeeeeeeloooł!" - GDZIE TU JEST NOVUM? Botnety, IRC... Nie rozumiem co dokładnie miał na myśli pan Vincalek z tym Googlem...
Uuuuuuuuuuu..... facio myśli że hamerykę odkrył?
A niby co w tym takiego rewolucyjnego?
W czym tu niby problem?
To zabrzmiało jak by trzeba było pozamykać wszystkie wyszukiwarki!
Bzduuuuuuurrrrrrrraaaaaaa!!!!
Jak dla mnie dosyc prymitywna metoda sterowania. Poza tym kolo chyba nie wie czym jest botnet i jak działa.
Szkodnik przecież musi miec "zaszyty" adres/adresy, musi nawiązać jakieś połączenie i zassac dane. Botnet = wieeeele tego typu połączeń. Nadal wystarczy wywalić robala, zablokować jego połączeniie lub zlikwidowac hosta z którym się łączy.
Nawet jeśli robal korzystał by z wyszukiwarki szukając jakiejś egzotycznej frazy, nie stanowi to żadnej bariery nie do przeskoczenia.
Sory, ale przychodzą mi do głowy trudniejsze do wykrycia i wyeliminowania metody sterowania botnetem niż ta właśnie.
Tak wiec facet się nie wysilił.
Co ciekawe, to tą metodę ataku opisał już bardzo dawno temu (w 2001 roku) nasz rodzimy hacker lcamtuf: http://artof(...)X0A.TXT. W artykule opisał on potencjalną możliwość zdalnego ataku poprzez serwis WWW wykorzystując spreparowane url'e podrzucone dowolnej wyszukiwarce internetowej. Jeśli w jego metodzie zmienimy cel takiego działania z ataku (włamania) na wydawanie zdalnych poleceń, to opisane metody niczym się nie różnią. Tak więc to nic nowego... zastanawiam się czy tego typu metody można sobie opatentować w USA? :)