Google czy Bing mogą zostać wykorzystane do wydawania poleceń komputerom zombie powiązanym w botnety, twierdzi Vaclav Vincalek z Pacific Coast Information Systems.
reklama
Kontrola nad botnetami odbywałaby się w prosty sposób z wykorzystaniem słów kluczowych niestosowanych dotąd na stronach internetowych. Zainfekowany komputer używałby Google do wyszukania specjalnego słowa kluczowego, które znajdowałoby się tylko na jednej stronie w całej sieci. Strona ta w założeniu zawierałaby złośliwy kod z instrukcjami odnośnie kolejnej akcji botnetu.
W ten sposób przy użyciu prostej metody można by bez większych problemów i niemalże niepostrzeżenie sterować botnetem dowolnej wielkości.
Mimo że na dzień dzisiejszy żaden z botnetów nie wykorzystuje tej formy komunikacji między komputerami zombie a "mózgiem", to według Vincaleka takie rozwiązanie to tylko kwestia czasu.
Twórcy botnetów prześcigają się ostatnio w sposobach ich kontroli. Niedawno wykorzystano w tym celu serwis Twitter, gdzie przy pomocy specjalnie przygotowanego konta cyberprzestępca kontrolował kilkaset komputerów. Jednak skala Twittera w porównaniu do Google jest nieco inna. "W Twitterze łatwo jest zamknąć jedno konto. Ale jak zamknąć Google?" - takie właśnie pytania stawia Vincalek w wypowiedzi dla PCWorld.
Botnety stają się ostatnimi czasy coraz bardziej rozpowszechnione i stale zwiększają swój zasięg. W związku z tym nie można ignorować zagrożenia, jakie ze sobą niosą.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*