Oj Panie Rafale, zapomniał Pan, że każde 'ujawnione' piractwo w przedsiębiorstwie może zostać zgłoszone do US i ów US nalicza podatek z odsetkami za tzw: "przychód niezaewidencjonowany" ?
Tak więc, w myśl łatania wiadomo czego, US wejdzie we współpracę z Prokuratorami i tyle, a kasa się sama znajdzie ;)
No ale na tej zasadzie to (jeśli uznamy używanie pirackiego oprogramowania za rodzaj kradzieży), to równie dobrze można by powiedzieć, że państwo nie powinno ścigać złodziei, bo ich działalność godzi głównie w prywatne osoby... inna sprawa, że powinna to pewnie raczej robić policja niż skarbówka, ale kontrola skarbowa ma już i tak duuużo uprawnień...
Z tego co wiem kontrole skarbówek muszą być zapowiadane. Jak to się ma do faktu, że używający piratów będą mieli czas na ich usunięcie ?
Pobieranie VATu nie ma tutaj wiele do rzeczy, za nielicencjonowane kopie VAT nie jest zwracany przedsiębiorcy (legalne kopie byłby zafakturowane i wrzucone w koszty przedsiębiorstwa).
A skarbówki i kontrola oprogramowania? dajcie spokój, przecież larwy są szkolone wyłącznie w przepisach podatkowych. Kto zapewni specjalistów rozumiejących praktyczne implikacje prawniczego bełkotu licencji kilkudziesięciu różnych producentów?
panie rafale, trochę za ostro Pan atakuje policję i złote blachy. ta instytucja jest ustanowiona przez państwo właśnie po to by chronić nasze prywatne interesy.
jeśli ja jako podatnik wymagam, by policja ścigała osobę która ukradnie mi rower, tak producent oprogramowania może domagać się ścigania pirata, który ukradnie oprogramowanie.
powiem szczerze, że gdyby ktoś ukradł mi rower, a później jakiś policjant by mi go zwrócił to byłby tak szczęśliwy, że w podzięce dałbym mu flachę dobrej wódki jako ekwiwalent "złotej blachy".
a co do urzędów skarbowych, to rzeczywiście trochę chory pomysł - ale nie dlatego, że kontrole są finansowane z podatków, ale dlatego, że jest już instytucja do ochrony prywatnych interesów członków społeczeństwa - policja.
Panie Rafale, dobry i celny artykuł. I wcale nie za ostry jak piszę to Pan luste.
Złote blachy to jawna korupcja. Dlaczego? Otóż dlatego, że Policja aktualnie zmaga się z problemami finansowymi i nie może zapewnić tego, do czego została powołana - dla bezpieczeństwa obywateli.
Tymczasem działania są skierowane na ochronę interesów firm zagranicznych, kiedy w tym samym czasie odmawia się pomocy np. polskiemu przedsiębiorcy z którego ktoś chce ściągnąć haracz.
Dlatego złote blachy należy tak traktować - jako przekupienie policji aby odstąpiła od ochrony obywatela, jego życia i zdrowia, a zajęła się ochroną interesów korporacji które nawet w Polsce nic nie wyprodukowały.
Oczywiście nigdy nie dojdziemy do tego, że przestępczość pospolita zniknie, ale jak już będziemy mieli tyle pieniędzy na jej zwalczanie, że większa inwestycja nie będzie sprzyjała jej spadkowi to chętnie przeznaczę sporą kwotę z budżetu na walkę z piractwem (szczególnie w firmach które wykorzystują programy do wytwarzania swojego produktu).
Wracając do urzędników skarbowych. Nie pamiętam dokładnie który artykuł to określał, ale już całe lata temu urzędnicy mogli sprawdzić legalność oprogramowania - nie wiem czy tyczyło się to tylko tego użytego do prowadzenia np. ksiąg, czy też całego w firmie.
Na pewno też mogli ujawniając takie oprogramowanie potraktować to jako:
a. zysk nadzwyczajny (firma ma coś o określonej rynkowej wartości, ale na to nie wydała ani grosza),
b. korzystanie nieodpłatne z cudzego mienia, co podchodzi pod darowiznę lub inne formy niepłatnego świadczenia usług,
Pierwsze kiedyś zostało nawet zmienione, żeby urzędnicy nie czepiali się Open Source.
Oczywiście w przypadku a i b nie chodzi o ściganie piratów, ale o naliczenie podatku (PIT/CIT w obu przypadkach, bo VAT nawet naliczony podlegałby odliczeniu). Inna sprawa, że zdaje się wg prawa jeśli urzędnik dowie się o przestępstwie (a takim jest piractwo) musi poinformować o nim wymiar sprawiedliwości.
W sumie wszystko mogłoby przejść, tylko żeby Policja działała jak powinna, prokuratury szanowały prawo, sędziowie wydawali niezawisłe wyroki. Wtedy prawo nie byłoby metodą walki z konkurencją (podsypać komuś i już zajęcie komputerów doprowadzające do bankructwa firmy) ani zemsty na firmie (odchodzący pracownik który sam ściągał lewy soft, zostawia go w firmie i donosi). Niestety w Polsce to niemożliwe.
Mamy taką sytuację firma A - dostała informację, że zostanie przeprowadzona kontrola skarbowa (tak bo trzeba poinformować obywatala - są wyjątki od tego) ale w tym czasie firma może kupić legalne oprogramowanie albo zaszyfrować te dane do których nikt nieupoważniony nie może mieć dostępu (musi być nakaz prokuratora) Co do wiedzy urzędników też mam wątpliwości a i programy audytowe nie są takie ekstra... Sam zarządzam ponad 30 licencjami z 16 różnych programach ogranąć licencję i jej warunki to nie taka prosta sprawa są jeszcze licencję promocyjne, shareware, CC, freeware non-commerce, nie wszystkie są po polsku!!! bardziej specjalistyczne oprogramowanie ma tylko licencje zwykle angielską... Ostatnio szef przywiózł maszynę z chin a tam jest oprogramowanie i licencja po.... chinsku ;) czekamy co prawda na wersje eng. ale znowu coś jest tworzone w interesie konkretnych grup.
Dla firmy sofwareowej taka kontrola skarbowa i oprogramowania to ocieranie się o bankructwo - gdzie gonią terminy, gdzie narzędziem jest sprzęt komputerowy i oprogramowanie (bo nie wystarczy pokazać licencje, faktury itd...) Ktoś tu kolejny raz dał ciała. Czemu takiego bata nie kręcą na siebie w sejmie? Nie wiem ktoś obieca publicznie coś nie dotrzyma słowa kara 10-krotność m-c wynagrodzenia;) Moim zdaniem byłoby to uczciwe.
z cenzurą się nie udało, a tu i owszem,
ciekawe kto za to zapłaci - kontrolowani i ścigani czy beneficjenci - właściciele praw autorskich,
minister kultury coś tam grzebie w prawach autorskich - znowu jakąś niespodziankę nam upichcą,
no i negocjacje ACTA tajne przed obywatelami
głośno pytajcie na spotkaniach wyborczych - wszystkich., bo wszyscy od lewicy do skrajnej prawicy mają niecne zamiary