To dobra decyzja. Unikną losu 'śledzika'.
Społeczność buduje się na pozytywnych emocjach: 'napisałem coś -> ktoś to znalazł -> polubił moją stronę'. Tak działa Blip, Twitter etc.
Nie jak w śledziku. 'Mam 120 znajomych -> napisałem coś -> mam już tylko 118 znajomych -> to ja już więcej nic nie piszę' :)
Korporacje typu Nestle, BP i Coca Cola boją się o to chyba najbardziej, dlatego w tym żydowskim serwisie nigdy ten przycisk nie powstanie. Potajemna cenzura głosów internautów.
Sonda pokazuje rosnącą gwałtownie popularność Facebooka w Polsce. Rok temu użytkowników FB byłoby u nas 5-10% dziś ponad 40%
Potwierdza to także Megapanel. Jeżeli zabierzemy wyniki z ostatniego roku (maj 2009/2010):
Nasza-Klasa - wzrost o 400tyś użytkowników, co stanowi zaledwie 3% (11.6M -> 12.0M)
Facebook - wzrost o 5.6 miliona użytkowników, co stanowi 438% (1.2M -> 6.4M)
Jeżeli ten trend się utrzyma to FB dogoni Naszą-Klasę do końca roku.
Oczywiscie ze nie moze sie utrzymac bo wzrost o kolejne 438% w przypadku FB oznaczalby praktycznie po 2 konta na internaute w polsce ^^
Ludzie, przecież mówiąc językiem ZEN - ten świat to tzw. samsara - a więc realm iluzji.
Tu naprawdę nikomu nie zależy na jakiejś tam "prawdzie". Tu liczą się szmal i władza i wszelkie metody do ich osiągania są dobre, jeśli tylko nie są jawnie zabronione.
Generalnie pisanie o samych pozytywach jest typowe dla american way of life. W Stanach Polacy często popadają w tarapaty właśnie dlatego, że przyzwyczajeni są mówiąc o tym, co się im nie podoba, narzekać na wszystko itd. W Ameryce nie jest dobrze widziane mówienie o negatywach. Tam spotykając sąsiadów czy przyjaciół rozmawiamy o pozytywach, o tym, co nam się udało osiągnąć, o tym, że jesteśmy zdrowi i zadowoleni z rodziny i pracy itd. Jeśli zaczynamy mówić o tym, że nie jesteśmy szczęśliwi, zdrowi i zadowoleni.. automatycznie okazuje się, że nikt nie chce utrzymywać z nami kontaktu. Słowem - oni uwielbiają pozytywną afirmację.
Ale czy to jest złe? Nie sądzę - jeśli popatrzymy na efekt końcowy - póki co, to oni są potęgą i mocarstwem, nie my. A więc może w Polsce też byłoby nam lepiej, gdybyśmy kładli nacisk na pozytywy naszego życia, a nie ciągle narzekali, to na polityków (oni nie mają lepszych niż my), to na PKP (za tym stoi kasa DB, więc...), a to na pogodę (deszcz - źle, upał.. też źle itd.), a to na brak cudów (cudów nigdzie nie ma i nigdy nie było - jest to, co sami sobie wypracujemy).
Słowem, jak się tak przyjrzeć, to od Facebooka też możemy się czegoś nauczyć...
Tak jak piszesz Amerykanin nawet jak go ktoś okradnie, rozwali mu auto, zdechnie mu ukochany zwierzak, umrze ktoś w rodzinie to na pytanie "jak się masz" odpowiada "I'm fine".
A czemu są potęgą? Na pewno nie dla tego, że udają takich fajnych. Wspaniałe położenie geopolityczne, ogromna liczba ludności i najważniejsze: ogromne złoża surowcowe (zwłaszcza ropy) pozwoliły im wyprzedzić inne państwa (kiedy Europa tonęła we krwi podczas wojen światowych oni zbijali na tym fortuny!). Teraz widząc, że ropa kiedyś się skończy "ochraniają" takie kraje jak np. Kuwejt. Do innych, jak to napisałeś, "potęg", też nam daleko - o dziwo niemal wszystkie potęgi opływają w ropę naftową...
Demokracja jest OK pod warunkiem, że lud jest na TAK. Proponuję zasady facebooka wprowadzić do polityki: albo lubisz, albo milcz.