NDyA:
a właśnie że kopiowanie prawie bez nakładu pracy - OZNACZA, że nielegalnym powinno być pobieranie opłat za każdą elektroniczną kopię. Tylko prawo jest głupie i trzeba je zmienić. Powiadasz, że programiści nie mają wyjścia i muszą zarobić wiele? Bzdura. Sami mogą uczyć się niskim kosztem, właśnie mając jakiś program za darmo. Poza tym zawsze można sprzedać program jednej firmie, konkretnej, za większą sumę, a olać stado milionów użytkowików, którzy niech sobie kopiują ten program dla użytku prywatnego. Aktualny model biznesowy jest po prostu nieudolny i tyle i nie chce mi się już tego komentować i drążyć dalej. Na końcu jednak dobrze waść prawisz, że powinny być właśnie wersje programów do edukacji, za darmo, ale PEŁNE, a nie jakieś prymitywne kikuty "bez rąk i nóg", okrojone i kalekie.
xoy:
oraz wszyscy inni piszący o napadzie policji rano (tzw. "pukanie do drzwi"). Mam pełne prawo NIE OTWIERAĆ DRZWI zrozumiano? Nikt nie ma za to prawa pukać do mnie o 6-ej rano z żądaniem otwarcia drzwi i w ogóle nawet nie kumam tych wszystkich ludzi, tak zaskoczonych i jeszcze otwierających drzwi o tej porze! Czy to są normalni ludzie? Przecież żaden normalny człowiek nie otwiera nikomu drzwi o 6. rano! Ja nawet w dzień nie otwieram nikomu, do mnie TRZEBA się umawiać na wizytę i to jeszcze JA weryfikuję, czy ma przyjść ktoś znajomy, czy z rodziny, bo obcego nie wpuszczę, prędzej psem poszczuję. Pytam więc po raz kolejny:
PO JAKĄ CHOLERĘ WPUSZCZAĆ RANO POLICJĘ? Nie otwierać! Spać, udawać, że cię nie ma, że jesteś głuchy, upośledzony, niedysponowany. W końcu to jest godzina spania, ewentualnie budzenia się do pracy, ale wychodzę do pracy i mówię - to nie moje mieszkanie i wara mi spod drzwi smutni panowie, bo nie pozwolę wpuszczać do czyjegoś mieszkania nikogo, a ja tam tylko spałem i teraz idę sobie! A legitymacja policji nie obchodzi mnie, bo teraz wszystko można podrobić i wydrukować na drukarce nawet marki Kukku Rukku.
pppp:
oczywiście mylisz się z tego względu, że zapomniałeś chłopie, iż drukowanie książek to jest TOTALNIE COŚ INNEGO niż kopiowanie danych elektronicznych! Na to pierwsze potrzeba mnóstwo środków - tuszu, tony papieru, rozprowadzanie po kraju samochodami i za benzynę trza płacić itd. Co mi tu będziesz wciskał takie kity... Natomiast elektronicznie przesłać 50 KB danych - taka książka w PDF załóżmy to ile tam zabiera pasma z serwera? za 5 groszy może, taki koszt. Dlatego za kopiowanie elektroniczne nie powinno się pobierać pieniędzy za kolejne kopie. A za książki fizyczne niech sobie ściągają nawet po 100 zł od egzemplarza, należy im się, w końcu było to ciężko drukowane (w porównaniu do kopii elektronicznej). Także z tym leczeniem to zastanów się, czy sam nie potrzebujesz :P
robert:
dziwi mnie Twój problem... Widocznie masz słaby mechanizm kombinatorstwa, nie jesteś Polakiem:P Czym Ty się przejmujesz? Wykrywalność jakiegokolwiek ściągania/rozpowszechniania tzw. "nielegalnych rzeczy" przez internet jest niska i są łatwe sposoby na zabezpieczenie się, np. anonimowe proxy z Chin albo z Marsa, TORy i inne PeerGuardiany. Aha i to nazywa się "dzielenie się dobrami kultury" a nie "piracenie"! Piracenie uprawiają ci, którzy napadają na ludzi, głównie na statkach i porywają dla okupu, tudzież zastraszają.
Hahaha, aaahahahahaa.
Tych Twoich skrajnie glupich i oderwanych od rzeczywistosci pogladow nawet nie ma sensu komentowac.
Uznaje, ze jestes trolem, albo - co gorsza - osoba, ktora bez wzgledu na sile merytorycznych argumentow do konca bedzie 'obstawala przy swoim' i sie grzecznie pozegnam.
Pozdrawiam i zycze sukcesow na przyszlosc.
Xoy
xoy:
no tak, bo Twoja prawda jest Twojsza niż mojsza. Masz monopol na prawdę i dobre argumenty - gratuluję :=) A głupiego prawa NIE WOLNO krytykować, tylko grzecznie się do niego stosować i wpuszczać smutnych panów na każde zawołanie.
żałosne...
PS tak jestem trolem i żyję w siedmiomilowym lesie razem ze Smerfami zresztą
Jasne, śmieszny człowieku. Czyli osoba, która ściągnie z neta darmowego PDFa, a potem sobie go wydrukuje (w jakiejś taniej drukarni cyfrowej na przykład) i będzie miała coś identycznego z droższym wyrobem z księgarni nie przyczyni się do tego, że autor kasy za książkę nie dostanie i generalnie skończy zabawę z pisaniem.
Ja tylko tak się zastanawiam co Ty w życiu robisz... Bo brzmisz, jakbyś chodził do gimnazjum i tyle właśnie o życiu i zasadach nim kierujących wiedział...
PS. Pierd*l prawo, a niedługo prawo wypie*doli Ciebie.
Kierchu:
Napisanie dużego pakietu oprogramowania dla inżynierów, do którego potrzeba wiedzy specjalistów z różnych dziedzin nauki, materialnie może nie kosztuje zbyt wiele, ale wymaga ogromnego nakładu finansowego na zgromadzenie potrzebnej wiedzy i odpowiednie jej wykorzystanie przez setki programistów.
To, że programista nie zużywa żadnych materiałów i nie wytwarza czegoś materialnego nie znaczy, że jego praca jest nic nie warta - wręcz przeciwnie - wykonuje on ciężką pracę intelektualną, do której jest zdolne maksymalnie 2-5% populacji i należy mu się za to solidna zapłata, ponieważ nikt inny tego za niego nie zrobi. Tak działa kapitalizm - nie ma zbyt wielu ludzi do wykonania danego zadania, więc trzeba im za to więcej płacić, aby konkurencja takiego pracownika dla siebie nie zatrudniła.
Druga sprawa to jak to sobie wyobrażasz - firma tworząca program sprzeda go innej firmie, która chciałaby go wykorzystywać, za 10 mln dolarów (myślę, że i tak zaniżam)? Takie potrafią być koszty przy tworzeniu rozbudowanych projektów - tysiące programistów pracujących 8 godzin dziennie przez 5 dni w tygodniu po minimum 5 tys dolarów za godzinę przez ponad rok ( mówimy o oprogramowaniu dla inżynierów, gdzie potrzebne są odpowiednie kwalifikacje i wiedza - ludzi znających tylko same języki programowania tam się nie zatrudnia ).
Żadnemu biznesowi by się to nie opłacało - koszty tego oprogramowania by się nie zwróciły, nie mówiąc już o konieczności wydawania kolejnych sum na aktualizacje i wsparcie.
Aktualny model jest jedynym sensownym, a to dla tego, że koszt wytworzenia programu dzieli się na setki tysięcy kopii, które później będą sprzedane - dzięki temu program zamiast 10 000 000$ może kosztować 5000$, a do tego oferować wsparcie i aktualizacje. Inżynierowie mogą takie programy kupować, ponieważ zwrócą się im po odpowiednim czasie ( studentom taki program nigdy się nie zwróci, gdyż na nim nie pracują tylko się uczą - jak zaczną pracować i korzystać z niego w celach zarobkowych to wtedy powinni go kupić ), a firma taki program sprzedająca ma dość środków, aby zapewnić wsparcie, aktualizację i ciągły rozwój programu ( wszystko to generuje duże koszty - nadal pracują ci sami programiści, często już z podwyżkami ).
To, że firmy zawyżają ceny na oprogramowanie jest spowodowane tym, że nie ma jeszcze należytej konkurencji na tym rynku - jak kolejne firmy będą wytwarzać takie programy to coraz lepsza będzie sytuacja cenowa. Można to już zauważyć w dziedzinie pakietów biurowych, gdzie MS musiał zacząć opuszczać ceny i oferować korzystniejsze licencje dla studentów, czy nauczycieli - wraz z pojawieniem się alternatyw/konkurencji zaczęto dostosowywać ceny do potrzeb i możliwości użytkowników. Nie zmienia to jednak faktu, że żadna firma nie będzie chciała tworzyć takiego oprogramowania za darmo, jeżeli nie będzie w stanie na tym zarobić ( choćby oferując płatne szkolenia i wsparcie ). Ceny za oprogramowanie będą więc nadal zależne od sytuacji rynkowej - jak wiele kopii programu uda się sprzedać i jakie będą koszty wytworzenia i utrzymania danego projektu.
druga sprawa:
Wykształcenie dobrego programisty nie jest tanie - koszt oprogramowania i sprzętu do sprawa drugorzędna, dobry programista po prostu umie programować. Nauczenie się tego to nie jest tydzień z książką, "jak programować w c++", tylko lata nauki i praktyki (przede wszystkim praktyki). Dopiero po tym czasie można powiedzieć, że ktoś umie programować, co znaczy tyle, że swoją wiedzę i umiejętności w innych dziedzinach nauki umie przetłumaczyć w jak najlepszy i najefektywniejszy sposób na język bezpośredni lub pośredni zrozumiały dla komputera. To co czyni programistę cennym dla pracodawców ( tych zajmujących się poważnymi projektami ) to nie tylko sama ta umiejętność, ale również fachowa wiedza z innych dziedzin, które dany pracownik umie przenieść do świata instrukcji procesora.
i trzecie ostatnie:
Gdyby jedna firma miała kupić program za mln dolarów, a inne mogłyby sobie go swobodnie skopiować i wykorzystywać to nikt nie chciałby być tą pierwszą. Nikt by nie chciał kupować programów, a co za tym idzie rozwój by był zahamowany. Dzięki sytuacji jaka jest teraz żadna firma nie musi ponosić całkowitych kosztów wytworzenia programu, co za tym idzie może na ten program w miarę szybko zarobić.
Acha, jeszcze odnośnie nie wpuszczania policji - jak mają nakaz i potwierdzą, że jesteś w mieszkaniu (wystarczy, że się sąsiadów spytają) to mogą posunąć się nawet do wyważenia drzwi i nie dostaniesz za to żadnego odszkodowania, gdyż nie otworzyłeś jak grzecznie prosili ( zanim to zrobią zazwyczaj trochę podzwonią i pokrzyczą, aby mieć pewność, że Ciebie obudzili ).
Jeżeli masz wątpliwości co do ich uprawnień zawsze można zadzwonić przy nich na komisariat i prosić o potwierdzenie ich legitymacji. Tłumaczenie, że każdy może się za policję podać i wydrukować legitymację nie pomoże.
No i nie obchodzi ich w czyim mieszkaniu przebywasz, jeżeli mają nakaz, a ty jesteś w środku to mają prawo to mieszkanie przeszukać i zebrać odpowiednie dowody ( jeżeli podejrzewają cie o popełnienie jakiegoś przestępstwa ).
NDyA:
Hmm w dużej mierze się z Tobą zgadzam, napisałeś tak mądrze i tak drobiazgowo w kwestii tworzenia oprogramowania. Tylko wytłumacz teraz naprawdę idiotyczne prawo, które pozwala na pobranie z internetu filmu, którego produkcja kosztowała 100 mln. dolarów (jedynie nie wolno go rozsyłać dalej), a zabrania takiego samego pobrania programu, którego stworzenie kosztowało np. 1 mln dolarów (100 razy mniej).
Gdzie tu logika tego chorego prawa? Ciekawe, jaki na to znajdziesz argument. Oto dowód, że prawo jest upośledzone w bardzo dużym stopniu i wymyślane przez takich samych niedorozwiniętych ludzi z wodogłowiem. Skoro to wszystko tyle kosztuje, to być może niedługo za każde uruchomienie legalnie kupionego programu trzeba będzie wrzucić monetę (a raczej banknot o dużym nominale). Wszystko na tym świecie próbuje się ograniczyć, więc niedługo już sam zakup nie wystarczy i powstanie jeszcze głupsze prawo, które będzie karać za używanie kupionego programu, ale ze złamanym zabezpieczeniem przymusu zapłaty za każde uruchomienie. Rządowe "osły" robią co chcą i wszystko mogą ustanowić - bez konsultacji ze społeczeństwem (wybory zaś to żadna konsultacja, tylko chińska ruletka i obiecanki-cacanki).
A co do napadu przez policję to teoria - teorią, a praktyka - praktyką. Sąsiedzi poinformują, że jestem w domu? A sąsiedzi nic nie muszą wiedzieć. I podkreślam ponownie - mogę być głuchy/nieobecny/głęboko śpiący (odpowiednie skreślić) i nie słyszeć ich walenia do drzwi i krzyczenia "OTWIERAĆ!". Błazenada i tyle. Prawo należy zmienić po prostu tak, aby na własny użytek można było kopiować z internetu dosłownie WSZYSTKO i to podkreślam - bez wyjątków.
pppp:
do gimnazjum nigdy nie chodziłem, bo jeszcze długo nie istniało coś takiego. Jeśli jest się dość sprytnym to skończy się na pier... prawa - a nie odwrotnie! Tylko trzeba kombinować PRZED szkodą, a nie PO niej.
Jeszcze mały dodatek, tym razem w temacie :D
Oczywiście zdarza się, że takie naloty policji mają sens, a nawet są pożyteczne i je popieram, ale tylko w przypadku podejrzenia, że ukrywa się tam NAPRAWDĘ groźny przestępca, taki który bardzo napsuł innym życie i krzywdził w sposób psychiczny, fizyczny bądź nawet gdy okradł staruszkę z emerytury 1000 zł!
Ale traktować ściągaczy mediów w celach prywatnych, biednych studentów jak przestępców, to - brak mi słów.
Z muzyką i filmami jest tak, że nie są one wykorzystywane w celach zarobkowych (przynajmniej przez zwykłych ludzi - kluby i sklepy za wykorzystywanie muzyki normalnie płacą). Nie ma zresztą dowodu, że ludzie gdyby nie ściągnęli danego utworu, kupiliby go w sklepie.
W przypadku programów działa to tak, że umożliwiają one określoną interakcję z osobą je użytkującą (tworzenie dokumentów, granie w grę, obróbka zdjęć). Oczywiście czasami podobny efekt można uzyskać stosując darmowe alternatywy - jednak w większości przypadków nie da się tego osiągnąć tym samym kosztem. Można więc już z większą pewnością założyć, że osoba jeżeli chce osiągnąć dany rezultat kupi dany program. Wtedy korzystanie z wersji bez ważnej licencji jest niemoralne, ale często niestety uzasadnione wygórowanymi cenami i głupotą producentów (zabezpieczenia DRM; brak dobrych wersji demonstracyjnych; model biznesowy skierowany jedynie na zysk, a nie trzymanie się standardów, rozwój i interoperacyjność). Często producenci popełniają te błędy, ale potrafią się uczyć, gdy pojawia się silna konkurencja (patrz. IE).
Do tego filmy i muzyka nie są projektami, które trzeba na bieżąco utrzymywać - artyści mogą zarabiać na wiele innych sposobów, nie tylko sprzedając albumy , a w programach trzeba poprawiać błędy, dostosowywać je do nowych systemów operacyjnych i generalnie ulepszać (co generuje ciągłe koszty). Utwory muzyczne i filmy po stworzeniu już nie są zmieniane, a dodatkowe koszty pochodzą jedynie z dystrybucji.
Generalnie uważam, że jeżeli coś nie jest wykorzystywane w celach zarobkowych to powinno być darmowe, a osoba korzystająca z danego programu/słuchająca muzyki/oglądająca film w ramach swojej wdzięczności mogłaby przelać pieniądze dla twórcy lub kupić wydany krążek. Problemem jest jedynie uczciwość ludzka i to ona powinna być tutaj kontrolowana.
Jeżeli chodzi o płacenie od uruchomienia to już coś takiego występuje i nazywa się software-as-service. Płaci się za każde wykorzystywanie programu, a nie zakup licencji na jego użytkowanie. Co prawda najczęściej te opłaty są agregowane do abonamentu na jakiś okres, ale to działa praktycznie tak samo. W niektórych przypadkach jest to nawet opłacalne (dla użytkownika - np. gdy potrzebujemy zrealizować jeden projekt, a nie chcemy kupować drogiego narzędzia/programu, jedynie z niego skorzystać), jedyne co jest potrzebne to odpowiednia konkurencja, aby ceny były sensowne.
Też nie podoba mi się ściganie studentów, ale póki co taką mamy sytuację na rynku oprogramowania. Jeżeli producenci nie zmądrzeją i nie zaczną udostępniać wersji edukacyjnych za darmo (pełna funkcjonalność - ewentualne środki uniemożliwiające sprzedawanie rezultatów pracy, np. znaki wodne na grafikach,wydrukach) to pojawią się za jakiś czas rozwiązania OpenSource o wystarczającej funkcjonalności, a oni stracą potencjalnych klientów w przyszłości.
Rekwirują całość, bo komu by się chciało wyciągać dysk, przecież nie policji... A że sprzęt lubi nie wracać, to inna sprawa.
Co do patroli, to widuję często. Przy akademikach właśnie.
Co do strony napisy.info i autora to trzymał bym się z daleka....