Może jestem przewrażliwiony i zbyt podejrzliwy ale wydaje mi się, że cały ten DBI to propagandowe przygotowanie do wprowadzenia cenzury netu tylnymi drzwiami - "dla dobra zagrożonych dzieci".
Takie akcje przedstawiają Internet jako coś groźnego i niebezpiecznego, przed czym władza musi chronić bezbronnych obwateli.
Moje podejrzenia wzbudziło zwłaszcza kierowanie tej propagandy do ludzi starych, którzy mają najmniejsze pojęcie o sieci ale wciąż mają prawo głosowania i legitymizowania "zwalczania zagrożeń" przez cenzurę do której starzy ludzie przywykli w PRL.
"Podczas tegorocznych obchodów DBI chcemy zwrócić uwagę na to, że wirtualny świat może być odkrywany wspólnie przez najmłodszych oraz ich rodziców czy dziadków. Dzieci mogą oswoić swoich dziadków z techniczną obsługą Internetu, dziadkowie zaś czuwają nad bezpiecznym i rozważnym poruszaniem się najmłodszych w sieci."
Nieslusznie nakierowane tylko na dzieci. To rodzice sa czesto rownie mocno niedoksztalceni. Beztroska uzytkownikow sieci jest zaiste przerazajaca.
Coz, jesli chca oddawac swoja wolnosc, dane, bezpieczenstwo, to prosze bardzo.
Problem w tym, ze robia to nieswiadomie, bo nie wiedza w temacie zbyt wiele, lub to olewaja. Nie mozna jednak zrobic z hipopotama ptaka ...