Takie rzeczy niestety nie w PL. Każdy z nas był zapewne świadkiem przynajmniej jednej "inwestycji drogowej", którą zaczynano od nowa bo pan in[b]rz[b] zapomniał o odcinku kanalizacji (przykład). U mnie w mieście jedną ulicę kopano 3 razy: po pierwszym przypomniało im się właśnie o kanalizacji (jakieś studzienki kanalizacyjne były nie podłączone), więc rozkopali połowę nowej nawierzchni, niszcząc przy tym drugą połowę (myśli ktoś że położyli nowy asfalt na całej nawierzchni? :p). Po ok. pół roku rozkopywali drugą połowę (nie pamiętam powodu, ale był równie durny), niszcząc wcześniej położoną nawierzchnię pierwszej połowy jezdni. Dalej nastąpił okres kilku lat oczekiwania na zrównanie stanu obu pasów jezdni (nie muszę chyba dodawać, że chodzi o stan niemal uniemożliwiający przejazd - swoją drogą czemu tylku u nas robi się drobi, które wytrzymują nietknięte góra 2-3 lata?