To zdanie mnie zdenerwowało:
"Zgodnie z dyrektywą to państwa członkowskie określają, kiedy i w jaki sposób może zostać
wydany nakaz sądowy przeciwko pośrednikowi. Aby procedura ta działała sprawnie,
przydatne mogłoby być wyjaśnienie, że nakazy sądowe nie powinny zależeć od ponoszonej
przez pośrednika odpowiedzialności. Ponadto z ustaleń zawartych w dokumencie roboczym
służb Komisji uzupełniającym niniejsze sprawozdanie wynika, że dostępne obecnie
instrumenty ustawodawcze i instrumenty o charakterze nieustawodawczym są
niewystarczające do skutecznego zwalczenia naruszeń praw własności intelektualnej
popełnianych przez internet. Z uwagi na fakt, że dzięki pełnionej przez siebie funkcji
pośrednicy są w stanie przyczynić się do zapobiegania naruszeniom popełnianym przez
internet i do ich zaniechania, Komisja mogłaby znaleźć sposób na ich większe
zaangażowanie."
Czyli w skrócie, pośrednicy (np. wyszukiwarki) nie są odpowiedzialni za naruszenia praw własności intelektualnej, ale w związku z tym, że zdaniem "fachowców", aktualne środki prawne są niewystarczające, należy prawnie uczynić ich odpowiedzialnymi.
Najlepsze co można zrobić w tej sytuacji, to nie kupować niczego od tego "przemysłu". Przynajmniej ja tak robię. Nie mam zamiaru finansować osób nazywających mnie złodziejem.
Dokładnie tak. Nie kupować dosłownie NIC i to z dwóch powodów: pierwszy przedstawił OkropNick, drugi jest jeszcze ważniejszy - bo każdy grosz od ciebie zostanie wykorzystany potem przeciwko tobie. Przede wszystkim na łapówki w Warszawie, Brukseli czy Waszyngtonie.
OkropNicku jestem tego samego zdania od dobrych 10 lat. Od tego czasu kupiłem 2 filmy, nielicząc gazet, z którymi były płyty.
Kiedyś kupowałem sporo filmów DVD, mam ich spora kolekcję do tej pory.
Jednak dawno przestałem bo to jakiś absurd żeby wydać 50 zł za film DVD i oglądać reklamy wody jurajskiej czy innego gówna przed filmem!! Przed każdym filmem DVD jest jakaś idiotyczna informacja o piractwie. Pytam po cholerę mam to oglądać skoro zapłaciłem za film a ten kto skopiował to i tak ma to w dupie albo wycina to z filmu w czasie ripowania.
A już szczytem absurdu był film Pachnidło. Kupiłem piękne dwupłytowe wydanie kolekcjonerskie za 70 zł. Włączam i oczom nie wierzę reklama kibli Wilroy & Boch przed filmem!!
No kur.. mać w gazecie za 5 zeta niech sobie będzie ale nie w wydaniu kolekcjonerskim za kilkadziesiąt złotych.
Gry to samo, kupuję za 70 zł rFactor i za każdym razem trzeba wkładać CD żeby zagrać. Po zgraniu obrazu iso i zamontowaniu do virtualCD nie działa. Wkurzyłem się i ściągnąłem cracka. To po jaka cholerę mam wydawać pieniądze i mieć gorzej niż użytkownik pirata?
Teraz mimo, że pracuję, zarabiam i stać mnie na znacznie więcej to stwierdziłem, że pierd..
Ściągam, muzykę bez DRMów, filmy bez reklam, i gry bez zabezpieczeń. Przynajmniej nie robią ze mnie debila za moje własne pieniądze.
Jeszcze lepiej. Jakiś ładny czas temu zauważyłem film z 1979r. Roc'nRoll High School, dodam, że jest to komedia/komerdia romantyczna, a tu na płycie za 120 pln. Gatunek - muzyczny, bo występują tam Ramonesi - jako aktorzy grjaący własne kwestie, kilka utworów itd oraz jako muzyczny to bez polskiego tłumaczenia.
Koszmar.
I dziwią się, że ludzie ściągają filmy z sieci.
To jeszcze nic. Gra STALKER Zew Prypeci wymaga aktywacji przez internet, którą przeprowadzić można RAZ. (!!!!),
Jeśli chcemy grę odinstalować trzeba ją zdezaktywować, jeśli chcemy ją znowu wgrać trzeba ją ponownie aktywować, ale można to zrobić wyłącznie na tym samym sprzęcie. Jeśli zmodernizujemy komputer, albo zmienimy należy kupić kolejny egzemplarz gry, bo posiadanego aktywować się już nie da.
Oczywiście na okładce nie ma o tym ani słowa (chociaż powinno) i nie jest to jakoś specjalnie podkreślone w instrukcji, więc pewnie sporo osób się nabrało, a przy zmianie komputera musiało zostać piratami. Przecież nikt nie będzie kupował nowej gry tylko dlatego że sobie zmieniło komputer. Większość znanych mi ludzi pobiera cracki z internetu by móc grać bez cd/dvd.
"W celu pobudzenia innowacyjności i kreatywności niezbędne jest znalezienie skutecznych środków egzekwowania praw własności intelektualnej"
chyba w celu zabicia kreatywności i innowacyjności... :) jeśli ktoś tego nie rozumie proponuję posłuchać jednego z popularnych programów radiowych (na "r" albo na "z"). tam kreatywność artystyczna wylewa się strumieniami na okrągło, przez calutki dzień :D
tfu! co ja piszę przez cały miesiąc - w kółeczko. do znudzenia.
już po dwóch dniach człowiek o nieco bardziej wrażliwym słuchu zarażony tą kreatywnością w swym kreatywnym uniesieniu pragnie jedynie zmienić kanał (ewentualnie wyłączyć pudło).
i pomyśleć, że miałbym za to jeszcze płacić... nawet wtedy gdy nie słucham.
i pomyśleć, że za wszelkie odstępstwa od wyżej opisanej "kreatywnej" normy, którą zwyczajnie wypadałoby nazwać wszędobylskim, artystycznym chłamem mieliby dziś płacić nie tylko ci którzy zatykają uszy ale i producenci stoperów do uszu, środków higienicznych i czapek.
"Może to starość, ale czuję, że szanse na odkrycie tego, co jest grane, są tak znikome, że można tylko powiedzieć "chrzanić sens" i robić swoje. ..." - Douglas Adams
Szkoda mi czasu na komentowanie kolejnych brain fart-ów w sprawie praw autorskich, czy podejścia do klientów.