papierowy indeks to miła rzecz. teraz jak "po latach" oglądam moje indeksy to jest co wspominać ;) jednak pamiętam, że na studiach (w sesji) to było straszne: ściganie profesorów i doktorów po wpisy, zwłaszcza po wpis z oblanego egzamu :)
O tak.... Ja tam zawsze zdawalem, ale w czasie sesji to polowanie na profesorow to masakra. Zawsze ustawialy sie kolejki po wpisy - szczegolnie jak miedzyczasie byla jeszcze ustna dopytka... Najgorsze jak profesor pisal piorem. Nieraz potrafil zapackac druga strone. Oczywiscie karta wpisow czesto sie niszczyla na zgieciach. Ehh. To byl czas. Ale na dyplomie ktory dostalem mam wypisane oceny wiec zle nie jest.
No i zbawienie przychodzi ;) ... mam dość papierowego indeksu ... wieczne problemy z wpisami, bieganie i błaganie o wpis. Mam za przeproszeniem gdzieś tradycję jaką jest indeks papierowy. Niestety ale w związku z tą tradycją miałem wiele nieprzyjemności (jak chociażby zagubienie indeksu i przez to brak stypendium). Trzeba iść do przodu - e-indeks się przyda :)
Jednak papier to papier, jest sentyment i tyle. Jak dorosnę to przynajmniej będę mógł pokazać swoim dzieciom, że nie zawsze było tak łatwo z tym zaliczaniem :) no i wspomnienia wykładowców z którymi się miało zajęcia, ich wpisy i oceny. Myślę że z e-indeksem nie będzie już to samo!!!
Biorąc po d uwagę archaiczne oprogramowanie w Polsce i na wielu uczelniach, indeksy elektroniczne pewnie zaczną znikać. Bo jak znam naszą biurokracje wprowadzą konsole do gier(czytaj pc z windowsem) do opsługi tak poważnego przedsięwzięcia. Bo przecież urzędnicy muszą zarobić, więc muszą sprzedać produkt w którym mają udziały, lub wręcz własne firmy które go sprzedają.
No lepiej dać pani z dziekanatu linuksa i niech się kobitka zastanawia co i jak zrobić ;) ... wtedy indeksy na pewno nie będą znikać ;). Przez te tradycje Polaków jesteśmy niestety 100 lat za murzynami ...
ja tam wole elektroniczny indeks... stanie w kolejkach do szanownych profesorow, bieganie za nimi po calej Uczelni, koczowanie
pod dziekanatem, to po prostu masakra... Poza tym pewnie nie musialbym odwiedzac dziekanatu az tak czesto..a jak dla mnie im mniej wizyt, tym lepiej... Widac ze nie studiujecie, tudziez macie na uczelni jakis super ludzi, co bardzo sa mili i otwarci dla studentow....
Podejscie (najczesciej) kobiet w dziekanatach do studentow pozostawia zwykle wiele do zyczenia. One traktuja kazda wizyte jako niechcianego petenta ktory znow cos chce. Im starsza baba siedzi tym gorzej dla studentow. Czesto bywalem w dziekanacie po rozne kwitki i kobieta z geba na mnie skakala bo nie miala czasu. Siedziala za to z kawa przy komputerze i... ukladala pasjansa.
Oczywiscie pewnie znajda sie uczelnie gdzie dziekanat jest przyjazny, ale to maly procent jest. Generalnie tam z pokolenia na pokolenie przechodzi fakt ze to uczelnia jest dla studentow, a nie stucenci dla uczelni. Poza tym kobiety w dziekanatach czesto kreuja swoj swiat - tzw underground :)
Leonsjo czytaj artykuł a potem się wypowiadaj. Nie tylko my to chcemy wprowadzić wiele krajów już od dawna ma elektroniczne indeksy. Osobiście wolałbym papierowe, bo jednak lepiej wrócić kiedyś w przyszłość z dziećmi i powspominać.