To będzie prawdopodobnie przełomowa sprawa ponieważ jeśli osoba która wypozycjonowała stronę (nie włamując się na nią tylko korzystając z technik wyszukiwania które udostępnia google) pod danymi słowami uznajwanymi za obrażliwe zostanie skazana prawomocnym wyrokiem to za współudział defakto musi być pociągnięte również medium czyli google.pl - analogia jeśli prezenter powie w danej stacji telewizyjne np tvkwwx to stacja i prezenter zostaną ukarane? prawda. Kolejny paradoks to czy wypozycjonowanie danego słowa pod którym będzie strona x jest prezentacją publiczą? przecież przed komputer zwykle siedzi jedna osoba. Kolejny paradoks to czy osoba która wpisała owe obraźliwe słowo i po wyświetleniu danej strony pod tym słowem ta osoba wejdzie na nią to też jest współwinna znieważenia? No i na koniec paradoks paradoksu (bo jest coś takiego) "czy jest coś możliwe z niemożliwością niemożliwego którego przyczyną jest możliwość niemożliwego którego przyczyna możwliwości możliwości niemożliwego niemożliwego które..." jak to by programista określił wyrażenie rekurencyjne.
Sytuacja była by jasna gdyby ten ktoś wykupił boks sponsorowany...
Przykre jest że otoczenie prezydenta (no właśnie i teraz mam dylemat czy mam napisać z małej czy z dużej litery?) "Prezydenta" i sam Szanowny Pan Prezydent nie ma dystansu do własnej osoby. Osoby potrafiące się śmiac z samych z siebie uchodzą za bardziej inteligentne i błyskotliwe a tym samym budzą większe zaufanie i sympatię (jest to opinia psychologów niż moja).
Sytuacja podobna jest do tej gdzie do Szanownego Pana Prezydenta krzyknął ów jeden człowiek "spieprzaj dziadu" i został zatrzymany a ja gdzieś widziałem w dziale humory rysunek z chmurkami (teraz już nie pamiętam gdzie) i wyglądało tak "zatrzymali kolesia który wykrzykiwał do głowy pewnego państwa "odejdź młody człowieku" potem się tłumaczył ten koleś w osobnej chmurce ja krzyczałem do innego kurdupla. Hmmm ja też nie jestem wysoki i niezamierzam nikogo oskarżać że wyśmiewa się z kurdupli :)
Niestety w niektórych sytuacjach, mimo wszelkiej niechęci do aktualnej głowy państwa, nie można jej nic zarzucić. z jednej strony policja traci czas na bzdury, a z drugiej - głowa państwa to głowa państwa = autorytet [przynajmniej w teorii:) ], więc nie można pozwalać na takie ustrojstwa :)
A ja mam poważne wątpliwości czy sprawca nie jest algorytm googla bo to on przyczynił się do znieważenia. Druga sprawa to udowodnienie ze spreparowanie linka to przestępstwo i jest równoznaczne z obrazą, bo samo stworzenie linka nie wg mnie nie jest obraza bo jest ono dopiero w momencie interpretacji przez algorytm i równie dobrze winny może być algorytm a co za tym idzie google bo to google przyczynia się do upublicznienia tej informacji. Generalnie jak dla mnie wniosek z tej sprawy jest jeden prawo zupełnie nie nadąża za stanem faktycznym w dziedzinie nowych technologi
Nie jestem fanem obecnego Prezydenta, ale publiczne opluwanie demokratycznie wybranej głowy Państwa, kimkolwiek by ona nie była, jest przekroczeniem zdrowej krytyki. Tu nie chodzi o personę, ale o coś więcej. Nikt mu nie każe salutować przed obliczem jego wysokości - w ogóle nikt mu niczego nie każe; może wyłączyć TV albo wyjechać z kraju i ma po problemie. Dostanie wyrok w tej sprawie i będzie miał okazję zastanowić się nad zasadą kontrastowych porównań negatywnych.
Pierwsze miejsce w Google to nie jest miejsce publiczne???
No to chętnie obrażę tego prawnika sam na sam z kamerą TVP1 a "skutek w postaci powiązania jego osoby ze słowami obelżywymi" będzie zachodził tylko w głośnikach miliona telewizorów ludzi, którzy włączą ten kanał.
Kto by nie był prezydentem RP, są jakieś granice pokrętności wywodu, czyż nie??
Ale tu nie chodzi o spozycjonowanie tylko o to, że oskarżony napisał coś w stylu "{a href=adresprezydenta}obraźliwe_słowo{/a}" i umieścił to na ogólnodostępnej stronie (na inne googlebot nie wchodzi). Czy to twoim zdaniem nie jest publiczne znieważenie? Czym to się różni od napisania "Prezydent to ***"?
Nie chodzi o to jakie skutki ten napis spowodował w wynikach wyszukiwania tylko o sam napis, który kwalifikuje się jednoznacznie.