Chciałoby się powiedzieć: edukacja małych, odpowiedzialność rodziców, rozsądek dostawców treści.
A co mamy? Przygotowanie nauczycieli na poziomie dodawania zdjęć do fb, przygotowanie rodziców? na dwoje babka wróżyła; sam nie mam czasu, prawa i chęci pilnowania minutę po minucie mojej latorośli. Dostawcy: żyją z dostarczania treści lub usług.
Kwadratura koła, ale i tak pomysł popieram, bo wspiera rozwój wiedzy i umiejętności w dwóch obszarach. Życzę sukcesu!
To kto w takim razie ma takie akcje prowadzić skoro rząd umywa ręce? Rozwiązanie może i nie jest idealne, ale cel jest szczytny, a edukacja jest konieczna. Wystarczy pomyśleć na jakim etapie często kończy się wiedza nauczycieli od informatyki..