To prawda. Doce Google'a laduja sie nieznosnie dlugo i nie jest to wina komputera ani lacza. Na szybkim komputerze i laczu 7 Mb/s stosunkowo niewielki doc (kilkanascie stron A4, zero grafiki) laduje sie paredziesiat sekund. Co gorsza, uzytkownik nie widzi, ze ladowanie wciaz trwa, bo Google Docs oszukuje dzialanie przegladarki - nie swieci przycisk "stop", nie ma paska postepu u dolu, wiec z pozoru strona juz sie zaladowala w calosci. Wielokrotnie bylem nabierany, ze w docu nie ma slowa, ktorego szukalem. Tzn. laduje dokument, wciskam Ctrl-F, wpisuje slowo, Enter i okazuje sie, ze takiego slowa w nim nie ma! A wiem, ze jest, wiec sprawdzam czy dobrze wpisalem w okienku wyszukiwania - dobrze! Poniewaz do doca ma dostep kilka osob, przychodzi mi do glowy podejrzenie, ze ktos w czasie aktualizacji dokumentu usunal przez pomylke ten fragment... Wtedy zauwazam, ze dokument wciaz sie laduje! I mozna to zauwazyc tylko jesli popatrzy sie uwaznie na pionowy pasek przesuwu, ktory powoli sie kurczy, co oznacza, ze wysokosc strony nadal wzrasta.
Google Dosc nie nadaje sie do sensownej pracy.
borgis, ale to teraz już przecież nie są formaty Microsoftu. Teraz są to przecież formaty ISO (ISO/IEC 29500). Skleroza?