Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Komentarze:

  • ~osv

    Dziwne. Policja mając dostarczone odpowiednie wydruki sama na swoim sprzęcie może sobie sprawdzić pewne sprawy i potem podjąć niezbędne działania zmierzające do ustalenia oszusta. Ja znając prawo tak nigdy nie robiłem, bo przekroczyłbym swoje uprawnienia. Potem koledzy dziwią się, że nie jesteśmy lubiani. Trudno jest coś takiego komentować. Często w podobnych sprawach jestem osamotniony.

    16-12-2008, 18:37

    Odpowiedz
    odpowiedz
  • ~panAndrzej
    [w odpowiedzi dla: ~panAndrzej]

    Epilog

    Pan Andrzej otrzymał telefonicznie zgodę na niestawienie się w piątkowy wieczór na komendzie. Sprawa została ochoczo przez Policję umorzona. Wieczorem tą samą jezdnią pod prąd jechał radiowóz Straży Miejskiej. Pan Andrzej tego już nie widział. A przynajmniej tej wersji będzie się trzymał.

    11-12-2008, 17:07

    Odpowiedz
    odpowiedz
  • ~xmaster

    To proste, tym sposobem pokazują społeczeństwu - chcesz coś do nas zgłosić? Udowodnij że sam jesteś bez winy.
    Tum samym zmniejszy się ilość zgłaszanych przestępstw bo ludzie będą się bali o swoje piraciki, heh jednak nie taka głupia ta nasza Policja

    11-12-2008, 08:49

    Odpowiedz
    odpowiedz
  • ~panAndrzej

    Widziałeś jak policja łamie prawo? Widziałaś radiowóz jadący pod prąd? Jeśli nie masz nadwyżki wolnego czasu i dość cierpliwości udaj, że tego nie widzisz. Zagryź zęby prawego obywatela i ... olej sprawę.

    Pan Andrzej z Łodzi mając już dość ciągłego widoku radiowozów przekraczających prędkość (także w miejscach gdzie innym razem sami łapią na radar), nie zatrzymujących się na STOPIE (za to co jakiś czas stojących w pobliżu za rogiem i łapią cywilów STOP ignorujących), wreszcie jeżdżących pod prąd pod jego blokiem postanowił zareagować.

    Kilka lat wcześniej też zareagował. Napisał skargę do Komendanta. Policja sprawę rozpatrzyła. A jakże. W międzyczasie ciągając pana Andrzeja po komendach. Obiecywano, że sprawa zostanie gruntownie zbadana. I została. Pan Andrzej otrzymał pismo, w którym Policja stwierdziła, że co prawda funkcjonariusz kierujący oznakowanym radiowozem nie będącym wówczas pojazdem uprzywilejowanym jadąc pod prąc złamał prawo, ale ... tak naprawdę go nie złamał, gdyż miał ważne okoliczności. Czyli przysłowiowe zrobienie "z tata wariata".

    Po tych kilku latach kierując się złudną nadzieją, że może coś się zmieniło w przypadku identycznego zachowania - oznakowany radiowóz jadący pod prąd - znów napisał skargę.
    I znów dostał to na co "zasłużył".

    - Najpierw telefonicznie "zaproszono" mnie żebym osobiście się pofatygował, bo samo pismo wysłane nie wystarczy. - opowiada Pan Andrzej.
    Oświadczyłem, że już raz to przerabiałem. Też się stawiałem, marnowałem swój czas i pieniądze i sprawie łeb ukręcono i teraz już nie mam zamiaru przerabiać ponownie tego schematu zniechęcania obywateli do żalenia się na Policję. Poddaję się. Ja niczego nie widziałem, wycofuję się.

    W zamian pani policjantka prowadząca telefoniczną rozmowę pogroziła mu, że w takim razie jak sam nie chce, to ona mu przyśle wezwanie. Jeśli nie będzie chciał się stawić to będzie się musiał tłumaczyć.

    - Tak tak! Zręczne odwrócenie sprawy - skarżący się będzie oskarżonym! - zauważa z goryczą pan Andrzej.

    Kilka dni później pan Andrzej faktycznie otrzymałem wezwanie do stawienia się. Na odwrocie pouczenie, że jak się nie stawi to będzie doprowadzony siłą itp.

    - Termin wezwania - piątek, godz. 19. Chyba, po to żeby jeszcze bardziej upodlić człowieka - mówi pan Andrzej.

    Pan Andrzej zadzwonił pod podany na wezwaniu numer informując, że on się wycofuje i że nie chce już żadnej skargi podtrzymywać. Co usłyszał?

    - W takim razie także musi pan przyjść osobiście - poinformowała funkcjonariuszka.

    Nadal obstając przy tym, że ma już dość, że już wie jak to będzie pan Andrzej nalegał, żeby nie ciągać go już więcej.

    - Obiecałem, że już mam nauczkę kolejną, że już tak prędko nie ośmielę się zwrócić uwagi na nieprawidłowe zachowania policjantów - mówi pan Andrzej.

    - Skonsultuję się z przełożoną i zobaczymy, może uda się to załatwić bez pańskiej osobistej wizyty - powiedziała funkcjonariuszka

    Sprawa w toku. Pan Andrzej czeka na telefon. Być może nie będzie musiał piątkowego wieczoru spędzać na komendzie. Ceną świętego spokoju ma być obojętność na zauważone nieprawidłowości i łamanie prawa.

    Pan Andrzej znów przestał się dziwić ludziom, którzy wolą odwrócić głowę i nie widzieć.

    - Mam nadzieję, że ten błogi stan zobojętnienia utrzyma się we mnie dłużej niż kilka lat - mówi z goryczą pan Andrzej.


    -------
    Imię bohatera i miejsce akcji - ze względu na dobro pana Andrzeja - niekoniecznie muszą być prawdziwe.

    10-12-2008, 20:05

    Odpowiedz
    odpowiedz
  • ~romek

    niedługo jak będziemy chcieli iść do lekarza to będziemy musieli udowodnić że zdrowo się odrzywiamy i uprawiamy jakiś sport.

    to jest jakaś paranoja co sie dzieje w tym kraju, nawet unia nam nie pomoże

    10-12-2008, 17:35

    Odpowiedz
    odpowiedz
RSS  
Chwilowo brak danych. Sprawdź później :)