W erze złotych latte, awokado za pół wypłaty i gofrów z matchą w cenie biletu na PKP, człowiek naprawdę zaczyna się zastanawiać, czy można jeszcze zjeść coś pysznego, uczciwego i nie zbankrutować. Warszawa kusi smakami, ale często też drenuje kieszenie szybciej niż przelew za czynsz. No więc – czy gastro sztos i niska cena mogą iść w parze? Odpowiedź brzmi: tak, ale z głową! Trzeba tylko wiedzieć, jak czytać miasto i nie dać się złapać w pułapkę "ładnie wygląda, więc pewnie dobre". Bo nie zawsze ładne wnętrze znaczy, że za rogiem czeka gastro ekstaza. Czasem to tylko dobrze przypudrowany przeciętniak.
więcej