Polska Partia Piratów działa już "pełną parą"
Chcemy skończyć z prawem, które przeciętnego Kowalskiego traktuje jak potencjalnego przestępcę. Skończyć z prawem, które podporządkowuje życie ludzi interesom wielkich firm - mówią założyciele polskiej Partii Piratów, która od kilku tygodni jest pełnoprawną partią polityczną w naszym kraju. Czy Polacy oczekujący postępowych zmian w prawie, uwzględniających rozwój technologiczny oraz związaną z nim ewolucję społeczną, doczekali się w końcu swoich reprezentantów na polskiej scenie politycznej?
reklama
ciąg dalszy...
- Wybór był świadomy - wyjaśnia Błażej Kaczorowski. - Pomysł na taką nazwę sprawdził się w innych krajach, a i w Polsce udało się zarejestrować partię pod taką nazwą. Poza tym, w obecnych czasach, bez wyrazistego elementu przyciągającego uwagę, wzbudzającego zainteresowanie, nie da się zaistnieć. Taką funkcję pełni także w tym przypadku nazwa Partia Piratów.
Jednocześnie konotacje z procederem piractwa, które w mediach pojawia się zwykle w kontekście nielegalnego czerpania korzyści finansowych na twórczości innych, są niezamierzone. Partia Piratów zapewnia, że popiera wszelkie działania antypirackie, które służą eliminacji działań ponad literą prawa, co jednak nie oznacza, że popierają działania organizacji typu FOTA, ZPAV, czy ZAiKS, które - zdaniem P - wyrządzają realną szkodę zarówno twórcom, jak i odbiorcom.
PROGRAM POLITYCZNY - STAWIAMY NA EKSPERTÓW
Program polityczny Partii Piratów jest zapewne bliski sercu niejednego internauty, który chciałby mieć wolny, nieograniczony dostęp do dóbr kultury, a jednocześnie nie chce szkodzić interesom twórców, który chce w pełni korzystać z możliwości, jakie oferuje otwartość technologiczna i ma dosyć bycia traktowanym przez firmy oraz instytucje wykorzystujące archaiczne prawo, jako potencjalny przestępca, tylko dlatego, że korzysta z komputera, czy internetu.
Twórcy P skupiają się w obecnej chwili przede wszystkim na projektach zmian w prawie prasowym, autorskim i patentowym. Chcą także wyraźnych zmian w przepisach dotyczących informatyzacji administracji publicznej oraz szkół, w których priorytetem jest wprowadzenie otwartych standardów, o czym już wcześniej wspominaliśmy.
Partia Piratów jest poza tym przeciwna retencji danych, czyli zbieraniu i utrzymywaniu przez określony prawem czas zapisów danych, jak e-maile, rozmowy telefoniczne, SMS-y, czy wyniki wyszukiwania, pod pretekstem walki z przestępczością i zagrożeniem terroryzmu. Sprzeciwiają się również ograniczaniu anonimowości w internecie, która jest według nich elementarnym prawem każdego człowieka.
"Żyjemy w społeczeństwie, w którym istnieje szereg możliwości kontrolowania obywateli poprzez śledzenie i rejestrowanie poszczególnych jednostek i określonych grup. To, że wszyscy możemy być traktowani jak podejrzani o przestępstwo i z tego powodu wystawieni pod obserwację, przeczy filarom demokracji." - wyjaśniają piraci na stronach internetowych.
BABCIE TEŻ MOGĄ NA NAS LICZYĆ
Aby szerzej zaistnieć na scenie politycznej program Partii Piratów nie może się skupiać wyłącznie na dbaniu o niektóre potrzeby internautów oraz eliminacji nadmiernych, restrykcyjnych regulacji dotyczących nowych technologii. Czym zatem chcą przekonać do siebie starsze osoby, którym nie tylko trudniej nadążyć (nie tylko finansowo) za rozwojem technologicznym, ale również postrzeganiem świata w sposób taki, jaki robi to ówczesna młodzież?