Polska Partia Piratów działa już "pełną parą"
Chcemy skończyć z prawem, które przeciętnego Kowalskiego traktuje jak potencjalnego przestępcę. Skończyć z prawem, które podporządkowuje życie ludzi interesom wielkich firm - mówią założyciele polskiej Partii Piratów, która od kilku tygodni jest pełnoprawną partią polityczną w naszym kraju. Czy Polacy oczekujący postępowych zmian w prawie, uwzględniających rozwój technologiczny oraz związaną z nim ewolucję społeczną, doczekali się w końcu swoich reprezentantów na polskiej scenie politycznej?
ciąg dalszy...
Podczas konferencji Błażej Kaczorowski wspomniał również o innym, niezwykle ważnym elemencie społeczeństwa informacyjnego, jakim jest komunikacja na linii urząd-obywatel. Zdaniem lidera P komunikacja ta czasami jest możliwa przy wykorzystaniu internetu, ale w wielu przypadkach jest ograniczona poprzez narzucanie petentowi konieczności korzystania z, wciąż drogiego, podpisu elektronicznego. Tworząc społeczeństwo informacyjne nie możemy - według Kaczorowskiego - narzucać kosztów, tym bardziej, że zalety komunikacji elektronicznej są na tyle duże, iż warto poszukać innego, tańszego lub całkiem bezpłatnego rozwiązania. Systemu, który sprawi, że komunikacja elektroniczna będzie głównym kanałem komunikacji i załatwiania spraw pomiędzy urzędem i obywatelami.
Lider P poruszył także temat wyborów przez internet. Zdaniem Partii Piratów obecna technologia jeszcze nie pozwala na ich wprowadzenie, przede wszystkim ze względu na wciąż zbyt słabe zabezpieczenia, które mogłoby umożliwić m.in. sfałszowanie takich wyborów.
TPB NATCHNIENIEM DO POWOŁANIA PARTII PIRATÓW
Początki powstania polskiej Partii Piratów sięgają połowy roku 2006. Wtedy to w internecie zawrzało na wieść o zamknięciu przez szwedzką policję największej na świecie wyszukiwarki torrentów - The Pirate Bay (TPB). Sprawa była o tyle ciekawa, że zamknięcia serwisu dokonano zanim operatorom serwisu udowodniono jakąkolwiek winę. Co więcej, podstawą działań szwedzkiej policji nie był interes obywateli tego kraju, ani egzekwowanie prawa tego kraju, tylko interesy... amerykańskich koncernów medialnych. Afera ta stała się natchnieniem dla Błażeja Kaczorowskiego do założenia Partii Piratów w Polsce.
Piracki ruch w Polsce stawiał swoje pierwsze kroki organizując pomoc prawną, wspólnie ze współpracującą kancelarią prawną, dla ofiar różnych policyjnych nalotów na użytkowników internetu, pozwanych za posiadanie treści objętych prawem autorskim, które to zostały np. pobrane z internetu poprzez sieci P2P. Partia Piratów od wielu miesięcy aktywnie komentuje kontrowersyjne działania policji i przedstawicieli koncernów medialnych na terenie Polski. Organizacja ta bierze także udział w publicznych debatach na temat kształtu prawa, czy sposobu korzystania z nowych technologii i dóbr kultury przez społeczeństwo.
Zbieranie ponad 1000 wymaganych przez prawo podpisów trwało blisko półtora roku. W sumie polscy piraci uzbierali około 1200 podpisów - najwięcej, bo ok. 300 udało im się zebrać wśród młodych ludzi biorących udział w Przystanku Woodstock. Ostatecznie wniosek o rejestrację Partii Piratów trafił do sądu na początku października 2007 r., a sąd dokonał wpisu 29 listopada 2007 r.
- W polskim parlamencie nie ma siły politycznej, która reprezentowałaby interesy internautów - mówi Błażej Kaczorowski. - Istnieją w Polsce organizacje i stowarzyszenia, które jednak nie są w stanie podnieść pewnych spraw do rangi problemu politycznego. Chcemy zmusić polityków do zajęcia stanowiska w sprawie społeczeństwa informacyjnego, w sprawie praw autorskich, w sprawie patentów, czyli problemów, o których się publicznie nie dyskutuje, a które uważamy za ważne. Czujemy w sobie chęć przeprowadzenia pewnych reform w prawie, które zdezaktualizowało się poprzez to, że pojawiły sie nowe technologie i człowiek otrzymał dzięki nim nowe możliwości.
Dlaczego wybrali dosyć kontrowersyjną nazwę, przez niektórych uważanych nawet za synonim przestępcy komputerowego?