Social media stają się coraz ważniejszym kanałem komunikacji z wyborcami i miejscem debaty politycznej. W trakcie trwającej właśnie kampanii politycy zaczynają zdawać sobie sprawę, że obecność w sieci pozwala na szybki, tani i nieograniczony kontakt z wyborcą. Jednak nie wszyscy potrafią ten potencjał tkwiący w mediach społecznościowych umiejętnie wykorzystać.
reklama
Polscy politycy coraz częściej zaczynają zdawać sobie sprawę z popularności internetu i jego ogromnego potencjału. W przeciwieństwie do telewizji, prasy czy radia, tutaj mogą mieć nieograniczony wręcz dostęp do interesującej ich grupy odbiorców oraz niereglamentowany "czas antenowy". Bez wielkich nakładów finansowych, korzystając z najpopularniejszych serwisów społecznościowych, mogą zbudować szeroki zasięg swoich działań poprzez aktywizację odbiorców i ich późniejsze zaangażowanie. Z jednej strony mamy więc wolność słowa i możliwość formowania swoich myśli bez ingerencji osób trzecich, z drugiej - wyborcę, który decyduje, czy chce mieć bezpośredni kontakt z tym, co napisał polityk i czy chce podjąć z nim interakcję poprzez dodanie komentarza otwierającego dyskusję. Dzięki temu burzona jest bariera między wyborcą a politykiem, którą do tej pory można było częściowo przekroczyć jedynie na wiecach wyborczych. To tłumaczy stale rosnącą aktywność polityków w social mediach.
Kampania wyborcza póki co toczy się jednak nadal dosyć wolno i to głównie w telewizji oraz outdoorze. Nie oznacza to jednak, że w mediach społecznościowych brakuje aktywności kandydatów na posłów i senatorów. Szczególnie widoczna jest ekspansja polityków z lewej strony sceny politycznej. Hitem internetu ostatnich dni jest piosenka wyborcza kandydata Sojuszu Lewicy Demokratycznej Łukasza Naczasa, która stylistycznie nawiązuje do teledysku ze słynnymi "Aniołkami Napieralskiego". Sam polityk intensywnie korzysta z kanałów social media, a zwłaszcza popularnych mikroblogów. Posiada również swój profil na Facebooku, a także kanał na YouTube. Kandydat SLD buduje tym samym wizerunek młodego, nowoczesnego i otwartego polityka, którego mają "polubić" przede wszystkim właśnie ludzie młodzi.
Innym przykładem jest postać Bartosza Arłukowicza, który jest jednym z najaktywniejszych użytkowników social media wśród polityków. Jako jeden z pierwszych zaczął korzystać z Google+, aktywnie działa też na Facebooku, nie ograniczając swojej komunikacji tylko i wyłącznie do życia politycznego. W dużym stopniu właśnie dzięki aktywności w social mediach Arłukowicz zyskał status celebryty politycznego. Potwierdzeniem tego były emocje internautów i tysiące komentarzy w sieci wywołane jego słynnym transferem do Platformy Obywatelskiej.
Biorąc pod lupę natomiast działalność samych partii politycznych w social media, nie można nie wspomnieć o oficjalnej stronie na Facebooku Platformy Obywatelskiej, którą obserwuje ponad 16 tysięcy użytkowników. Co ważne, działania najpopularniejszej partii to nie tylko jednostronna komunikacja, ale również narzędzia aktywizujące społeczność, czego przykładem jest ostatnia gra „Platformuła” zaprojektowana specjalnie na czas kampanii wyborczej. W przypadku Sojuszu Lewicy Demokratycznej czy Prawa i Sprawiedliwości brakuje natomiast wspólnej platformy komunikacji. Nacisk położono widocznie na okręgi lokalne czy samych polityków.
Na Facebooku znajdziemy również prywatne profile m.in. europosła Marka Migalskiego, posłanki Joanny Kluzik-Rostkowskiej, ministra sprawiedliwości - Krzysztofa Kwiatkowskiego, posła Adama Szejnfelda czy wreszcie oficjalną stronę rzecznika rządu – Pawła Grasia. Każdego z wymienionych polityków obserwuje od kilkuset do kilku tysięcy użytkowników mniej lub bardziej zainteresowanych dyskusją z nimi. Na tych profilach dominują jednak głównie zaproszenia na konferencje czy spotkania z wyborcami, promocje artykułów na blogach, czy wreszcie krótkie i niezbyt liczne komentarze dotyczące bieżących spraw. Trudno nie odnieść wrażenia, że większości tych działań brakuje pomysłu, polotu oraz prawdziwego zaangażowania samych polityków, którzy niezmiernie rzadko sami biorą udział w dyskusji z użytkownikami.
Sama obecność w mediach społecznościowych to zdecydowanie za mało - z tego kanału trzeba korzystać umiejętnie. Nie możemy zapomnieć, że młodzi ludzie regularnie korzystający z tego typu serwisów są często negatywnie nastawieni do życia politycznego w Polsce i trudno się dziwić, że nie zawsze kampanie wizerunkowe polityków spotykają się z pozytywnym odbiorem. Internauci szczególnie wyczuleni są właśnie na fałsz i brak pomysłu na obecność w sieci. Najczęstszym błędem jest więc nieprowadzenie profilu przez samego polityka (np. profil Jarosława Kaczyńskiego), niska, a czasami zerowa częstotliwość wpisów (np. profil ministra rolnictwa – Marka Sawickiego) czy wreszcie brak interakcji z użytkownikami (np. profil prezydenta Bronisława Komorowskiego). A przecież social media to głównie interakcje i powstające na ich podstawie relacje międzyludzkie. Przed politykami jeszcze sporo więc pracy. Szczególnie wśród tych reprezentujących starsze pokolenie, dla których nowe technologie i nowe media nie są do końca zrozumiałe. Mimo to należy docenić fakt, że część z nich decyduje się na ten "wizerunkowy eksperyment" i próbuje z lepszym lub gorszym skutkiem prowadzić tego typu działania. Być może wyborcy to docenią.
Maciej Dutkowski
Community Manager
Agencja interaktywna MRM Worldwide
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|