Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Dwóch na trzech ankietowanych stwierdziło, że byłoby skłonnych płacić za filmy i muzykę w sieci. Warunek - szeroka i tania oferta. Przedstawiciele przemysłu rozrywkowego odpowiadają, że najpierw musi zmniejszyć się skala piractwa.

robot sprzątający

reklama


Wydaje się, że impas w walce między internautami a przemysłem rozrywkowym będzie trwać nadal. Ci pierwsi najchętniej nie płaciliby w ogóle, ci drudzy pobieraliby opłaty za wszystko, co się da. Kompromisem byłoby umożliwienie pobierania filmów, muzyki czy odcinków seriali za rozsądne pieniądze, do tego bez reklam i zabezpieczeń DRM. Jak się okazuje, użytkownicy internetu byliby gotowi takie rozwiązanie zaakceptować. Inaczej sprawa się ma z przedstawicielami branży muzycznej czy filmowej.

Badania przeprowadzone na grupie 7 tysięcy australijskich respondentów, którzy przyznali się do pobierania chronionych materiałów z sieci p2p, wykazały, że 66,4 proc. z nich byłoby gotowych płacić za pobierane obecnie treści, gdyby tylko odpowiednio tania i szeroka oferta była dostępna.

Ile internauci byliby gotowi zapłacić za treści w sieci?

1 dolara za odcinek serialu, 2 dolary za film oraz 50 centów za utwór muzyczny (1 AUD = 2,92 PLN) - podaje news.com.au, który razem z CoreData przeprowadził badanie.

>> Czytaj też: IFPI: Prawo ogranicza piractwo, ale przychody dalej spadają

Kwoty nie wydają się wysokie, jednak gdyby były pobierane, to wytwórnie muzyczne czy filmowe miałyby przynajmniej jakikolwiek przychód z tytułu tego, że ich dzieła są masowo rozpowszechniane w internecie.

Dabid Crafti, szef Australijskiej Partii Piratów, jest zdania, że wyniki badań pokazują frustrację konsumentów. Żyją oni w szybko zmieniającym się świecie, oczekując, że biznes będzie za nimi nadążał. Jak jednak widać, nie jest to takie łatwe, do tego bowiem potrzebna jest zmiana myślenia i oceny pewnych zjawisk. Dodał on także, że winne takiej skali piractwa są m.in. surowe obostrzenia w sprzedaży filmów czy muzyki - ograniczenie możliwości kopiowania bądź odtwarzania tylko na jednym wybranym urządzeniu skutecznie odstraszają klientów od legalnych sklepów.

>> Czytaj też: MP3 bez DRM są "brudne". Wiedziałeś?

Sonda
Czy byłbyś/-abyś skłonny/-a zapłacić za filmy i muzykę w internecie?
  • Tak
  • Nie
  • Nie wiem
wyniki  komentarze

Pogląd ten częściowo podziela Neil Gane, dyrektor wykonawczy antypirackiej Australian Federation Against Copyright Theft. Jego zdaniem takiego właśnie modelu - dostępnych w niskiej cenie i dobrej jakości filmów czy muzyki - chcą także firmy z branży rozrywkowej. Pracują nad nowymi modelami dystrybucji swoich produktów, jednak ich działania są niweczone przez osoby korzystające z darmowych źródeł. W takiej sytuacji skuteczna konkurencja z darmowymi serwisami nie jest możliwa.

Najpierw konieczne jest ograniczenie skali piractwa, uważają przedstawiciele wytwórni, a dopiero potem możliwe będzie wprowadzenie nowych modeli dystrybucji. Problem polega tylko na tym, że taka sytuacja to błędne koło - brak odpowiedniej oferty powoduje nielegalną wymianę plików, co z kolei uniemożliwia wprowadzenie nowych rozwiązań. Neil Gane dodał także, że proponowane przez internautów ceny są całkowicie nierealne, gdyż nie będą w stanie pokryć kosztów produkcji. Zapomniał on chyba jednak, że stacje telewizyjne czy wytwórnie zarabiają także na inne sposoby - sprzedaż gadżetów, reklam czy product placement.

Walka z internautami już w kilku krajach się rozpoczęła - Szwecja, Francja, Korea Południowa czy Finlandia to tylko niektóre przykłady. Jeśli widoczne będą efekty, możliwe będą dalsze kroki ze strony przemysłu rozrywkowego. Historia jednak wielokrotnie pokazała, że internauci znajdą wyjście z prawie każdej sytuacji.

>> Czytaj też: Śledzenie śledzących, czyli zabawa w kotka i myszkę


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              

Źródło: news.com.au