Największe sklepy online przeszły na sprzedaż plików MP3 bez zabezpieczeń antypirackich, ale w plikach umieszczają informacje na temat nabywcy i transakcji - informuje TechCrunch. To może ułatwiać śledzenie plików w sieciach P2P i w przyszłości powrót DRM. Największy problem w tym, że sklepy nie informują uczciwie o tej praktyce.
W ubiegłym roku nawet przedstawiciele RIAA - organizacji znanej z ostrych działań antypirackich - przyznali, że technologie DRM są martwe. Najwięksi sprzedawcy zrezygnowali z rozwiązań, które w walce z piractwem nie pomagały, ale potrafiły utrudniać życie "legalnym" nabywcom. Wydawało się, że rynek odetchnął od zbyt ostrych rozwiązań antypirackich.
Z informacji serwisu TechCrunch wynika, że radość jest przedwczesna. Według jego informacji sprzedawane pliki MP3 zawierają w swoim kodzie takie informacje, jak nazwa nabywcy oraz/lub numer identyfikacyjny transakcji. Są one dodawane do pliku przed przekazaniem go użytkownikowi. Można je znaleźć w kodzie pliku, jeśli ktoś wie, jak szukać. Dowody na funkcjonowanie tej praktyki można zdobyć, porównując dwa pliki zakupione u tego samego dostawcy.
Nie wszystkie sklepy sprzedają takie "brudne" pliki MP3. Przykładowo pliki od Napstera są "czyste", ale Walmart, iTunes i Lala dodają do plików wspomniane informacje.
TechCrunch powołuje się na informacje od anonimowej osoby zatrudnionej w przemyśle muzycznym. Według niej niektóre wytwórnie chcą wykorzystać "brudne" pliki do opracowania nowych narzędzi antypirackich. Rozwój nowych usług muzycznych "w chmurze" będzie umożliwiał wyłączenie opcji odtwarzania plików, w których "znak wodny" nie będzie się zgadzał z nazwą użytkownika (źródło: Michael Arrington, How "Dirty" MP3 Files Are A Back Door Into Cloud DRM).
To jednak nie jest najgorsze. Sprzedawcy muzyki mają prawo umieszczać różne znaczniki w plikach, mają prawo stosować ograniczenia DRM. Po raz kolejny jednak takie rozwiązania stosowane są w sposób nie całkiem uczciwy.
Problem w tym, że nabywcy muzyki w Walmart lub iTunes nie są w ogóle informowani o zamieszczaniu informacji o transakcji w pliku. Nie ma o tym słowa ani w reklamach muzyki, ani w dokumentach opisujących warunki świadczenia usług. Wydaje się, że konsument powinien być poinformowany o tym, iż sklep zapisuje związane z nim dane w jakimś pliku. Powinien też wiedzieć, że kupione przez niego pliki nie są całkowicie pozbawione zabezpieczeń antypirackich. Konsument powinien móc dokonać wyboru pomiędzy sklepem sprzedającym zwykłe i "brudne" pliki MP3.
Inna sprawa, że trudno sobie wyobrazić, aby przy kupnie zwykłej płyty CD potajemnie notowano na okładce nasze nazwisko i dane transakcji. Po raz kolejny należy podkreślić, że samo ograniczanie piractwa nie musi być złe. Powinno się jednak odbywać w sposób przejrzysty i uczciwy, z czym wydawcy muzyki wciąż mają problem.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|