Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Antypirackie organizacje Danii nie kwapią się z publikacją stanowiska w sprawie złamania zabezpieczeń DRM przez Henrika Andersona. Mężczyzna dokonał tego w zakupionych przez siebie plikach z muzyką i filmami, by móc z nich korzystać na różnych urządzeniach, po czym - zdając sobie sprawę, że łamie duńskie prawo - zgłosił ten czyn organizacjom antypirackim do oceny. Nie doczekawszy się reakcji, chce sam siebie oddać w ręce policji.

Miesiąc temu Henrik Anderson poinformował jedną z duńskich organizacji walczących z piractwem - Antipirategruppen - że przeszło stukrotnie dokonał złamania zabezpieczeń DRM celem skopiowania muzyki i filmów. Chciał w ten sposób zwrócić uwagę prawodawców oraz przemysłu rozrywkowego na nieścisłości obowiązującego w Danii prawa. Z jednej strony zezwala ono na kopiowanie filmów i muzyki na własny użytek, z drugiej zabrania omijania zabezpieczeń, co uniemożliwia często to pierwsze.

>> Czytaj też: Przyznał się do kopiowania filmów i seriali 

Thomas Schlüter, prawnik Antipiratengruppen, wypowiedział się publicznie w tej sprawie, mówiąc, że ma ona charakter polityczny. Niemniej jednak została przekazana Stowarzyszeniu Duńskich Dystrybutorów Video do rozpatrzenia. Jej przewodniczący zapewnił, że odpowiedź zostanie udzielona do końca listopada. Andersen jednak nie doczekał się jej. Co więcej, Stowarzyszenie utrzymuje teraz, że nigdy żadnej informacji odnośnie jego sprawy nie otrzymało.

Jak podaje serwis TorrentFreak, Duńczyk postanowił zgłosić tę sprawę na policji. Nie wie bowiem, czy organizacja wystąpi z zarzutami przeciwko niemu. A jest wystarczająco zdeterminowany, by wywołać ogólnonarodową debatę odnośnie praw autorskich w swoim ojczystym kraju.

Otwarte pozostaje pytanie, dlaczego Antipiratengruppen w żaden sposób nie reaguje na przyznanie się Duńczyka do złamania prawa. I to w sytuacji, gdy Ministerstwo Kultury w Kopenhadze potwierdza, że do niego doszło. Brak jednoznaczności prawa skłania najwidoczniej do pozostawienia sprawy swojemu biegowi. Niewykluczone jednak, że gdy pan Anderson zgłosi się na policję, sprawą będzie musiała się zająć prokuratura.

>> czytaj też: Żądają odszkodowań od użytkowników p2p, nie mając dowodów


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              

Następny artykuł » zamknij

Kindle bije rekordy