Skąd młody człowiek wie, czy reklama jest reklamą? Jak ocenia wiarygodność obrazu? Odpowiedzi na te pytania częściowo udziela badanie naukowców ze Stanford University.
reklama
Po zwycięstwie Donalda Trumpa popularny stał się temat przekłamań w mediach. Jako winnego przekłamań wskazano Facebooka, ale czy nie jest to zbyt duże uproszczenie? Media mogą być pełne informacji wprowadzających w błąd i tendencyjnych, wśród których wiele jest po prostu reklamą nastawioną na sprzedaż produktu. Czy ludzie potrafią odróżnić reklamę od niereklamy?
To pytanie zadali sobie naukowcy ze Stanford University, którzy w ciągu 18 miesięcy przebadali ponad 7,8 tys. uczniów szkół średnich i koledżów. Okazało się, że młodzi ludzie często nie odróżniają reklamy od treści redakcyjnych, szczególnie jeśli chodzi o tzw. reklamę natywną. Wydaje się również, że na ocenę wiarygodności informacji wpływają takie szczegóły jak np. wielkość obrazka.
W ramach badań uczniowie i studenci otrzymywali zrzuty stron z dodanymi polami na wpisanie swojej opinii np. "To jest/nie jest reklama ponieważ...". Oto przykład jednej z takich kart użytej w badaniach. Opinie miały być wpisywane w "dymkach" po lewej stronie.
Podobne zadania mogły dotyczyć zdjęć np. uczniowie mieli ocenić wiarygodność zdjęcia przedstawiającego dziwne "postnuklearne" kwiaty. Badany miał nie tylko ocenić treści lecz opisać w jaki sposób rozumował. To było dość istotne. Podobnym ocenom poddawano także wpisy z social mediów.
Oto co wykazały badania w zakresie reklam i artykułów sponsorowanych.
Zobacz także: Nieświadomy mózg. Jak to co się dzieje wpływa na nasze życieLeonard Mlodinow odkrywa przed czytelnikami zaskakujące i egzotyczne siły działające pod powierzchnią naszych umysłów oraz pokazuje, jak działają instynkty powstałe w nieświadomości, które zazwyczaj mamy za w pełni świadome i racjonalne przyczyny zachowań.* |
Nie mniej ciekawe są wnioski dotyczące oceny wiarygodności obrazu. Chodziło o poniższe zdjęcie postnuklearnych kwiatów z okolic elektrowni Fukushima.
Okazało się, że...
Badania wykazały też problemy z oceną wpisów z social mediów. Ciekawym zaobserwowanym trendem było dość częste nieklikanie w link zamieszczony w tweetach. Niektórzy po prostu przewinęli treści i ocenili je, nie myśląc o sprawdzeniu faktycznie polecanej treści. Czasami dla oceny wiarygodności treści znaczenie miało dodanie treści graficznej do tweeta (duży obrazek wygląda wiarygodnie), albo ocena wiarygodności polegała na sprawdzeniu ilu śledzących na tweeterze ma dana organizacja.
Czytaj także:
Rewolucja social media
Krajobraz po zmianie, jaka dokonała się za sprawą mediów społecznościowych, prezentuje się obiecująco i niepokojąco zarazem. Social media skupiają już wokół siebie ponad miliard ludzi na całym świecie. Co trzeci z nich dzieli się wrażeniami dotyczącymi konkretnych marek*.
Podsumowanie badań naukowców ze Stanforda znajdziecie oczywiście na stronie uczelni. Wyniki są ciekawe choć dobrze będzie dodać do nich klika uwag.
Po pierwsze należałoby się zastanowić nad przyczyną uzyskania takich wyników. Czy zbadani młodzi ludzie będą tak samo oceniać treści w przyszłości? Może z tego wyrosną, a może są właśnie tym nowym pokoleniem nastawionym na spłyconą informacje? Czy wyniki badań byłyby podobne w innych krajach? Fani spłyconej informacji chętnie powiedzą o "głupich Amerykanach", ale ja chętnie zobaczyłbym jak z podobnymi zadaniami poradziłyby sobie nasze polskie orły. Dobrze byłoby też wiedzieć jak na treści reagują osoby już dorosłe, które wychowały się w innych "warunkach medialnych".
Mówiąc krótko - przydałoby się znacznie więcej podobnych badań, nie tylko na grupie amerykańskiej młodzieży.
* - Linki afiliacyjne. Kupując książki poprzez te linki wspierasz funkcjonowanie redakcji Dziennika Internautów.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|