Stary wpis, nikt już nie przeczyta ale co mi szkodzi. Z muzyką i filmami udostępnianymi w masowych mediach jest jak z moim koszem na świeci.
Mam firmę. Podpisałem umowę z Odbiorcą Śmieci. Dali mi kosz, postawiłem przed lokalem na ulicy. Każdy może wrzucić śmiecia do kosza, ale kosz jest MÓJ. Płacę, mam wszelkie prawa do kosza, i se nie życzę, żeby ktoś na ulicy mi wrzucał śmiecia, więc piszę na koszu, że jakiekolwiek nieautoryzowane PRZEZE MNIE korzystanie z kosza podlega odpowiedzialności karnej, i że będę ścigał piratów, którzy narażają mnie na dodatkowe koszty wrzucając śmieci do mojego kosza.
A teraz analogie. Muzyka nie jest sprzedawana w sklepie jak towar (np. programy komputerowe) jest ogólnodostępna jak mój kosz. To właściciele praw autorskich puszczają teledyski z kanałach telewizyjnych, które ja sobie zakupiłem, w radio, za które ja płacę, nawet w reklamach - podobnie filmy. Dlatego tak jak MÓJ KOSZ te dobra powinny być ogólnie dostępne do niekomercyjnego użytku. Mogę je nagrywać i odsłuchiwać ze znajomymi, mogę wrzucać śmieci do publicznych koszy - dopóki nie zrobię sobie z tego komercyjnego interesu, np. mam firmę nie wykupiłem sobie usługi usuwania śmieci, a wszystkie regularnie podrzucam sąsiadowi.
Tak samo z muzyką i filmami, puszczasz muzykę w firmie, żeby umilić czas klientom i pracownikom - płać. Puszczasz film na podwórku i sprzedajesz bilety - płać. Ale nie płać, jak zanosisz zakupiony film do przedszkola, żeby razem z twoim dzieckiem oglądnęli do jego koledzy i koleżanki.
Niekomercyjne użycie dóbr, które wręcz wniesiono mi do domu musi być nieodpłatne. Oni to dawno rozumieją, ale chciwość nie pozwala im odciąć się od koryta pozwów, oskarżenie roszczeń i gnębienia fanów / konsumentów.
"Dziwić może fakt, że artyści zamiast bronić P2P pozwalają, aby ich wydawcy mówili za nich."
Obywatele zamiast bronić swoich praw dają je sobie odbierać, albo jeszcze sami w tym pomagają, więc dlaczego tzw. artyści mieli by być inni ?
Poza tym artysta z podpisanym "cyrografem" jest od "artystowania", a nie PR.
Zgadzam się w pełni z Amerykanem..
Niestety ale artyści nie "dziwią", lecz raczej powinni być rozumiani przez resztę społeczeństwa... Sprzedając własne twarze i talent, zrzekają się kompletnie do niego praw... Pewnie w kontrakcie i tak zadbano by nie mogli czegoś takiego powiedzieć (duże kary za nieprzychylną działalność na rzecz wydawcy), a już na pewno działają tu prawa antypirackie - zachęcanie do kradzieży przedmiotu...
Sprzedając swój produkt artysta ma z nim raczej mało wspólnego, bo i tak żyje własnym życiem i ew. daje mu reklamę. Reszta zarobku z płyt leci na konto dużych koncernów...
Artyści i tak utrzymują się teraz głównie z koncertów, a nie wydanych "krążków" - kwoty od serii sprzedanych płyt w stosunku do przychodów z koncertów są zaledwie groszowe...
Płyta jest bardziej reklamą, a to że nie jest w interesie wydawcy sponsorować klienta wiadomym jest od zarania dziejów...
to samo dotyczy programów gdy by nie p2p nie było by mowy o szerokiej znajomości obsługi takich programów jak PS czy corel a co za tym idzie ich sprzedarzy
odnośnie mp3 to są to substytuty nagrań cd czyli ich jakość jest z założenia gorsza ,tak jakby zabraniać nagrywać z radia,czy tv
Uwolnijmy każdy utwór muzyczny czy filmowy po roku od premiery i każdy będzie zadowolony. Dostępność w sieci P2P nie przeszkodzi nikomu kto chce mieć płytę na półce w kupieniu jej. Za to nielegalność p2p przeszkadza ludziom ubogim (i dusigroszom) w dostępie do wytworów kultury.