Twórcy nie należy się ogromne odszkodowanie za nieznaczne naruszenie. Nie ma znaczenia cennik tego twórcy ani to, że kiedyś ktoś zapłacił mu dużo za zdjęcie. Przypomniał o tym Sąd Apelacyjny w Krakowie wydając wyrok w sprawie fotografki znanej ze swoich intensywnych działań prawnych.
reklama
W Dzienniku Internautów już kilkanaście razy pisaliśmy o fotografce JP. Jest to artystka, która zaczyna być coraz bardziej znana ze sposobu dochodzenia roszczeń z tytułu praw autorskich.
JP sprawnie i systematycznie wyszukuje nawet drobne naruszenia i zwykle żąda ogromnych odszkodowań stosując różne formy nacisku. Próby "ugodowego" załatwienia sprawy mogą się ciągnąć nawet latami, a w tym czasie w jej imieniu różni prawnicy wzywają do zapłaty bardzo różnych kwot (zawsze absurdalnie wysokich). Sądy najczęściej zasądzają na jej rzecz kwoty znacznie mniejsze niż żądane w ramach ugód. Poza tym niektóre zachowania JP świadczą o braku skrupułów np. fotografka potrafiła pozwać za wykorzystanie zdjęcia, które sama komuś podarowała. Są też przypadki, gdy fotografka domagała się pieniędzy za działania niebędące naruszeniami. Świadczy o tym choćby wyrok w sprawie grafiki inspirowanej jej zdjęciem.
Dziś chcemy poinformować o finale pewnej sprawy, którą już kiedyś opisywaliśmy. Chodziło o spór pomiędzy JP i właścicielem strony internetowej. Zakończył się on wyrokiem Sądu Apelacyjnego w Krakowie z dnia 28 czerwca 2016 roku (sygn. I ACa 1659/15). Spór był o tyle ciekawy, że jego finał dotyczył właśnie wysokości odszkodowania.
Tło sporu było następujące. Jeszcze w roku 2013 na pewnej stronie internetowej pojawił się artykuł, przy którym umieszczono zdjęcie Czesława Miłosza. To było oczywiście zdjęcie autorstwa pani JP. Zamieszczono je bez jej zgody i bez podpisu.
Fotografka zidentyfikowała naruszenie po czym zaproponowała "ugodę" właścicielowi strony internetowej. Ugoda miała polegać na zapłaceniu 12,2 tys. złotych plus wynagrodzenie za wykorzystanie zdjęcia.
Zobacz także:
Walerian Pańko: "O prawie własności i jego współczesnych funkcjach”.
Profesor Walerian Pańko podkreślał, że w prawie właściciela tkwi niezwykle ważny element, jakim jest monopol w zakresie władztwa nad konkretną rzeczą (konkretnym mieniem) zapewniający możliwość efektywnego gospodarowania, ale widział jednocześnie wiele ograniczeń wynikających z obowiązków właściciela wobec społeczeństwa. Wyrazem jego przemyśleń jest oryginalna koncepcja »domniemania generalnej kompetencji« (właściciela) jako istoty prawa własności”.*
Właściciel strony internetowej nie poszedł na ugodę, ale szybko naprawił swój błąd tzn. usunął zdjęcie ze strony. Artykuł ze zdjęciem odwiedziło zaledwie 47 osób. Nic dziwnego, że sprawca naruszenia uznał żądanie kilkunastu tysięcy złotych za "lekko" wygórowane.
Sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Krakowie przed którym dumna fotografka zażądała 6 tys. zł za naruszenie praw osobistych i 8.400 zł za naruszenie praw majątkowych. W sumie ponad 14 tysięcy złotych plus odsetki. Nieźle jak na wyświetlenie zdjęcia 47 osobom! Dziennik Internautów pisał o tej sprawie na początku tego roku, po wydaniu wyroku przez Sąd Okręgowy (sygn. akt I C 121/15). Wtedy wyrok nie był prawomocny.
Sąd Okręgowy przyznał fotografce zaledwie 1344 zł odszkodowania. Dlaczego tak mało? Po pierwsze zdaniem Sądu Okręgowego nie można było uznać, że brak informacji o autorstwie zdjęcia w sposób szczególnie intensywny naruszył jej prawa osobiste. Sąd wziął też pod uwagę, że skoro zdjęcie widziało 47 osób to trudno mówić o wielkich stratach po stronie fotografki.
Pani JP nie pogodziła się z wyrokiem i poszła do Sądu Apelacyjnego. Wniosła o zasądzenie na jej rzecz kwoty 6,1 tys. zł. Sąd Apelacyjny i tak uznał to za bezzasadne.
Fotografka przedstawiła swój koronny argument przemawiający za ogromnym odszkodowaniem. Artystka ceni swoje zdjęcia bardzo wysoko i udało jej się nawet zawierać umowy licencyjne na bardzo wysokie kwoty (część z tych umów była zawierana pod presją, o czym już pisaliśmy). W związku z tym - zdaniem artystki - należy jej się te kilka tysięcy za 47 wyświetleń.
Sąd Apelacyjny oddalił apelację i postanowił przypomnieć artystce na czym polega różnica między "cennikiem" a "wartością rynkową". Dał też do zrozumienia, że sądy głębiej analizowały przedstawione przez nią dokumenty. W uzasadnieniu wyroku czytamy.
Powódka stoi na stanowisku, że miarodajnym dla określenia wysokości należnego jej wynagrodzenia jest kwota wskazana przez nią w cenniku na stronie internetowej. Oczywistym jednak wydaje się, że kwota ta to wyłącznie element oferty powódki. Natomiast powódka w żaden sposób nie wykazała, by kiedykolwiek zawarła umowę licencyjną z zastosowaniem takiej stawki. Nie przedłożyła stosownej umowy, nie wnioskowała też dowodu z opinii biegłego, który oceniłby realność przyjęcia takiej oferty na istniejącym rynku fotografii artystycznej. Powódka przedłożyła szereg umów, z różnymi podmiotami, a Sąd Okręgowy poddał te umowy analizie i przekonująco wyjaśnił, że tylko trzy z nich są miarodajne dla obliczenia wynagrodzenia za takie naruszenie praw autorskich powódki, jakiego dopuścił się pozwany.
Czy trzeba coś dodawać?
Ten krótki fragment uzasadnienia powinna sobie zapamiętać nie tylko pani JP, ale również inni artyści zajmujący się agresywnym dochodzeniem roszczeń i/lub copyright trollingiem. Odszkodowanie nie powinno być liczone na podstawie kwot wziętych z kapelusza. Ono powinno być wynagrodzeniem faktycznej szkody. Szczerze powiedziawszy to nawet 1344 zł za 47 wyświetleń zdjęcia stanowi kwotę bardzo wysoką.
Całe uzasadnienie wyroku znajdziecie pod tekstem.
Opisywanie działalności fotografki JP jest naszym zdaniem ważne, aby pomóc zarówno fotografce (zwłaszcza jej!) jak i wszystkim internautom.
Pani JP stara się dochodzić odszkodowań bez rozgłosu, a najlepszym wyjściem dla wszystkich stron sporu byłoby mówienie o tych sprawach głośno. Być może panią JP kieruje jakaś wielka skromność i tylko dlatego nie chce ona mówić o wszystkich swoich krzywdach? Nie wiemy, ale naszym zdaniem Pani JP powinna wyjść z cienia! To przyniesie korzyści wszystkim!
Poza tym sprawy Pani JP ukazują istotne wady praw autorskich. Obecnie ustawa o prawie autorskim pozwala na uzyskanie stosunkowo wysokich odszkodowań tam, gdzie krzywda po stronie twórcy była niska albo żadna. Zbyt małych dokonuje się rozróżnień w przypadku działania zawinionego i niezawinionego. Działania fotografki JP mogłyby być uznane za formę copyright trollingu bo fotografka miesiącami lub latami naciska na ugody, które okazują się o wiele droższe niż przegranie sporu sądowego. Takie historie powinny być dobrymi studiami przypadków do ulepszania prawa autorskiego.
Zobacz kurs:
Światło w fotografii. Warsztaty ze Scottem Kelby. Kurs video.
Tajniki pracy zawodowców ze światłem. Dowiesz się, jak wykorzystują światło naturalne i lampy studyjne oraz jakie sztuczki stosują, żeby z nieprzyjaznego otoczenia wykrzesać interesującą fotografię. Na podstawie kolejnych rozdziałów nauczysz się fotografować potrawy, kwiaty oraz przedmioty. *
orzeczenie-JPvsDA by Dziennik Internautów on Scribd
* Linki afiliacyjne. Kupując książki poprzez te linki wspierasz funkcjonowanie redakcji Dziennika Internautów.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|