W ubiegłym tygodniu pisaliśmy o fotografce znanych osób, która przegrała spór z Fundacją o cytat fotograficzny. Teraz prezentujemy wam pełne uzasadnienie wyroku, które odsłania fascynującą historię. Fotografka pozwała osobę wcześniej obdarowaną przez nią zdjęciem. Widoczny na portrecie znany reżyser nie był zadowolony z wykorzystania jego wizerunku do dochodzenia roszczeń.
reklama
W ubiegłym tygodniu pisałem w Dzienniku Internautów o tym, jak to fotografka znanych Polaków przegrała z Fundacją spór o cytat fotograficzny. Sprawa była o tyle ciekawa, że chodziło o fotografkę stale domagającą się odszkodowań od różnych instytucji publicznych, organizacji pozarządowych i osób prywatnych.
Dziennik Internautów kilkakrotnie informował o działaniach tej fotografki, a teksty na ten temat zebraliśmy pod hasłem fotografka JP. Wiemy, że każdy twórca ma prawo domagać się odszkodowań za naruszenia, ale pani JP znana jest z dość agresywnego dochodzenia kwot bardzo wysokich, których zasadności sądy wcale nie potwierdzają. Dodatkowo celem działań pani JP są instytucje kultury, dla których zawyżone odszkodowania mogą być poważnym ciosem, a dokonane przez nie naruszenia nie mogą być bardzo krzywdzące dla JP.
Problemem jest również to, że pani JP stara się dochodzić odszkodowań bez rozgłosu, a najlepszym wyjściem dla wszystkich stron sporu byłoby mówienie o tych sprawach głośno.
Jak już wiemy, fotografka JP przegrała jedną sprawę przed Sądem Apelacyjnym w Krakowie (wyrok z dnia 10 czerwca 2016, sygn. akt I ACa 275/16).
W ramach tego sporu fotografka domagała się od Krakowskiej Fundacji Filmowej ponad 15 tys. zł za zamieszczenie na stronie internetowej zdjęcia jej autorstwa. Zdjęcie przedstawiało znanego reżysera A.W. (zapewne się domyślacie o kogo chodzi). Sąd uznał, że zamieszczenie zdjęcia nie było naruszeniem, ale cytatem, o czym już pisałem w ubiegłym tygodniu.
Chcąc lepiej zgłębić tę sprawę zwróciłem się do Sądu Apelacyjnego w Krakowie z prośbą o udostępnienie kopii wyroku wraz z uzasadnieniem. Otrzymałem ten dokument i niniejszym przekazuję go wam wszystkim - znajdziecie go w całości pod tym tekstem. Przy okazji zwrócę wam uwagę na to, że lektura uzasadnienia wyroku odsłania fascynującą historię stojącą za tym sporem.
Z dokumentu sądowego dowiadujemy się m.in., że fotografka JP sama przekazała zdjęcie człowiekowi związanemu z fundacją! Oto cytat z uzasadnienia wyroku.
...pracownik pozwanej - K G otrzymał od powódki w prezencie oprawioną odbitkę portretu A W (znanego reżysera - red.) będącego przedmiotem sporu wraz z osobistą dedykacją powódki celem wykorzystania jej w prowadzonej przez K G działalności kulturalnej. O fakcie przekazania fotografii oraz celu przekazania wiedzieli pracownicy i współpracownicy K (...) Powódka darując zdjęcie przedstawiające A W przedstawicielowi strony pozwanej nie wprowadziła żadnych ograniczeń w korzystaniu z niego – być może gdyby je wprowadziła, obdarowany nie przyjąłby takiego podarunku. (...) Powódka znała profil działalności K G – szeroko rozumiana działalność w zakresie sztuki filmowej i darując zdjęcie obecnemu prezesowi zarządu strony pozwanej musiała zdawać sobie sprawę z tego, że może ono zostać w tego rodzaju działalności wykorzystane.
Jest w tym coś uroczego - podarować komuś zdjęcie i następnie domagać się pieniędzy za jego wykorzystanie na stronie internetowej! Owszem, artysta mógł nie życzyć sobie takiego wykorzystania, ale wystarczyło się dogadać! Wystarczyło powiedzieć "Hej! Ściągnij to ze stronki". Fotografka JP od razu wysunęła poważne roszczenia po czym poszła do sądu.
Nawiasem mówiąc nie był to jedyny raz gdy pani JP zrobiła coś podobnego. Pisałem kiedyś w Dzienniku Internautów, że należy uważać z publikowaniem w sieci reprodukcji obrazów lub zdjęć, których egzemplarze posiadamy. Przyznam teraz, że pomysł na ten tekst zrodził się po jednej z rozmów z osobą, wobec której fotografka JP również kierowała roszczenia. Ta osoba kupiła zdjęcie JP na aukcji charytatywnej i potem opublikowała zdjęcie zdjęcia na swojej stronie. Nie spodziewała się, że stanie się celem pozwu "dobroczynnej" fotografki.
Wróćmy do sprawy z Krakowa. Sąd w uzasadnieniu wyraźnie wskazał, że podarowanie komuś zdjęcia może być odebrane jako zachęta do wykorzystania go na różne sposoby.
Powszechnie przyjętą w społeczeństwie regułą jest, iż z rzeczą otrzymaną w prezencie obdarowany może zrobić co zechce, z punktu widzenia zasad współżycia społecznego prezent w momencie podarowania staje się własnością obdarowanego którą ten może całkowicie swobodnie rozporządzać. W stosunku do podarunku nie istnieją jakieś powszechnie przyjęte zakazy w dysponowaniu nimi.
Jak już wiecie, sporne zdjęcie było portretem znanego reżysera o inicjałach A.W. Ten reżyser dowiedział się o sprawie i dołożył swoje trzy grosze do sporu między fotografką JP a Fundacją. Znów zacytujemy uzasadnienie wyroku.
Uwidoczniony na zdjęciu reżyser - A W, w złożonym oświadczeniu (k.148) sprzeciwił się pobieraniu przez powódkę wygórowanych odpłatności za udostępnianie jego wizerunku takim instytucjom jak szkoły, uczelnie oraz fundacje czy stowarzyszenia filmowe. Reżyser wskazał, że takie korzystanie służy dobru wspólnemu i nikt nie powinien ani go zabraniać, ani czynić sobie z niego źródła dochodu. Nadto reżyser wskazał, że jest zaskoczony roszczeniami powódki względem strony pozwanej, bowiem nigdy nie sprzeciwiał się i nadal nie sprzeciwia korzystaniu z jego wizerunku przez K G i K, która ma znaczny wkład w edukację filmową w Polsce.
Reżyser A.W. jest twórcą. Znanym i cenionym twórcą! A jednak nawet on dostrzegł coś niestosownego w zachowaniu fotografki.
Reżyser A.W. ma też nieco szczęścia bo jest jeszcze żywy. Niestety nie można tego powiedzieć o wszystkich osobach, którym fotografka JP kiedykolwiek zrobiła zdjęcia. Szkoły i biblioteki były w przeszłości pozywane przez fotografkę za korzystanie z wizerunku Czesława Miłosza. Rozmawiałem na ten temat z osobami znającymi osobiście poetę i przyznawały one, że Czesław Miłosz raczej nie pochwalałby takich działań. Pewien przyjaciel Miłosza powiedział mi, że nasz noblista nie wierzył w koncepcję "dzieła jako własności twórcy". Uważał raczej, że dzieło zaczyna żyć własnym życiem i po pewnym czasie jakby odrywa się od twórcy.
Zdjęcia fotografki JP nie są cenne jako "wybitne portrety JP". Szczerze powiedziawszy są to zdjęcia poprawne technicznie, ale raczej nienadzwyczajne. Te zdjęcia są cenne jako dokumenty przedstawiające znane osoby. Wizerunki tych osób są więc ważniejszym elementem tych zdjęć niż "twórcze" zabiegi fotografki. Dlatego właśnie trudno jest się pogodzić z koncepcją agresywnego spieniężania "własności twórcy" w takich sytuacjach.
W tym miejscu moglibyśmy rozpocząć ciekawe rozważania filozoficzne, ale wróćmy jeszcze do sporu między fotografką a Fundacją.
Krakowski Sąd Apelacyjny uznał, że podpisywanie zdjęć jednak ma znaczenie. Nie chodzi tutaj o to, że podpis jest konieczny do istnienia praw autorskich. Podpis może jednak określać autora i jego intencje, zapobiegając tym samym naruszeniom. Twórca chyba powinien mieć to na uwadze.
Nadto sporne zdjęcie nie było oznaczone autorstwem pozwanej, co wskazuje na to, że powódce nie zależało na podkreśleniu autorstwa, bowiem w przeciwnym wypadku podpisałaby zdjęcie (...) Niepodanie autorstwa powódki przy zdjęciu nie eliminuje w niniejszej sprawie możliwości zastosowania art. 29 ust. 1 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Trzeba bowiem mieć na uwadze, że możliwość podania twórcy i źródła zachodzi wówczas gdy sam twórca opatrzył swój utwór podpisem lub w inny, nie budzący wątpliwości sposób oznaczył swe autorstwo.
Orzekający w tej sprawie sędziowie to Jan Kremer, Anna Kowacz-Braun i Robert Jurga. Nazwiska godne zapamiętania, bo przy sporach o prawa autorskie sędziowie nie zawsze wykazują się tak głęboką analizą sprawy.
W dyskusji na Facebooku adwokat Marcin Lassota słusznie zauważył, że kwestia podarowania zdjęcia nie była rozstrzygająca. Dodajmy, że to właśnie Marcin Lassota wygrał tę sprawę.
Podkreślamy zatem - za panem mecenasem - że Fundacja udowodniła, iż skorzystała z prawa cytatu natomiast kwestie darowania zdjęcia czy opinie znanego reżysera to już kwestie poboczne. My po prostu uznaliśmy, że warto je przedstawić choć podkreślamy - w tej sprawie chodziło głównie o prawo cytatu.
Poniżej cały dokument z wyrokiem i uzasadnieniem.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|