Pracownicy kultury i oświaty wciąż muszą uważać na pozwy ze strony fotografki, która kiedyś zrobiła portrety polskiego noblisty. Ta fotografka żąda grubych sum za drobne naruszenia. Sądy zgadzają się co istnienia naruszeń, ale nie co do żądanych kwot.
reklama
W maju ubiegłego roku Dziennik Internautów ostrzegał przed nieostrożnym korzystaniem ze zdjęć znanych Polaków. Pisaliśmy o tym, że pewna fotografka będąca autorką portretów Czesława Miłosza potrafi dość skutecznie znajdować ludzi, którzy wykorzystali na swojej stronie zdjęcie jej autorstwa. Następnie ta fotografka żąda zadośćuczynienia - z reguły nieproporcjonalnie wysokiego do naruszenia. Szczegóły w tekście pt. Uważaj ze zdjęciami znanych Polaków. Ktoś może żądać od Ciebie tysięcy złotych.
Należy tu podkreślić, że artysta ma prawo do egzekwowania swoich praw. Kontrowersyjne jest jednak żądanie bardzo wysokich kwot od pracowników instytucji kulturalnych czy oświatowych. Za drobne naruszenie polegające na wyświetleniu zdjęcia np. na stronie biblioteki fotografka potrafi żądać kilkunastu tysięcy złotych. Nie każda z osób wyzwanych do zapłaty zostaje pozwana, a znane nam sprawy sądowe kończą się zazwyczaj zasądzeniem znacznie niższych kwot.
Warto tu przypomnieć sprawę biblioteki, od której najpierw fotografka zażądała ugody za 13,6 tys. zł. Gdy biblioteka nie zgodziła się na taką "ugodę", fotografka poszła do sądu i zażądała 9.600 zł. Kontrowersyjny jest już sam fakt, że w ramach "ugody" fotografka domagała się większej kwoty niż przed sądem. Ostatecznie, po rozprawie przed sądem II instancji zasądzono na rzecz fotografki 1450 zł. Jak widzicie było to znacznie mniej niż proponowana "ugoda".
Podobnie było z pewnym serwisem lokalnym, który wykorzystał zdjęcie tej samej fotografki. Fotografka domagała się kwoty 8.600 zł, a przed sądem wygrała 3,5 tys. zł. Jeśli ta fotografka konsekwentnie wygrywa przed sądami mniej niż domaga się w ugodach, to czy te ugody naprawdę są ugodami? Może to tylko próby wzbogacenia się przy okazji naruszeń? Wszyscy zgodzimy się co do tego, że prawo powinno chronić twórcę. Powinno wyrównywać krzywdy. Nie powinno natomiast dochodzić do sytuacji, gdy naruszenie jest okazją do wzbogacania się.
Dziennik Internautów doradzał już, aby uważać ze zdjęciami publikowanymi w sieci. Najlepiej, jeśli nie będziecie dawać okazji żadnemu artyście do grożenia wam sądem. Jeśli już zdarzy się naruszenie, nie zgadzajcie się na ugodę za każdą kwotę. Jeśli naruszenie było drobne i artysta żąda niebotycznych kwot, lepiej iść do sądu.
Powyższą poradę potwierdzają dwa wyroki, o których jeszcze nie pisaliśmy. Pierwszy z nich to wyrok Sądu Apelacyjnego w Katowicach z dnia 13 listopada 2015 r. (sygn. akt I ACa 609/15).
Opiszmy krótko o co chodziło. Pozew wniosła fotografka J.P., która jest autorką zdjęć polskiego noblisty. Jej fotografia trafiła na stronę pewnego gimnazjum, czym fotografka poczuła się tak bardzo dotknięta, że zażądała 9 tysięcy zł za naruszenie jej praw autorskich osobistych (nieoznaczenie autorstwa, ingerencję w dzieło) oraz 6 tys. zł za naruszenie jej praw autorskich majątkowych.
Sąd I Instancji uznał, że do naruszenia faktycznie doszło, ale zasądził na rzecz artystki tylko 4 tys. zł. Sąd uznał bowiem, że nie można mówić o działaniu zawinionym strony pozwanej, która ponadto kierowała się celem społecznym, a nie osobistym zyskiem. Zdjęcie zostało przecież wykorzystane na niekomercyjnej stronie szkoły.
Artystka oczywiście uznała, że należy jej się więcej. Sprawa trafiła do Sądu Apelacyjnego w Katowicach. Artystka podniosła, ze należy jej się większa kwota i sąd I instancji błędnie uznał, iż działanie nie było zawinione.
Sąd Apelacyjny uznał, że apelacja nie zasługuje na uwzględnienie.
- ...zdjęcie umieszczono na stronie internetowej gimnazjum, wprawdzie strona ta była dostępna dla każdego, nie mniej jednak, korzystali z niej przede wszystkim uczniowie, rodzice uczniów, nauczyciele. Zdjęcie noblisty nie było umieszczone w celach komercyjnych, strona służyła jedynie uczczeniu twórczości C. M. (1) i przybliżeniu wizerunku słynnego noblisty uczniom. Podsumowując, podzielić trzeba stanowisko sądu pierwszej instancji, że działanie pozwanej nie było działaniem zawinionym - czytamy w uzasadnieniu wyroku Sądu Apelacyjnego.
Przy okazji tego wyroku chciałbym przypomnieć wszystkim pracownikom oświaty o jednej rzeczy. Dozwolony użytek edukacyjny nie oznacza, że mamy prawo korzystać z dzieła zawsze i wszędzie. Publikacja online wykracza poza dozwolony użytek edukacyjny. Nauczyciele czasem o tym nie wiedzą i stąd łatwo o naruszenia przypadkowe.
Kolejny wyrok w podobnej sprawie wydał w lipcu Sąd Okręgowy w Krakowie (sygn. akt I C 121/15). Powódka (J.P.) domagała się kwot 6 tys. zł i 8,4 tys. zł za umieszczenie fotografii jej autorstwa w pewnej internetowej publikacji. Tę publikację wyświetliło 47 osób. Pozwany usunął publikację gdy tylko dowiedział się o naruszeniu. Przy publikacji były reklamy, ale nie przyniosły one żadnego dochodu. Pozwany podniósł przed sądem, że żądana kwota wydawała się zawyżona.
Dodajmy, że przed wniesieniem sprawy do sądu fotografka początkowo próbowała "ugody" za 12200 zł.
Powódka ograniczyła żądanie pozwu o kwotę 2.800 zł, ale ostatecznie sąd zasądził od pozwanego na rzecz powódki kwotę 1344 zł (plus odsetki i koszty postępowania). Jak widzicie, nadal było to mniej niż proponowana pierwotnie ugoda. Nadal można powiedzieć, że opłacało się iść do sądu nawet po to by przegrać.
Uwaga - orzeczenie Sądu Okręgowego w Krakowie nie jest jeszcze prawomocne.
Obecnie w różnych sądach w kraju toczą się podobne sprawy z powództwa autorki zdjęć Czesława Miłosza. Jedna ze znanych nam spraw toczy się przed Sądem Apelacyjnym i ostatnio została odroczona. Wiemy o sprawie przeciwko szkole oraz o sprawie przeciwko bibliotece. Zapewne będzie więcej wyroków i będziemy się im przyglądać. Czy jakikolwiek sąd uzna, że artystce należą się grube sumy za stosunkowo drobne naruszenie?
Wiemy, że pełnomocnicy tej artystki w pismach z żądaniem zapłaty potrafią przywoływać wyroki sądowe. Niestety przywołują wyroki dotyczące całkiem innych podmiotów i spraw całkiem innego typu. Naszym zdaniem trzeba więc informować o wyrokach w podobnych sprawach, aby osiągnąć dwa szczytne cele.
Mamy nadzieję, że również wszyscy artyści zgodzą się tutaj z nami. Najlepiej będzie, jeśli do naruszeń nie będzie w ogóle dochodziło. Jeśli zaś do naruszenia dojdzie, dochodzone roszczenia powinny być rozsądne.
Więcej na podobne tematy:
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|