Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Fotografka wygrała z biblioteką, ale wyrok był "tańszy" niż ugoda

25-06-2015, 11:30

Pewna fotografka żądała tysięcy złotych za to, że biblioteka wykorzystała jej zdjęcie na swojej stronie. W pierwszej instancji powództwo zostało oddalone. W drugie fotografka wygrała, ale sąd zasądził na jej rzecz kwotę niższą niż oczekiwana. Ten wyrok jest ciekawy także z powodu trwającej debaty o kształcie prawa autorskiego.

Pod koniec maja tego roku Dziennik Internatów ostrzegał wszystkich przed wykorzystywaniem zdjęć znanych polaków na stronach lub na blogach. Może się bowiem zdarzyć, że twórca takiego zdjęcia wykryje wasze naruszenie i zażąda nawet kilkunastu tysięcy złotych za to, że śmieliście umieścić jego zdjęcie na swojej stronie.

Dziennik Internautów opisywał to na przykładzie działań pewnej fotografki (nazwijmy ją Panią J.P.) która występowała do różnych instytucji i osób z roszczeniami związanymi z takimi naruszeniami. Pani J.P. potrafiła żądać np. kilkunastu tysięcy złotych za to, że biblioteka wykorzystała zdjęcie Czesława Miłosza na zaproszeniu na wykład poświęcony poecie. 

W sprawach dotyczących pani J.P. była jedna kontrowersyjna rzecz. Jej oczekiwania finansowe wobec sprawców naruszeń były bardzo wysokie. Niektóre instytucje najwyraźniej zapłaciły. Znalazły się i takie, które postanowiły iść do sądu, a były to m.in. dwie biblioteki. Dziennik Internautów pisał o wyrokach, jakie zapadły w pierwszej instancji. W obu przypadkach sądy oddaliły powództwo. Co ciekawe, sądy miały nawet wątpliwości co do tego, czy J.P. należycie wykazała swoje autorstwo zdjęć.

Biblioteka vs fotografka - druga runda

Jedna z tych spraw doczekała się już wyroku w sądzie apelacyjnym. Chodziło o bibliotekę z Zielonej Góry, od której Pani J.P. domagała się kwoty w wysokości 9.600 zł za to, że biblioteka umieściła zdjęcie Czesława Miłosza na swojej stronie (w tej kwocie mieściła się trzykrotność stosownego wynagrodzenia - 6.600 tys zł - oraz zadośćuczynienie za doznaną krzywdę).  

Sprawa trafiła do Sądu Apelacyjnego w Poznaniu (sygn. akt I ACa 68/15). Ten zmienił zaskarżony wyrok w ten sposób, że:

  1. zasądził od pozwanej na rzecz powódki 1.450 zł (jeden tysiąc czterysta pięćdziesiąt) złotych z ustawowymi odsetkami od 19.08.2013 r.; 
  2. oddalił powództwo w pozostałej części;  
  3. zasądził od pozwanej na rzecz powódki 255 zł tytułem zwrotu kosztów procesu.

Poniżej kopia wyroku. 

Wyrok w sprawie JP

Fotografka wygrała, biblioteka przegrała. Trudno jednak nie zwrócić uwagi na różnicę pomiędzy roszczeniami fotografki a zasądzoną na jej rzecz kwotą. Oczywiście inaczej spojrzymy na zasądzoną kwotę po dodaniu odsetek i pewnie kosztów prawnika, ale chyba i tak było taniej. 

Dodajmy jeszcze, że zanim w ogóle doszło do sprawy sądowej, pani J.P. wzywała bibliotekę do zapłacenia 13.600 zł (można o tym poczytać w uzasadnieniu wyroku I instancji). Biblioteka mogła więc załatwić sprawę "ugodowo", zapłacić ponad 13 tys. i cieszyć się, że nie doszło do sprawy sądowej. Pytanie brzmi, czy to byłaby naprawdę uczciwa ugoda? 

Powyższy wyrok trudno komentować szerzej, bo jeszcze nie znamy uzasadnienia. Dziennik Internautów kontaktował się z prawniczką pani J.P. i ona również stwierdziła, że czeka na uzasadnienie. Należy tu wspomnieć, że biblioteka z Zielonej Góry podnosiła, iż korzystała z dozwolonego użytku w ramach art. 27 ustawy o prawie autorskim (chodziło o bibliotekę pedagogiczną, a to ma znaczenie). Sąd Apelacyjny najwyraźniej był innego zdania.

Ta sprawa powinna być okazją do naświetlenia dwóch problemów związanych z prawem autorskim. 

Problem 1 - wysokość odszkodowań, kwoty ugód

Jeszcze raz podkreślmy, że fotografka chciała zasądzenia wysokiej kwoty za naruszenie stosunkowo drobne (przynajmniej w mojej opinii). Fotografka powoływała się przy tym na art. 79 ustawy o prawie autorskim, czyli na przepis pozwalający żądać trzykrotności "stosownego wynagrodzenia".

Tak się składa, że Trybunał Konstytucyjny w ubiegły wtorek uznał ten przepis za niezgodny z konstytucją. Trybunał potwierdził, że odszkodowania liczone w taki sposób mogą być po prostu oderwane od rzeczywistości. 

Ta informacja powinna być istotna dla wszystkich, którzy mogą w przyszłości dokonać naruszeń i będą musieli stawiać czoła roszczeniom twórcy. Te osoby powinny mieć na uwadze, że roszczenia powinny odpowiadać szkodzie. Jeśli twórca proponuje Ci "ugodowe załatwienia sprawy" za kilkanaście tysięcy złotych, a naruszenie było stosunkowo drobne, może po prostu żąda zbyt dużo? Może lepiej iść do sądu, nawet po to by przegrać? 

Jak już wspominałem, nie wszystkie instytucje chciały się sądzić w takich wypadkach. Przykładowo Urząd Miasta w Lublinie, który też stał się celem roszczeń pani J.P., zapłacił polubownie 4.369 zł za "licencję niewyłączną wstecz". Zastanawiacie się pewnie czym jest "licencja niewyłączna wstecz"? Hmmmm... to najwyraźniej taka licencja, która wygasa w dniu podpisania. Niby licencja, ale z jej tekstu łatwo wywnioskować, że to tak naprawdę jest to dokument w sprawie ugody po naruszeniu. Poniżej kopia dokumentu, jaki otrzymaliśmy od UM w Lublinie w trybie dostępu do informacji publicznej. 

Urząd w Lublinie

Czy Urząd w Lublinie zapłaciłby mniej, gdyby poszedł do sądu? Tego nie wiem, bo zależy to od wielu zmiennych. Trudno jednak nie zadawać sobie takiego pytania. 

Problem 2 - odpowiedzialność bibliotekarzy

Wyrok Sądu Apelacyjnego może cieszyć bibliotekę z Zielonej Góry. Zasądzona kwota wydawała się dość rozsądna, choć nie sposób nie zadać sobie jeszcze jednego pytania. Czy instytucja taka jak biblioteka naprawdę powinna płacić za tego typu naruszenie? A może w przypadku bibliotek granice odpowiedzialności powinny być nieco inne? 

Dziennik Internautów poruszał ten drugi problem dwa tygodnie temu. Obecnie w Sejmie jest projekt nowelizacji prawa autorskiego, która dotyczy także dozwolonego użytku. Ten dozwolony użytek powinien dotyczyć także muzeów, bibliotek i innych organizacji prowadzących szerzej rozumianą działalność edukacyjną. 

Opisany w tym tekście wyrok pokazuje, że biblioteki nie mogą liczyć na wyrozumiałość twórców. Niektórzy twórcy są w stanie żądać od tych instytucji dużych pieniędzy, są w stanie pozywać. W tej sytuacji pracownicy biblioteki mają dwie możliwości - ryzykować, albo... nie robić nic. Spotkania, prezentacje, działalność kulturalna? Ależ to wszystko wiąże się z prawami autorskimi. Jeśli pracownicy bibliotek i muzeów nie dostaną przyzwolenia na korzystanie z dzieł w pewnym rozsądnym zakresie, będą albo ograniczać swoje działania, albo ryzykować, albo płacić. 

Aktualizacja:

Uwaga. Więcej na temat opisywanego wyroku znajdziesz w kolejnym tekście pt. Fotografka vs biblioteka - dlaczego wyrok był tańszy niż ugoda? Treść uzasadnienia wyroku SA w Poznaniu (I ACa 68/15)


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              



Ostatnie artykuły:





fot. Freepik




fot. Freepik



fot. DALL-E