Autorka fotografii pewnego poety sądzi się z bibliotekami i szkołami, które naruszyły jej prawa autorskie. Sądy wciąż zasądzają kwoty niższe niż żądane przez fotografkę. Artystka uważa, że naruszane są nie tylko jej prawa majątkowe, ale także osobiste. Sądy są innego zdania.
reklama
W Dzienniku Internautów opisywaliśmy już kilka wyroków dotyczących pewnej fotografki (nazwijmy ją J.P.), która zrobiła kiedyś zdjęcie Czesława Miłosza i stara się w różny sposób na nim zarabiać. Zdjęcie nie raz trafiało na strony szkół i bibliotek. Wówczas fotografka występowała do tych instytucji żądając wysokich odszkodowań i zadośćuczynień, zwykle w kwocie kilkunastu tysięcy złotych, choć naruszenia były stosunkowo drobne i niezawinione.
Fotografka w podstawowej kwestii miała racje - biblioteki i szkoły naruszyły jej prawa. Można mieć jednak wątpliwości co do tego, czy żądanie kilkunastu tysięcy złotych było uczciwe. Jak już wspomniano, naruszenia miały raczej drobny zasięg. Poza tym sądy wcale nie są skłonne do zasądzania na rzecz fotografki tak ogromnych kwot, jakich początkowo ona żąda. Fotografka straszy sądem, ale w rzeczywistości potrafi zwlekać z wniesieniem sprawy do sądu jednocześnie żądając kwoty, która wydaje się wygórowana. Opisywaliśmy to w tekście pt. Uważaj ze zdjęciami znanych Polaków. Ktoś może żądać od Ciebie tysięcy złotych.
Opisywaliśmy też poszczególne wyroki. Przypomnijmy krótko.
21 stycznia 2016 roku Sąd Okręgowy we Wrocławiu wydał kolejny wyrok w podobnej sprawie, również dotyczącej pani J.P. Tym razem stroną pozwaną znów była biblioteka, która wykorzystała zdjęcie poety w ogłoszeniu dotyczącym pewnego konkursu.
Z dokumentów sądowych wynika, że J.P. wezwała Bibliotekę do zapłacenia 9.400 zł. Było to w czerwcu 2014 roku. Fotografka żądała zapłaty do dnia 16 czerwca, ale pozew trafił do sądu dopiero w marcu 2015 roku. W tym pozwie J.P. domagała się 7.000 zł tytułem naruszenia praw autorskich osobistych oraz 7.500 zł tytułem naruszenia autorskich praw majątkowych.
Trzeba mieć na uwadze, że pozew był składany jeszcze przed wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego w sprawie trzykrotnego wynagrodzenia za naruszenie praw autorskich.
Sąd Okręgowy uznał, że do naruszenia faktycznie doszło i trzeba zapłacić. To nie jest zaskakujące. Biblioteka powoływała się na dozwolony użytek edukacyjny, ale to nie wystarczyło. Opublikowanie zdjęcia na stronie internetowej po prostu ma szerszy zasięg niż np. wykorzystanie go w czasie zajęć.
Bardziej interesujące będzie wyliczenie odszkodowania należnego fotografce. W tym przypadku sąd uznał, że należy się jej 5 tys. zł. Dlaczego? Bowiem fotografce zdarzało się uzyskać wynagrodzenie w wysokości 2.500 zł za publikację zdjęcia. Sąd przemnożył tę kwotę przez dwa, ponieważ prawo autorskie wciąż pozwala na domaganie się dwukrotnego wynagrodzenia w razie niezawinionego naruszenia.
Zauważmy, że powódka żądała znacznie więcej. Chciała jeszcze 7.000 zł za naruszenie praw autorskich osobistych. To jest ciekawy element spraw sądowych związanych z J.P. Fotografka zawsze czuje się mocno pokrzywdzona tym, że jej zdjęcie znalazło się na stronie biblioteki lub szkoły, albo zostało w jakiś sposób zmodyfikowane.Krzywda jest tak ogromna, że - zdaniem J.P. - trzeba zapłacić kilka tysięcy złotych by ją wyrównać.
Mimo to Wrocławski sąd nie dopatrzył się żadnej krzywdy. W uzasadnieniu wyroku czytamy.
Powódka nie wskazała w treści pozwu na żadne negatywne doznania psychiczne czy okoliczności faktyczne wpływające na jej reputację czy prestiż jako artysty czy jakiekolwiek inne negatywne konsekwencje które byłyby następstwem naruszenia jej osobistych praw autorskich w sferze niematerialnej, poprzestając na ogólnym odwołaniu się do fragmentów uzasadnień orzeczeń sądowych oraz wypowiedzi doktryny dotyczących zadośćuczynienia za doznaną krzywdę. Niezbędną przesłanką roszczenia o zadośćuczynienie jest wina sprawcy i ta w ocenie sądu, choć w lekkiej postaci, została dowiedziona. Niemniej jednak sama wina w naruszeniu nie generuje krzywdy a w orzecznictwie wskazuje się na konieczność doprecyzowania krzywdy, która może objawić się pod postacią choćby utraty zaufania, narażeniem dobrego imienia na jego utratę czy dyskomfortem psychicznym spowodowanym sytuacją wywołaną naruszeniem (...). Powódka po pierwsze nie powoływała się na żadne konkretne skutki naruszenia a po drugie nie stawiła się pomimo prawidłowego wezwania na wyznaczoną rozprawę a nawet nie wnioskowała o przesłuchanie jej na okoliczność uszczerbku niematerialnego doznanego w wyniku naruszenia jej dóbr osobistych, co uniemożliwiało weryfikację i tak ogólnikowych twierdzeń o doznanej krzywdzie.
Pogrubienie zostało dodano przez redakcję.
Nie jest to pierwszy sąd, który ma wątpliwości co do rozmiaru krzywd po stronie fotografki. W innej podobnej sprawie sąd uznał, że za doznane krzywdy fotografce należy się 500 zł (oczywiście ona sama chciała więcej).
Wyrok o którym mowa zapadł w Sądzie Okręgowym we Wrocławiu dnia 21 stycznia 2016 roku (sygnatura akt I C 376/15). Jest to wyrok nieprawomocny.
Poniżej kopia całego uzasadnienia wyroku.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
Algorytm podpowie fiskusowi czy trzeba Cię skontrolować. Jak się z tym czujesz?
|
|
|
|
|
|