Kim jest attaché ds. własności intelektualnej? Ten urząd jeszcze nie istnieje, ale amerykańscy politycy, wcześniej stojący za SOPA, chcą teraz stworzenia go. Po co?
reklama
Ustawa SOPA, która proponowała cenzurę internetu w imię ochrony praw autorskich, przepadła w USA z kretesem. Wyrażenie "to get SOPA'd" stało się synonimem zrobienia ustawy, która po prostu nie ma szans na realizację. Wciąż jednak u władzy są politycy stojący za SOPA, którzy mają nowe projekty ustaw.
Jak donosi organizacja Public Knowledge, kongresmeni wspierający ustawę SOPA (m.in. Lamar Smith) zaproponowali nowy akt prawny o nazwie IP Attaché Act. Podobnie jak SOPA powstawał on w dość tajemniczej atmosferze i celem tego prawa jest wdrożenie niektórych elementów SOPA.
Z projektu ustawy wynika, że jej twórcy chcieliby "ustanowienia programu attaché ds. własności intelektualnej oraz umieszczenia attaché ds. własności intelektualnej w amerykańskich ambasadach oraz misjach dyplomatycznych". Osoby te byłyby oczywiście odpowiedzialne za realizowanie amerykańskiej polityki w zakresie własności intelektualnej, tak jak chce tego Przedstawiciel ds. Handlu (USTR).
Co więcej, wszyscy attaché mieliby przekazywać informacje o efektach swoich prac nowemu urzędowi o nazwie Assistant Secretary of Commerce for Intellectual Property, który z kolei dbałby o ulepszanie amerykańskiej polityki w zakresie własności intelektualnej w taki sposób, aby służyła ona amerykańskim interesom.
Organizacja Public Knowledge patrzy na to z amerykańskiego punktu widzenia i zauważa, że w Stanach Zjednoczonych już teraz jest wiele urzędów związanych z ochroną własności intelektualnej. Jest np. Kordynator ds. Egzekwowania Własności Intelektualnej, Biuro Praw Własności Intelektualnej przy Departamencie Handlu, podobne biuro działa przy Departamencie Stanu, jest też odpowiednie biuro przy Urzędzie Patentów i Znaków Towarowych, Narodowe Centrum Koordynacji Praw Własności... a to jeszcze nie wszystko!
Public Knowledge proponuje w związku z tym, aby w USA wszcząć debatę o kosztach ochrony praw autorskich.
My powinniśmy spojrzeć na problem z perspektywy europejskiej i polskiej. Od dłuższego czasu część mediów (w tym DI) zauważa, że Stany Zjednoczone próbują eksportować do innych krajów swoje myślenie o własności intelektualnej. Politycy z UE nie mówią o tym głośno. Wycieki Wikileaks potwierdziły, że miały miejsce naciski na Szwecję i Hiszpanię, a pakt ACTA był w istocie pomysłem amerykańskim. Problem w tym, że politycy nie lubią Wikileaks. W debacie na najwyższym szczeblu po prostu nie wypada o tym wspominać.
Jeśli ktoś wątpił w cel amerykańskich działań, teraz powinien sobie przeczytać ustawę IP Attaché Act. Jest to wyraźny dowód na to, że w wizji amerykańskiej ochrona własności intelektualnej mocno łączy się z dyplomacją.
Czy attaché ds. własności intelektualnej zagości w Polsce? Hmmm... Stany Zjednoczone oficjalnie nie uznają Polski z piracki kraj i nasi politycy bardzo poważnie podchodzą to tego statusu. Społeczeństwo sprawiło jednak mały problem, protestując przeciwko ACTA. Niebawem może się okazać, że znów jesteśmy piratami i wówczas nasz rząd znów zabierze się do udowadniania przedstawicielom USA, że tak nie jest. Te wysiłki mogą być bardziej nasilone, jeśli będziemy mieli na głowie nowego attaché.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|