Wspomniany błąd został opisany w czasie weekendu na oficjalnym blogu Google Docs. Jennifer Mazzon wyjaśnił jego okoliczności zapewniając, że Google chce być firmą jak najbardziej transparentną.

Według Google błąd mógł dotyczyć mniej niż 0,05% wszystkich dokumentów przechowywanych przez firmę w ramach aplikacji biurowych. Nieumyślne współdzielenie dokumentów było ograniczone do ludzi, z którymi wcześniej dany autor współdzielił jakiś dokument. Błąd dawał się we znaki, kiedy autor ten wybrał jednocześnie wiele dokumentów i prezentacji, po czym zmienił ustawienia dostępu do nich.

Błąd nie dotyczył arkuszy kalkulacyjnych. Mógł wystąpić tylko, gdy użytkownik podejmował określone czynności w określonej kolejności. Dlatego stosunkowo niewiele dokumentów było podatnych na błąd.

Właściciele ujawnionych dokumentów zostali już powiadomieni przez Google o wystąpieniu błędu, poproszono ich o ponowne udostępnienie dokumentów wybranym osobom. Google przy naprawianiu błędu automatycznie usunęło wszystkich przeglądających i współpracowników przypisanych do danego tekstu czy prezentacji. Kalifornijska firma zapewnia, że również jej dokumenty zostały nieumyślnie ujawnione w wyniku błędu.

Niedawno Google zaczęło szukać odsprzedawców dla Aplikacji Google. Niewątpliwie firmie zależy na tym, aby internetowe aplikacje biurowe były coraz częściej używane w różnych przedsiębiorstwach. Ich promocji nie służy jednak ani błąd w Dokumentach Google, ani wcześniejsza awaria Gmaila, którą też mogły odczuć firmy.

Poza tym w obecnej chwili Google nie jest tak bardzo transparentna, jak twierdzi. Błąd dotknął 0,05% wszystkich dokumentów, ale jaka jest liczba bezwzględna osób narażonych na niechciane ujawnienie informacji? Według Google z jej aplikacji korzysta obecnie ok. 1 mln organizacji i każdego dnia dołącza się 3 tys. kolejnych. Firma Gartner Research szacuje, że liczba klientów korzystających z wersji płatnej wynosi ok. 200 tys.