W maju zeszłego roku firma Google przyznała, że podczas robienia zdjęć do usługi Street View jej samochody zbierały także informacje o sieciach bezprzewodowych. Okazało się, że poza danymi technicznymi na jej serwerach znalazły się także treści przesyłane przez sieci, które nie zostały zabezpieczone. Firma podkreśliła, że stało się to przypadkowo. Mając na uwadze nie zawsze uczciwe praktyki firmy względem internautów, niewielu w to uwierzyło.

Postępowania wyjaśniające wszczęło bądź zamierzało wszcząć m.in. 30 amerykańskich stanów, a także Włochy i Francja. W październiku dołączyły do nich również Hiszpania oraz Kanada. Początkowo zamknięte w Wielkiej Brytanii dochodzenie w tej sprawie zostało ponownie otwarte w październiku. Z kolei amerykańska Federalna Komisja Handlu uznała, co prawda, że Google pewne standardy naruszyła, żadnej jednak kary na firmę nie nałożyła.

>> Czytaj więcej: USA wierzą w poprawę Google'a, bez kar za Street View

W Stanach Zjednoczonych zaczęły szybko pojawiać się pozwy przeciwko Google'owi. Firma poprosiła sąd o odrzucenie wszystkich pozwów jako bezpodstawnych. Sędzia James Ware z Sądu Okręgowego w San Francisco stwierdził jednak, że istnieją przesłanki wskazujące na popełnienie przez Google'a przestępstwa - informuje agencja Reuters. Dlatego też odrzucił wniosek firmy. Otwiera to drogę do złożenia pozwu grupowego przez osoby, które czują się poszkodowane przez firmę z Mountain View.

Powodowie są zdania, że Google zbierała dane z ich sieci Wi-Fi, by następnie poddać je analizie. Sąd uznał, że w wystarczającym stopniu poparli oni swoje oskarżenia, stąd pozytywna dla nich decyzja. Odrzucił jednak wniosek o stwierdzenie naruszenia prawa o nieuczciwej konkurencji stanu Kalifornia.

>> Czytaj także: Street View: kara we Francji, korzystny wyrok w Niemczech