Rodzice przez Facebooka chcieli zadać pytanie Ministerstwu Edukacji Narodowej. W odpowiedzi dowiedzieli się, że powinni przejść się na spacer, bo wiosna się zbliża. Uraziło to wielu internautów i jest to dobra okazja do zadania pytania o sens prowadzenia rządowych kont na Facebooku i w innych serwisach.
reklama
Dziennik Internautów w przeszłości wiele razy pisał o tym, że rządowe konta w portalach społecznościowych mogą budzić wątpliwości. Oczywiście jeśli takie konto prowadzone jest jak należy, jest to świetny kanał dodatkowej informacji. Często jednak konta traktowane są jako "tuba propagandowa" do serwowania obywatelom treści przesłodzonych, bez żadnej realnej interakcji.
Ciekawy dowód na to dało ostatnio Ministerstwo Edukacji Narodowej. Przez jego profil na Facebooku rodzice zaczęli zadawać pytania o edukację 6-latków. Administrator kasował niektóre komentarze i odpowiadał, że konto na Facebooku nie służy do zadawania pytań i udzielania informacji (sic!). Wreszcie opublikował wpis, który chyba przejdzie do historii.
Wszystkich, którzy kilka ostatnich godzin spędzili na naszym profilu pytając, odpowiadając, dziękując, kopiując... ZAPRASZAMY NA SPACER (najlepiej z dziećmi):) Pogoda nie jest najgorsza, na bazarze mozna już kupić tulipany... czyli właściwie WIOSNA powoli się zbliża!:D
Na Facebooku wygląda to tak:
Jak widać, ten wpis wywołał lawinę komentarzy, prawie wyłącznie negatywnych. Obywateli po prostu oburzyło to, że oficjalne konto na Facebooku nie tylko nie służy kontaktowi z urzędem, ale jest wręcz miejscem pokazywania obywatelowi, że jego pytania są nieistotne. Nie pytaj obywatelu! Idź na spacer, przestań nas męczyć!
Autor wpisu już wie, że zrobił błąd. Na facebookowej stronie MEN znalazły się przeprosiny i wyjaśnienia. Administrator twierdzi, że chciał jedynie wprowadzić ludzi w weekendowy nastrój.
Wpadka MEN wywołała wiele komentarzy o nieprofesjonalnym podejściu MEN do komunikacji z obywatelem. Jest to jednak dobra okazja, aby spytać o to, czy ta komunikacja powinna przebiegać przez Facebooka?
Ministerstwo Edukacji Narodowej musi utrzymywać stronę internetową. Może to kosztować tysiące złotych rocznie, jeśli nie dziesiątki tysięcy. MEN musi też utrzymywać stronę BIP, a poza tym ma konta na Facebooku, Twitterze i YouTube.
Konta na Facebooku albo YouTube mogą się wydawać "bezpłatne", ale podatnicy de facto płacą za ich utrzymanie, gdyż płacimy za czas pracy osób odpowiedzialnych za te konta. Dodatkowo pojawia się problem natury etycznej. Dlaczego MEN promuje YouTube i Twittera, a nie inne serwisy?
Znamienne jest to, że w swoim wpisie z przeprosinami administrator konta MEN na Facebooku odesłał wszystkich pytających do strony MEN o sześciolatkach. Skoro wszystko jest na tej stronie, dlaczego ministerstwo zajmuje się prowadzeniem konta na Facebooku?
Opisany problem dotyczy nie tylko MEN, ale też wielu innych ministerstw, które angażują swoje zasoby w utrzymanie kont w social media. Na Facebooku regularnie odbywają się czaty z przedstawicielami instytucji unijnych, co jest groteskowe. Unia Europejska walczy z monopolami, ale sama wspiera amerykański serwis społecznościowy, dając mu przewagę nad konkurentami w postaci wspomnianych czatów.
Jest jeszcze coś. W wyniku fragmentaryzacji rządowych działań internetowych obywatel nawet nie wie, gdzie powinien szukać informacji. Instytucja A publikuje swoje ogłoszenia na stronie BIP oraz na Facebooku, podczas gdy instytucja B ma swój osobny serwis, choć część informacji zamieszcza na serwisie podległej sobie instytucji C oraz na YouTube.
Dziennik Internautów bardzo by chciał, aby przedstawiciele ministerstw aktywnie uczestniczyli w dyskusjach pod naszymi tekstami. Czemu nie? Skoro poświęcają czas na YouTube i Twittera, powinni w imię równości społecznej zaszczycić swoimi treściami i nas...
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|