W związku z udostępnianiem filmu "Drogówka" policja zatrzymała komputery mieszkańców okręgu częstochowskiego. Wiemy już z całą pewnością, że biegły nie oceniał antypirackiego oprogramowania, a zatrzymania dotyczą udostępniania filmów przed dwoma laty.
reklama
12 lutego Dziennik Internautów informował, że w Częstochowie i okolicach policja zatrzymuje komputery osób, które mogły udostępniać w internecie film "Drogówka". Potem na podstawie informacji zebranych od Czytelników ustaliliśmy, że prokuratura prawdopodobnie zatrzymywała komputery w związku z naruszeniami popełnionymi na przełomie 2013 i 2014 roku. Osoby, którym zabrano komputery, mogły rok wcześniej dostać wezwanie do zapłaty z kancelarii Artura G. (zob. Policja zatrzymuje komputery 2 lata po udostępnianiu filmu. Czy to rozsądne?).
Przedstawione poprzednio informacje możemy uzupełnić o odpowiedzi, jakie otrzymaliśmy z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie. Naczelnik Wydziału Śledczego Robert Wypych poinformował redakcję Dziennika Internautów o następujących rzeczach.
Spytałem również prokuratora o to, czy istnieje możliwość, że zatrzymane komputery należą do osób wzywanych wcześniej do zapłaty. Chciałem wiedzieć, czy istnieje możliwość, że osoby wcześniej wzywane do zapłaty teraz doczekały się wizyty policji?
- W prowadzonym postępowaniu dotychczas ujawniono tylko 1 podobny przypadek, jak opisany przez Pana Redaktora, przy czym podejrzany przyznał się do popełnienia zarzuconego mu czynu, naprawił szkodę, a pokrzywdzony złożył wniosek o umorzenie postępowania. Prokurator wniosek uwzględnił i umorzył postępowanie w tym zakresie na podstawie art. 59a § 1 kk - powiedział Naczelnik Wydziału Śledczego Robert Wypych.
Powyższe informacje mogą być ciekawe nie tylko dla osób, które otrzymały wcześniej wezwania do zapłaty i teraz mogą się bać wizyty policji. Są to ciekawe informacje również dla przeciętnego podatnika, który chcąc nie chcąc finansuje działania policji.
Nie wiem jak wy, ale ja osobiście nie mam ochoty finansować zabierania ludziom dziesiątek czy setek komputerów tylko dlatego, że zostali oni wskazani jako potencjalni piraci przez jedną czy drugą kancelarię. Oczywiście twórcy mają prawo dochodzić swoich praw, ale czasami należałoby oszacować społeczne koszty tych działań w stosunku do ich przewidywanych korzyści. Należy również brać pod uwagę, że takie działania mogą uderzać w osoby niewinne.
Co ciekawe, jeszcze za rządów PO tym zjawiskiem interesował się pewien poseł PiS. Był to Andrzej Jaworski, który słusznie zauważył, że pewne firmy spieniężają piractwo, a płacą za to podatnicy. Poseł Andrzej Jaworski przedstawił nawet projekt ustawy, który mógł rozwiązać ten problem. Rząd PO nie był przychylny projektowi posła, zresztą rząd PO w ogóle nie rozumiał co może być złego w nadużywaniu praw autorskich.
Byłem ciekaw, czy po zmianie rządu zmieni się podejście do copyright trollingu. Pytałem o ten problem w "nowym" Ministerstwie Sprawiedliwości. Rzeczniczka obiecała mi odpowiedź, ale nigdy jej nie przesłała. Pytałem o sprawę również biuro prasowe rządu. Jak dotąd nie dostałem żadnej odpowiedzi.
Nie mam zamiaru nawoływać do nieścigania piractwa. Chodzi jednak o to, aby to ściganie zracjonalizować. Jeśli policja zatrzymuje 1000 komputerów bez wcześniejszego ocenienia oprogramowania antypirackiego (tak było w Świdnicy), moim zdaniem coś jest nie tak. Jeśli policjanci są zaangażowani w proponowanie płatnych ugód cywilnoprawnych z posiadaczami praw autorskich, coś jest nie tak. Jeśli policja zatrzymuje czyjś sprzęt na bardzo długi okres, bo nie ma zasobów do szybkiego przebadania komputerów, coś jest nie tak. Jeśli kancelarie adwokackie rozsyłają mnóstwo pism z wezwaniami do zapłaty, wprowadzając w tych pismach w błąd co do sytuacji odbiorców, moim zdaniem coś jest bardzo nie tak.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|