Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Reforma praw autorskich w UE spełnieniem życzeń korporacji? Kolejna ACTA? Dlatego Mozilla zbiera podpisy

06-09-2016, 09:36

Im bliżej reformy praw autorskich w UE tym gorzej wygląda cała sprawa. Kolejne wycieki ujawniają, że podstarzali politycy Komisji Europejskiej chcą spełniać życzenia przemysłu (np. przez podatek od linków) i za nic mają postulaty użytkowników dotyczące choćby zniesienia geoblockingu. To dlatego Mozilla już zbiera podpisy pod apelem, by dostosować prawo autorskie do cyfrowych realiów. W istocie jednak chodzi o to, aby prawa jeszcze bardziej nie popsuć.

Coraz więcej wiadomo na temat reformy praw autorskich w UE i coraz więcej wskazuje na to, że będzie to reforma skrojona na potrzeby przemysłu praw autorskich, z pominięciem potrzeb szerszych rzesz użytkowników, edukatorów, organizacji kulturalnych czy startupów.

Miała być reforma post-ACTA, koniec geoblokingu

Przypomnijmy w tym miejscu, że o reformie praw autorskich w UE zaczęło się mówić krótko po upadku porozumienia ACTA. Reforma post-ACTA miała dostosować prawo do rzeczywistości cyfrowej. Miała być odpowiedzią na gniew społeczny wyrażony przez ludzi na ulicach. Przebąkiwano nawet o zalegalizowaniu niektórych form wymieniania informacji w sieci, które dziś są niepotrzebnie "kryminalizowane".

Potem spadło zainteresowanie łagodzeniem prawa, ale nadal postulowano jego racjonalizację. Reforma praw autorskich miała stworzyć Jednolity Rynek Cyfrowy i obiecano m.in. zniesienie geoblokad. Rok temu w Parlamencie Europejskim przyjęto tzw. raport Redy, który przewidywał mało postępowe zmiany, ale jednak zmiany w kierunku liberalizacji. Dokument zwracał uwagę na potrzebę wzmocnienia praw użytkowników, zachowania domeny publicznej, ochronę swobodnego linkowania itd. Godne uwagi jest to, że środowiska "pirackie" skrytykowały raport Redy jako zbyt zachowawczy. 

Raport Redy nie był jedynym stanowiskiem Parlamentu Europejskiego wobec zmian w prawie autorskim. W styczniu tego roku Parlament Europejski przyjął rezolucję dotyczącą m.in. ograniczeń terytorialnych w ramach e-usług. Europosłowie zaproponowali by Komisja skończyła z praktykami ograniczeń terytorialnych w dostępie do towarów i usług. Uznali przy tym, że zaproponowany wcześniej "roaming dla Netfliksa" nie może być rozwiązaniem ostatecznym. 

Dziś: Geobloking zostaje, będzie podatek od linków!

Niestety im bliżej reformy tym wszystko wygląda gorzej. W grudniu 2015 roku Komisja Europejska określiła kształt reformy praw autorskich i dała do zrozumienia, że nie chce kończyć z geoblockingiem. 

Tydzień temu pisaliśmy, iż wyciekł dokument z oceną skutków modernizacji prawa autorskiego w UE. Wynikało z niego jasno, że Komisja nosi się z zamiarem wprowadzenia tzw. "podatku od linków". Nie chodzi tutaj o podatek w sensie ścisłym, ale o możliwość nałożenia opłat na podmioty takie jak wyszukiwarki czy agregatory wiadomości, które linkują do stron gazet.

Wyciek ujawnił też, że niemłodzi politycy Komisji Europejskiej przywiązali się do jednej bardzo kontrowersyjnej idei - że posiadacze praw autorskich muszą dostać działkę z każdej wartości wytwarzanej przez usługi cyfrowe. 

Kolejny wyciek i wszystko wygląda... gorzej

W ubiegłym tygodniu wyciekł jeszcze jeden dokument - na blogu IP Kat opublikowano wczesny projekt dyrektywy w sprawie praw autorskich na Jednolitym Rynku Cyfrowym. Ten wyciek ukazał reformę w jeszcze gorszym świetle. Przykładowo okazało się, że nie będzie zagwarantowana tzw. wolność panoramy, czyli prawo do swobodnego wykorzystywania własnych zdjęć przedstawiających budynek lub rzeźbę w przestrzeni publicznej!

Wygląda również na to, że Komisja Europejska wsłuchała się w głosy przemysłu muzycznego, który jakiś czas temu wymyślił sobie problem luki wartości (value gap). Choć sprzedaż cyfrowa napędza obecnie rynek muzyczny to zdaniem przemysłu fonograficznego serwisy takie jak YouTube nie przynoszą godziwych wynagrodzeń. Drogą do takich wynagrodzeń miałoby być zwiększenie odpowiedzialności pośredników za naruszenia dokonane przez użytkowników, czyli rozwiązanie zaproponowane niegdyś w ACTA. W ten sposób reforma praw autorskich zatacza koło... wracając do tego, co z hukiem zostało odrzucone w roku 2012. 

Odpowiedzialność pośredników to kwestia wychodząca poza kwestie prawa autorskiego i spieniężania treści. Politycy europejscy są gotowi dokonywać ingerencji w internetowy organizm na życzenie jednej grupy przedsiębiorców, nie licząc się z wpływem ingerencji na cały organizm. 

Komisja Europejska
Nasze orły od rynku cyfrowego? Komisja Europejska (zdj. © European Union 2014 - European Parliament)

Narasta sprzeciw

Komisja Europejska jeszcze oficjalnie nie przedstawiła swojego projektu, ale wycieki mówią wystarczająco dużo. Organizacje społeczne już krytykują Komisję za porzucanie starych obietnic i służenie wyłącznie przemysłowi rozrywkowemu. 

Grupa obywatelska La Quadrature du Net ostrzega, że rozwiązania proponowane przez komisję doprowadzą do stworzenia zautomatyzowanych rozwiązań usuwania treści z sieci. Pośrednicy internetowi staną się "prywatną policją" posiadaczy praw autorskich i ta policja nie będzie zbyt uważnie zastanawiać się nad kwestiami takimi jak domena publiczna, dozwolony użytek itd. Jednocześnie zaprzepaszczone będą wszystkie szanse jakie naprawdę dawała ta reforma. La Quadrature du Net podkreśla, że wbrew pozorom reforma nie służy autorom. Służy raczej wydawcom, których pozycja zostanie wzmocniona. 

Inna organizacja społeczna - European Digital Rights - również przestrzega przed rozwojem takich narzędzi jak choćby Content ID na YouTube. Ten system nie raz usuwał legalne treści albo nawet pozbawiał twórców wynagrodzenia. Jeśli zaś chodzi o groźbę podatku od linków to nie tylko EDRi zauważa, że to rozwiązanie zostało wprowadzone w Niemczech i Hiszpanii tylko po to by ponieść klęskę

Głos zabrała również europosłanka Julia Reda (ta od "raportu Redy"). Skrytykowała ona zwłaszcza komisarzaUE Günthera Oettingera, który nie od dziś jawi się jako zwolennik ostrego podejścia do praw autorskich. Oettinger jest też przeciwnikiem neutralności sieci. To dość ciekawe cechy u kogoś, kto w Komisji ma się zajmować sprawami cyfrowymi. 

- Jego plany, by zobowiązać platformy do skanowania treści wgrywanych przez użytkowników, będą gwoździem do trumny dla wszelkiej europejskiej konkurencji dla Facebooka lub YouTube'a, która to konkurencja będzie niezdolna do poniesienia tego kosztownego brzemienia. Platformy (...) takie jak Wikipedia zostaną zniszczone przy okazji - pisze Julia Reda na swoim blogu. 

Na blogu Julii Redy znalazł się wymowny obrazek. Komisarz Oettinger z uśmiechem słucha przemysłu praw autorskich, ignorując przedsiębiorców internetowych i społeczeństwo. 

Gunther Oettinger słucha

Mozilla już zbiera podpisy

Ruszają pierwsze inicjatywy, które mają skłonić Komisję do zmiany zdania. Mozilla uruchomiła stronę Changecopyright.org, która zbiera podpisy pod petycją, by dostosować prawa autorskie do XXI wieku. Na stronie dobrze wytłumaczono, że nikomu nie chodzi o obronę piractwa. 

Prawo autorskie może być wartościowe w promowaniu edukacji, nauki i kreatywności – jeśli nie jest zdezaktualizowane i nadmiernie restrykcyjne. Obecne przepisy prawa autorskiego Unii Europejskiej zostały uchwalone w 2001 roku, na długo zanim większość z nas miała smartfony. Potrzebna jest aktualizacja i uspójnienie zasad, umożliwiająca majstrowanie, tworzenie, dzielenie się i naukę w Internecie. Edukacja, parodia, panorama, remiks i analiza nie powinny być niezgodne z prawem.

(...)

Są osoby upominające się o opłaty i ograniczenia dla firm internetowych za tak podstawowe rzeczy, jak tworzenie odnośników i udostępnianie treści. Inni chcą wprowadzenia nowych praw wymuszających monitorowanie i filtrowanie treści. Zmiany tego typu wprowadziłyby strażników i bariery dostępu do sieci, oraz zagroziłyby osłabieniem Internetu jako platformy wzrostu ekonomicznego i wolności słowa.

Strona Changecopyright.org jest już wyświetlana użytkownikom Firefoksa. Niebawem do akcji mogą włączyć się inni gracze z rynku IT. Być może doprowadzi to do tego samego, co już działo się w roku 2012 przy okazji ACTA. Kto wie? Może trzeba będzie przechodzić coś takiego co kilka lat? A może politycy liczą, że tym razem nikt nie zauważy i uda się przepchnąć to, co kiedyś zostało odrzucone? 

Więcej o prawach autorskich w Dzienniku Internautów


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca

              *              



Ostatnie artykuły:


fot. DALL-E




fot. DALL-E



fot. Freepik