Wolne podręczniki to przyszłość nauczania
Pierwsze egzemplarze wolnych podręczników dla szkół powinny pojawić się w ciągu dwóch lat. Nad ich powstaniem będą w końcu czynnie pracować praktykujący nauczyciele, każdy z nich będzie mógł je edytować i poprawiać - zapowiada w wywiadzie dla Dziennika Internautów Jarosław Lipszyc, autor projektu Wolne Podręczniki. Zdaniem Lipszyca akceptacja tych podręczników przez MEN nie powinna stanowić problemu.
ciąg dalszy...
DI: Jakie formy dystrybucji są przewidywane i jakie przewidujecie koszty dystrybucji. Kto te koszty pokryje?
JL: Chyba trochę za wcześnie na zdecydowane odpowiedzi w tym zakresie. Koszt dystrybucji wersji elektronicznej jest bliski zeru, więc nie jest to problemem. Natomiast jeśli chodzi o wydania papierowe to sondujemy rynek wydawniczy szukając podmiotów gotowych na zaangażowanie się w taką inicjatywę, i spotkaliśmy się z pewnym zainteresowaniem. Oczywiście na mówienie o konkretach jest dużo za wcześnie. Najpierw może spróbujemy coś napisać :-).
Wolna licencja pozwala każdemu na publikację, dystrybucję i sprzedaż Wolnych Podręczników. Na pewno nie będą to podręczniki darmowe, ale przynajmniej potencjalnie mogą być sporo tańsze od tradycyjnych.
DI: Proszę powiedzieć, jaką drogę będą musiały przejść Wolne Podręczniki, aby z internetu trafić do szkół?
JL: Długą. Sam tekst to tylko początek, do tego potrzebne są ilustracje, zdjęcia, infografiki. Podręcznik musi zostać złożony, zredagowany, zrecenzowany, zaakceptowany przez Ministerstwo Edukacji Narodowej, wreszcie do podręcznika muszą zostać stworzone scenariusze lekcji, zbiory zadań czy poradnik metodyczny. To mnóstwo pracy dla mnóstwa osób.
DI: Czy podjęto już jakieś rozmowy z MEN na temat wykorzystania tych podręczników w nauczaniu?
JL: Jest na to za wcześnie - przecież nie ma jeszcze żadnych podręczników, więc niby co wykorzystywać?