Wśród znawców branży telekomunikacyjnej huczy od pogłosek o możliwym przejęciu kanadyjskiej firmy Research In Motion, producenta smartfonów BlackBerry, przez Vodafone'a, jednego z największych operatorów telefonii komórkowej na świecie - informuje agencja Reuters. RIM w tarapatach finansowych na miarę Nokii jeszcze się nie znalazł, jednak sytuacja staje się coraz bardziej poważna.

Czytaj także: Spekulacje pompują kurs Research In Motion

Tylko w tym roku kurs akcji producenta spadł o około 60 proc., podsycając spekulacje o tym, że kierownictwo firmy wie, w którym kierunku Research In Motion powinno podążać. Wolno rosnąca sprzedaż smartfonów, słabsze od prognoz wyniki finansowe (a także obniżane prognozy) oraz niższe od spodziewanego zainteresowanie tabletem PlayBook sprawiają, że akcje RIM nie są obecnie najlepszą lokatą kapitału dla zwykłych inwestorów.

Na fali spekulacji bardzo mocno zyskał wczoraj kurs akcji RIM. W Nowym Jorku wzrósł on o 12,36 proc. (do 23,59 USD), natomiast w Toronto o 10,32 proc. (do 24,49 CAD). Inwestorzy są najwyraźniej przekonani, że transakcja ta byłaby bardzo korzysta dla firmy, a także dla nich samych. Sam Vodafone na domysłach tych także zyskał, jednak już mniej - 1,23 proc. w Nowym Jorku oraz 1,14 proc. w Londynie.

W firmie brakuje pomysłu na rewolucyjny produkt, czegoś na miarę iPhone'a czy iPada. Należy jednak pamiętać, że oferta RIM adresowana jest przede wszystkim do innej grupy docelowej - przede wszystkim przedsiębiorców i firm. Zmiana sposobu myślenia o smartfonach BlackBerry nie dokona się z dnia na dzień. Stąd też trudno oczekiwać spektakularnych wzrostów.

Czytaj także: RIM zwolni 2 tys. pracowników

Zdecydowanie tańsze akcje skłonić mogą do podjęcia decyzji o zakupie. W siedzibie kanadyjskiej firmy na pewno rozpatrywane są różne warianty wybrnięcia z coraz trudniejszego położenia. Wydaje się, że kluczową sprawą jest obecnie utrzymanie status quo, dopiero w dłuższej perspektywie RIM może myśleć o wykonaniu skoku do przodu.