Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Sponsorzy olimpijczyków nie mogą mówić o olimpiadzie i używać hashtagów np. #Rio2016 - AWI

25-07-2016, 09:50

Z okazji Igrzysk w Rio padł kolejny rekord absurdu własności intelektualnej. Komitet Olimpijski nie chce by sponsorzy sportowców mówili o ich wynikach na olimpiadzie. Powód? Świętość znaków powiązanych z tą imprezą!

To kolejny tekst z cyklu "absurdy własności intelektualnej".
* * *

Już od kilku lat obserwujemy, że kolejne wielkie imprezy sportowe popychają organizatorów w stronę coraz ostrzejszej ochrony własności intelektualnej. Na olimpiadzie w roku 2012 po raz pierwszy zabroniono kibicom publikowania fotek z imprezy na Facebooku. Amerykański Komitet Olimpijski postanowił też zaatakować pewną jadłodajnie, która miała w nazwie nawiązanie do Olimpu. Czy można wspiąć się jeszcze wyżej w absurdalnym podejściu do własności intelektualnej? Otóż można! 

#Rio2016 - hashtag zastrzeżony!

Amerykański Komitet Olimpijski (USOC) dostrzegł nowe straszliwe zagrożenie dla własności intelektualnej. Chodzi o firmy, które sponsorowały poszczególnych sportowców, ale nie są oficjalnymi sponsorami Igrzysk. Te firmy mogą odczuć potrzebę wspierania "swoich" sportowców wpisami na Twitterze czy na Facebooku. Komitet Olimpijski sobie tego nie życzy, bo wówczas mogłoby dojść do naruszenia znaków towarowych powiązanych z Igrzyskami!

Jak donosi ESPN, Amerykański Komitet Olimpijski rozesłał już listy ostrzegawcze do firm sponsorujących sportowców. 

- Podmioty komercyjne nie mogą postować o próbach lub zawodach olimpijskich na swoich korporacyjnych kontach w mediach społecznościowych - napisano w liście - To ograniczenie obejmuje używanie znaków towarowych USOC w hashtagach takich jak #Rio2016 lub #TeamUSA". 

W liście napisano też, że firmy nieprowadzące działalności medialnej nie mogą udostępniać lub repostować treści z oficjalnych kont Igrzysk i nie mogą korzystać w obrazków zrobionych w czasie tej imprezy!

Te zasady są tak głupie, że nie wiadomo od czego zacząć jeśli chcemy je skomentować. 

Znaki towarowe vs wolność słowa

Rozumiemy oczywiście jaka idea kryje się za tymi zasadami. Komitet Olimpijski chce zapewnić sponsorom imprezy wyłączność na "własność intelektualną" związaną z Igrzyskami. Jest to ogólnie zrozumiałe, ale USOC najwyraźniej przestał odróżniać "ochronę znaków towarowych" od "prawa do mówienia o czymś".

Zrozumiałe jest to, że tylko oficjalni sponsorzy Igrzysk mają prawo nazywać siebie oficjalnymi sponsorami. Zrozumiałe jest to, że oficjalny sponsor igrzysk ma prawo korzystać ze znaków graficznych powiązanych z tą imprezą (np. dodając je na etykiety swoich produktów). Absurdalne jest natomiast przekonywanie, że tylko oficjalny sponsor ma prawo informować o igrzyskach albo używać na Twitterze hashtagu #Rio2016. Przecież ten hashtag zawiera nazwę miasta i cyfrę.

Spójrzmy na inny znak towarowy - Coca-Cola. Producent pewnego napoju posiada prawa do tego znaku i dlatego może produkować napoje nim oznaczone. Absurdalne byłoby jednak przekonywanie, że tylko ta firma ma prawo do używania hashtagu #cocacola, a już szczególnie głupie byłoby przekonywanie, że tylko ta firma może używać jakiegoś hashtagu z nazwą miasta i cyfrą.

Dodajmy jeszcze, że Komitet Olimpijski chce ograniczeń w informowaniu o faktach (takich jak np. zwycięstwo danego sportowca). Tylko czy prawo do znaku towarowego obejmuje prawo do informowania o fakcie? Dodajmy, że z prawnego punktu widzenia trudno jest odróżnić konto firmy od konta osoby indywidualnej (np. na Twitterze).

Przedstawicielka USOC wyjaśniła dla ESPN, że w zasadzie sportowcy mogą wspierać swoich sponsorów i odwrotnie. Sponsorzy i sportowcy nie powinni jedynie wspominać o Igrzyskach. Czy w takim razie sponsorzy powinni pisać na Twitterze, że wspierany przez nich sportowiec właśnie wygrał ważne zawody, takie rozgrywane co cztery lata, ale nie można powiedzieć jakie? Owszem, można tak informować, ale nie jest to konieczne i jest to głęboko absurdalne.

Sponsoruj, ale nie mów o tym!

Osobnym problemem jest to, że Komitet Olimpijski zniechęca w ten sposób firmy do sponsorowania sportowców. Naiwna jest wiara w to, że podmioty rynkowe będą inwestować w olimpijczyków, którzy nawet nie będą mogli im oficjalnie podziękować w kontekście Igrzysk. Ostatecznie więc ochrona własności intelektualnej może uderzyć finansowo w tych, dzięki którym ta własność w ogóle istnieje i ma sens. 

Na koniec wypadałoby spytać, czy USOC naprawdę mógłby kogoś pozwać za jednorazowe użycie hashtaga #Rio2016? Nawet gdyby pojawił się taki pozew to wygrana byłaby niepewna i spójrzmy prawdzie w oczy - takiego pozwu nie będzie. Własność intelektualna coraz częściej oddziaływuje na naszą rzeczywistość w sposób "pozasądowy", czemu sprzyja złożoność prawa z nią związanego. Oto jakaś instytucja przekonuje w liście firmy, że można ograniczyć mówienie o pewnych faktach i używanie pewnych powszechnych słów. Strach przed ewentualnym pozwem wystarczy, aby to pismo naprawdę zadziałało. 

W tym kontekście warto przypomnieć inny sportowy absurd. W tym roku pewien organizator ważnych rozgrywek szachowych uznał, że informowanie o posunięciach szachistów również stanowi naruszenie własności intelektualnej. To wcale nie oznacza, że osiągnęliśmy szczyt absurdu. To może być dopiero początek, a prawdziwy szczyt jest dopiero przed nami. 


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              



Ostatnie artykuły:




fot. Freepik