Po pewnym awansie do Euro 2020 z pierwszego miejsca w grupie polska reprezentacja poznała dwóch rywali, z którymi zmierzy się w grupie. Są to Szwedzi oraz Hiszpanie. Trzeciego przeciwnika poznamy dopiero po meczach barażowych. Znajduje się on w gronie drużyn, które walczą o awans ze ścieżki B, czyli Irlandia, Słowacja, Bośnia i Hercegowina oraz Irlandia Północna. Jako że celem jest wyjście z tej grupy, trzeba się do tego turnieju dobrze przygotować. Nie warto grać po raz kolejny z Litwą przed dużym turniejem, bo sparingi z drużynami tej klasy nie dają absolutnie nic. Ewentualnie poprawiają morale zawodników, ale i oni zdają sobie sprawę, że to słaba drużyna i nie jest żadnym wymiernikiem.
Sekretarz generalny Polskiego Związku Piłki Nożnej Maciej Sawicki stwierdził, że przeciwnicy, którzy sprawdzą formę naszych kadrowiczów przed Euro są bardzo wymagający. Trudno się z nim nie zgodzić, bo będą nimi trzej finaliści przyszłorocznych mistrzostw (Rosja, Ukraina i Finlandia) oraz jedna drużyna, która jeszcze takim finalistą może się stać (Islandia). Jeszcze przed losowaniem mówiło się o zaplanowaniu meczu towarzyskiego ze Szwecją, ale po tym jak trafiliśmy na nią w grupie, trzeba było zastanowić się nad planem awaryjnym. Znane są już nie tylko ekipy przeciwne, ale też terminy oraz miejsca spotkań. Dla polskich kibiców na pewno dobrą wiadomością jest, że wszystkie cztery mecze odbędą się w Polsce, aczkolwiek w różnych miejscowościach. Dwa pod koniec marca i dwa na początku czerwca.
Na pierwszy ogień idzie teoretycznie najsłabsza reprezentacja, czyli Finlandia. Z tak zwanymi „Puchaczami” zmierzymy się we Wrocławiu 27 marca, a już 31 marca do Chorzowa przyjadą Ukraińcy, którzy nieraz zaskakiwali w trakcie eliminacji. To dobra okazja, by sprawdzić jaki legalny bukmacher bez podatku oferuje najlepszy kurs na naszą reprezentację. Po tej przerwie reprezentacyjnej, kolejne mecze przyjdą dopiero wraz z czerwcem. 2 czerwca Polacy zmierzą się z Rosjanami na Stadionie Narodowym w Warszawie, a tydzień później, czyli 9 czerwca, przyjdzie czas na ostatni sprawdzian w Poznaniu przeciwko Islandczykom. Czego należy się spodziewać po tych zespołach? Czy sparingi z nimi odpowiednio przygotują nas do gry z najlepszymi w Europie? Czy należy się ich obawiać? Odpowiedzi na te i inne nurtujące pytania znajdziecie w poniższym tekście.
Finowie jeszcze nigdy nie dostali się do żadnego wielkiego turnieju piłkarskiego. Najbliżej tego osiągnięcia byli w latach 80. kiedy zabrakło im najpierw jednego punktu, żeby pojechać do Włoch na mistrzostwa Europy w 1980 roku, a później dwóch, by uzyskać awans na mundial w Meksyku w 1986. W swojej historii mieli tylko kilku wybitnych piłkarzy i spokojnie można by policzyć ich na palcach. Najbardziej znanymi nazwiskami są Sami Hyypia i Jari Litmanen, którzy kolejno wraz z Liverpoolem i Ajaxem Amsterdam święcili triumfy w europejskiej piłce klubowej. Od tamtego czasu raczej trudno wskazać kogoś, kto mógłby przejąć schedę po legendach fińskiej piłki. Ma na to także wpływ ogólne zainteresowanie futbolem w Finlandii. W tym kraju inaczej niż w większości europejskich, to nie piłka nożna jest najważniejsza. Pierwszeństwo mają hokej, narciarstwo, a nawet sporty motorowe.
Od teraz może się to jednak zmienić, gdyż w końcu udało się zakwalifikować do turnieju głównego. Jako ciekawostkę można dodać, że Finlandia zrobiła to bezpośrednio jako jedyna z drużyn spoza dywizji A i B. Pod wodzą Makku Kanervy zajęła drugie miejsce w grupie J, ustępując tylko Włochom i zdołała wywalczyć historyczny awans na Euro. Jest to tym bardziej zaskakujące, że nigdy nawet nie wzięli udziału w barażach, a teraz udało się awansować bezpośrednio. Finowie w pokonanym polu zostawili wyżej notowaną Grecję oraz Bośnię i Hercegowinę, którą notabene i my możemy trafić w turniejowej grupie. Sparing z Finlandią da nam odpowiedź czy polscy piłkarze są gotowi na drużynę Bośni. W bezpośrednich starciach eliminacyjnych raz górą była Finlandia (2:0), a w rewanżu lepsi byli Bośniacy (4:1). Dla podopiecznych Kanervy Polska też nie jest przypadkowym rywalem. W grupie B znaleźli się z Danią, więc chcą się sprawdzić na tle rywala o podobnym potencjale. Oprócz Duńczyków mają w grupie Rosjan, z którymi również spotkają się Polacy. Fiński sztab z pewnością będzie się przyglądał naszemu meczowi ze Sborną, bo to da im także odpowiedź czego mogą się spodziewać po swoich przyszłych przeciwnikach. Ostatnim zespołem, który trafił do tamtej grupy jest Belgia, która prawdopodobnie będzie głównym kandydatem do awansu.
Finlandia faworytem nie będzie, ale jeśli zaprezentuje się z tej samej strony co na własnym terenie podczas eliminacji, mogą napsuć sporo krwi rywalom. W Helsinkach tylko Włosi mogli świętować zwycięstwo, a pozostałe ekipy wracały ze stolicy na tarczy. Gorzej Finowie prezentowali się w delegacjach. Wygrali tylko z Armenią i Liechtensteinem, więc mecze rozgrywane z Danią w Kopenhadze i Rosją w Petersburgu mogą okazać się trudnymi wyzwaniami. Nie wiadomo czy działa to na korzyść tej reprezentacji, ale na pewno można ją uznać za bezkompromisową. Podczas dziesięciu meczów eliminacyjnych, ani razu nie dzielili się z nikim punktami. Sześć razy wygrywali i czterokrotnie musieli uznać wyższość przeciwników. Nie przewiduję ich sukcesu na tych mistrzostwach, bo dla nich już sukcesem jest to, że w ogóle się na nich znaleźli. Mając jednak w swoich szeregach takiego piłkarza jak Teemu Pukki, można pokusić się o sprawienie niespodzianki raz lub dwa.
To dzięki napastnikowi Norwich City Finlandia jest teraz tu gdzie jest. Być może to właśnie Pukki, a nie wcześniej wspominani Hyypia i Litmanen będzie ceniony wyżej przez kibiców z tego kraju. Poprzednia dwójka wszak nie była w stanie zapewnić sukcesu drużynie narodowej, a Teemu się to udało. Był najskuteczniejszym strzelcem swojej drużyny i jednym z najlepszych w całych eliminacjach. Strzelił aż 10 bramek z 16 zdobytych ogółem przez Finlandię, więc jego wpływ na grę zespołu jest nad wyraz widoczny. Jeśli napastnika „Kanarków” ominą kontuzję i wystąpi na mistrzostwach Europy z pewnością warto będzie poświęcić mu uwagę. Co tydzień gra w Premier League przeciwko najlepszym obrońcom, więc jego forma będzie kluczowa dla całej drużyny. Coś jak u nas Robert Lewandowski. Istotna będzie też postawa bramkarza Lukasa Hradecky’ego z Bayeru Leverkusen. Jeśli on będzie w stanie utrzymać czyste konto, to jego koledzy będą mogli liczyć na pozytywny wynik. Przy dobrych wiatrach Finlandia może powalczyć o trzecie miejsce w swojej grupie, więc teoretycznie jakieś małe szanse na awans do kolejnej rundy są, ale raczej nie ma co spodziewać się czegoś więcej.
Od czasów wspólnej organizacji mistrzostw Europy z nami w 2012 roku nasi sąsiedzi są obecni na każdym tego typu turnieju. Zawody kontynentalne widocznie dużo bardziej odpowiadają im niż mistrzostwa świata, bo na jedynym mundialu byli w Niemczech w 2006 roku. Co ciekawe wtedy właśnie osiągnęli najlepszy wynik. Wyszli z grupy i doszli aż do ćwierćfinału, gdzie ulegli późniejszym mistrzom świata – Włochom. U siebie trafili do grupy z Anglią, Francją i Szwecją, więc podobnie jak Polakom nie udało im się awansować. Cztery lata później we Francji kompletnie się nie powiodło, co podkreśla najlepiej okrągłe zero punktów i brak nawet jednej strzelonej bramki.
Tym razem ma być inaczej i patrząc na kwalifikacje, jestem w stanie w to uwierzyć. Legendarny ukraiński napastnik Andriej Szewczenko przejął pałeczkę po nieudanym Euro 2016 i zupełnie odmienił oblicze reprezentacji. Na mundial w Rosji Ukraińcy nie pojechali, ale biorąc pod uwagę zaszłości między obydwoma krajami to może i lepiej. Później wygrali swoją dywizję w Lidze Narodów, gdzie mierzyli się z Czechami i Słowacją i teraz osiągnęli szczyt swojej formy zwyciężając również grupę eliminacyjną. Biorąc pod uwagę, że mieli za przeciwników Portugalię oraz Serbię i fakt, że przebrnęli przez kwalifikacje bez porażki są drużyną, która sprawiła niemałą niespodziankę. Na wyjeździe z obiema reprezentacjami zremisowała, a poza tym zanotowała same zwycięstwa. Gra Ukrainy zdecydowanie się poprawiła od ostatniego Euro i spokojnie może mierzyć w coś więcej niż samo wyjście z grupy.
Podopieczni „Szewy” poznali na razie tylko dwóch rywali, – Holandię i Austrię – a ostatni stanowi póki co sporą niewiadomą. Teoretycznie kilka zespołów może zająć ostatnie wolne miejsce, ale wydaje mi się, że będzie to albo Rumunia, albo Kosowo. Póki co FFU (Ukraiński Związek Piłki Nożnej) przygotowuje się do tych już wiadomych przeciwników. Mając w grupie Austrię, mądrym posunięciem jest sprawdzenie się na tle reprezentacji Jerzego Brzęczka. Zajęła ona miejsce zaraz za Polską i prezentuje podobny poziom piłkarski, więc będą mieli dobry ogląd w jakim miejscu się aktualnie znajdują. Ogólnie grupa C jest bardzo wyrównana, bo oprócz Austriaków i Ukraińców trafili do niej również Holendrzy. Ich nie zobaczyliśmy ani na mundialu w Rosji, ani na Euro we Francji, więc dla Oranje będzie to powrót po sześciu latach na duży turniej. Ostatnim razem z Brazylii wrócili z brązowym medalem i teraz też pewnie chcieliby zaliczyć udany powrót.
Ukraina będzie jak najbardziej wymieniana w gronie kandydatów do awansu, tym bardziej, że Holandia będzie po powrocie po tylu latach pod ogromną presją ze strony kibiców. Dla Polski reprezentacja Ukrainy będzie dobrym odpowiednikiem Hiszpanów. Teraz może wydawać się to śmieszne, ale nasi sąsiedzi prezentują podobny styl do piłkarzy z Półwyspu Iberyjskiego. Co prawda jakościowo są półkę lub dwie niżej, ale chodzi o same podobieństwo w grze. Jeśli Polacy znajdą sposób na Ukrainę, mogą to wykorzystać później w pojedynku z Hiszpanią. Znów mamy do czynienia ze sparingiem obopólnej korzyści.
Po marcowych meczach towarzyskich następne przyjdzie rozegrać w czerwcu. Pierwszym rywalem w tym okresie będzie reprezentacja Rosji. W zeszłym roku organizowali mistrzostwa świata, a w przyszłym będą jednym z gospodarzy Euro. „Sborna” trafiła do grupy B, która jest już w całości znana. Znaleźli się w niej znajomi Rosjan z grupy eliminacyjnej Belgowie oraz Finowie i Duńczycy. Jako że ci ostatni również współorganizują turniej, jeden mecz przyjdzie Rosjanom rozegrać w Kopenhadze, a nie jak dwa poprzednie w Petersburgu. Faworytem grupy jest oczywiście Belgia, ale korzyść gry przed własną publicznością może wpłynąć na grę Rosji i Danii. Najtrudniej będzie miała bez dwóch zdań Finlandia, która ani nie należy do mocnych, ani nie będzie miała za sobą rzeszy kibiców.
Sparing z Polską będzie dla Rosji dobry z dwóch powodów. Po pierwsze jest to podobna drużyna o podobnym potencjale co Dania, a po drugie zmierzy się wcześniej z Finlandią, więc będą mogli porównać sobie wynik oraz swój przeciwko tej samej drużynie. Podopieczni Stanisława Czerczesowa są w najlepszej sytuacji jeśli chodzi o przegląd możliwości swoich rywali. W końcu ten sparing da im odpowiedź co do dwóch z nich, a z trzecim byli w grupie kwalifikacyjnej, więc dobrze ich znają. Wtedy jednak dwukrotnie lepsi okazali się Belgowie, którzy wygrali w Brukseli 3:1, a w Petersburgu nawet 4:1. Były to jedyne porażki Rosji w eliminacjach, bo pozostałe osiem spotkań kończyli zwycięsko. Poza meczami z Belgią spisywali się znakomicie, a bilans 25 bramek na plusie doskonale to oddaje.
Największym sukcesem reprezentacji „Sbornej” jest dojście do półfinału na Euro 2008. Dekadę później podczas mundialu we własnym kraju udało się im wyjść z grupy i dotrzeć do ćwierćfinału. Pomiędzy tymi latami i wcześniej największym osiągnięciem była faza grupowa, ale w kolejnych mistrzostwach Europy jest szansa na lepszy rezultat. Na mistrzostwach świata oraz w trakcie eliminacji pozostawili po sobie dobre wrażenie, więc podejrzewam, że i tym razem są w stanie nieźle wypaść. Najważniejszym spotkaniem dla Rosji będzie ostatni mecz przeciwko Danii. Jest to ich bezpośredni rywal w walce o drugie miejsce, ale to Duńczycy będą grać u siebie i to oni są w lepszej pozycji wyjściowej.
Dla Polski to może być ciekawe doświadczenie również w kontekście starcia z Hiszpanami. „La Roja” odpadła w 1/8 finału mistrzostw świata właśnie z Rosjanami. Jeśli grali z taką drużyną jak równy z równym to znaczy, że sparing 2 czerwca w Warszawie będzie stanowić jakiś punkt odniesienia do naszego pojedynku z Hiszpanią. Już remis z drużyną Czerczesowa powinien stanowić powód do zadowolenia. Z mundialu odpadli mimo remisu z Chorwacją, czyli wicemistrzami świata. Uniknięcie porażki można będzie uznać za dobry omen przed turniejem głównym.
Przed samymi mistrzostwami do Poznania przyjedzie Islandia, czyli zespół który dopiero od kilku lat istnieje w poważnej piłce. Przed Euro 2016 we Francji mało kto interesował się poczynaniami piłkarzy z małej wyspy. Jednak w trakcie tamtego turnieju narodziła się legendarna reprezentacja Islandii. Waleczni i charakterni zawodnicy podbili serca kibiców, a kiedy wyeliminowali Anglię wiadomo było, że nie ma z nimi żartów. Ulegli dopiero mistrzom świata, ale pokazali się z bardzo dobrej strony i wiele osób było ciekawych czy „Wikingowie” będą w stanie powtórzyć ten wyczyn. Okazja nadarzyła się dość szybko, bo awansowali na mundial w Rosji. Kibice wiedzieli już, że ich dobry wynik z Francji nie był wcale przypadkiem i oczekiwali powtórki z rozrywki na wschodzie Europy. Niestety tamten turniej kompletnie im nie wyszedł. Tylko jeden punkt i porażki w meczach z Chorwacją i Nigerią szybko sprowadziły ich na ziemię. Teraz mają szansę znowu się pokazać.
Bezpośredniego awansu niestety sobie nie zapewnili, ale mając za przeciwników Francję, czyli najlepszą drużynę świata oraz tak dobrze dysponowaną Turcję było to arcytrudne zadanie. Dostali jednak drugą szansę. Okazję do wygrania baraży. Najpierw muszą ograć Rumunię, a później kogoś z dwójki Bułgaria/Węgry, ale nawet jeśli im się to uda, szansa na dobry turniej jest bardzo malutka. Nawet po przejściu baraży trafią do grupy śmierci z Niemcami, Francją i Portugalią, więc raczej marna perspektywa na coś więcej niż sam występ w mistrzostwach. To mimo wszystko wciąż dobra drużyna i spodziewam się, że Islandia przejdzie ścieżkę A pozostawiając resztę drużyn w pokonanym polu.
Sprawdzian z dobrą i waleczną drużyną przyda się reprezentacji Polski. Jeśli plany taktyczne podczas Euro 2020 wezmą w łeb i sił nie będzie już tak wiele i trzeba będzie dosłownie bić się o każdy centymetr boiska, dobrze mieć już wcześniejsze przetarcie z taką Islandią. Jeśli Jerzy Brzęczek poważnie potraktuje tę serię meczów towarzyskich, to na pewno wyciągnie z nich coś pozytywnego, co będzie można wykorzystać podczas najważniejszych spotkań. Nawet jeśli nie przyniosą one korzystnych rozstrzygnięć, to nic. Wcześniej przed dużymi turniejami brakowało poważnych sprawdzianów, więc może jeśli tym razem ktoś nam uprzykrzy życie tuż przed mistrzostwami, nikt nie zdąży napompować balonika i mówić, że jedziemy po medal.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|