Producenci utrudniają dokonywanie napraw bo chcą byśmy kupowali nowe urządzenia. W niektórych stanach USA już powstają przepisy, które mają ograniczyć praktyki "antyserwisowe".
reklama
W XXI wieku pojawiły się ciekawe koncepcje nowych praw obywatelskich. Prawo do internetu, prawo do bycia zapomnianym i prawo do odłączenia się.
W ubiegłym roku pojawiła się koncepcja jeszcze jednego prawa, które bardzo przypadło do gustu czytelnikom DI. Chodziło o prawo do naprawiania sprzętu. Obecnie producenci elektroniki i sprzętu AGD starają się nas zmusić do zakupu nowej rzeczy gdy tylko zepsuje się jedna część. Nierzadko w określonym modelu psuje się określony element, a producenci ograniczają dostępność usług serwisowych i części zamiennych. Autoryzowany serwis zażąda za naprawę kwoty bliskiej cenie nowego produktu.
W DI pisaliśmy już, że w USA powstała organizacja The Repair Association, która walczy o prawa konsumentów oraz osób żyjących z naprawiania. Organizacja uważa, że prawo powinno zobowiązywać producentów do udostępniania pewnej dokumentacji, sprzedawania części zamiennych oraz produkowania rzeczy "naprawialnych". Prawo nie powinno też zabraniać obchodzenia blokad technologicznych jeśli w grę wchodzi dokonanie naprawy.
The Repair Association ma już pierwsze osiągnięcia na koncie. Propozycje zmian w prawie pojawiły się w czterech stanach. W Massachusetts zaproponowano ustawę o nazwie Digital Right to Repair Bill, która ma wymagać od producentów udostępniania informacji i części zamiennych niezależnym punktom serwisowym. W Minnesocie dokument określany jako SF 15 ma wprowadzać podobne zasady w odniesieniu do urządzeń cyfrowych, sprzętu AGD i maszyn rolniczych. W Nebrasce zaproponowano Fair Repair Act (lub LB 67), a w stanie Nowy Jork the Fair Repair Act, S618.
Dodajmy, że obecnie w UE i USA pracuje się nad prawem optymalizującym gospodarkę odpadami. Narzekamy na to, że wyrzucamy zbyt dużo, ale "prawo do naprawiania" stanowi receptę również na ten problem. Problem w tym, że "prawo do naprawiania" ma potężnych przeciwników.
fot. Mitch Altman (lic. CC BY-SA 2.0)
Producenci maszyn rolniczych bardzo nie chcą "prawa do naprawiania". Czytelnicy Dziennika Internautów mogą pamiętać, że producenci ciągników starali się oni ograniczyć prawo do modyfikowania oprogramowania uzasadniając to potrzebą... powstrzymania rolników przed słuchaniem pirackiej muzyki. Nie. To nie żart.
Firma Apple też jest dobrym przykładem przeciwnika "prawa do naprawiania". Nie autoryzowała ona żadnej zewnętrznej firmy do naprawiania swoich smartfonów. Istnieją niezależne serwisy, ale muszą one polegać na częściach pochodzących z odzysku lub z rynku chińskiego. Symbolem oporu Apple'a wobec "prawa do naprawiania" mogłaby być śruba typu "pentalobe" stosowana w MacBookach i iPhone'ach. Zrobiona tak, byś nie mógł (mogła) jej odkręcić zwykłym śrubokrętem płaskim lub krzyżakowym. Da się co prawda kupić "niezależny" śrubokręt do takich śrub, ale sama potrzeba wytwarzania różnych śrubokrętów do sprzętów różnych firm jest... raczej objawem patologii.
Producenci robią problemy także w warstwie oprogramowania. Pisaliśmy już o drukarkach, które mają blokady regionalne oraz o kuwecie dla kota, która ogranicza stosowanie środków czyszczących.
Brak prawa do naprawiania daje się we znaki nie tylko przy sprzęcie do użytku domowego. Wspomniane już maszyny rolnicze są coraz bardziej złożone, a producenci starają się zachować informacje serwisowe dla siebie. To wpływa na koszty wytwarzania żywności, czyli na nas wszystkich. Kiedyś rolnicy mogli po prostu naprawiać maszyny i teraz oni szczególnie odczuwają pozbawienie ich tego prawa.
Problem ujawnia się także na rynku urządzeń medycznych. Jeśli trzeba naprawić maleńki komputer w urządzeniu diagnostycznym to płacą za to wszyscy podatnicy. Przedstawiciele The Repair Association uważają, że producenci tworzą "monopole naprawcze", które podnoszą koszty opieki zdrowotnej jednocześnie godząc w możliwość udzielania pacjentom pomocy.
Brak "prawa do naprawiania" uderza w zasadę, że posiadasz to co kupiłeś (kupiłaś). Teraz stajemy się nie tyle właścicielami ile najemcami nowoczesnych sprzętów. Możemy ich używać tak długo jak producent zechce, a potem będziemy zmuszeni znów ponieść koszt "wynajmu" poprzez zakup.
Przecież nie zawsze tak było. Zapewne wielu Czytelników pamięta jak na kartonowych opakowaniach zasilaczy drukowano schematy elektroniczne. Dołączano też ulotki ze schematami do innych sprzętów. Umieszczano niezłe rysunki w instrukcjach by naprawdę ułatwić montaż no i nikomu nie przychodziło do głowy, by stosować specjalne śruby w celu utrudnienia otworzenia obudowy. W XXI wieku mając internet moglibyśmy naprawić sami wyjątkowo dużo rzeczy, gdyby tylko nikt tego specjalnie nie utrudniał.
Czytaj także: Producenci samochodów chcą wypożyczać ich funkcje. Nowy właściciel zapłaci ponownie
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|