Uzasadnione z jednej strony działanie Google, dziwi jednak wielu ekspertów.
reklama
Funkcja "Do Not Track" pozwala internautom zrezygnować z automatycznego śledzenia ich poczynań w sieci w celu lepszego dopasowania reklam. Jak łatwo się było domyślić, nie wszyscy jednak podchodzą do rozwiązania z entuzjazmem.
Jak zauważa serwis Wired, Google jest bardzo niechętne popularyzacji funkcji "Do Not Track", choć już niedługo powinna się ona pojawić domyślnie w Internet Explorerze, Firefoksie oraz Safari. Biorąc pod uwagę, że wyszukiwarkowy gigant wciąż najwięcej zarabia na reklamach, informatyczni giganci próbują w ten sposób nieco podciąć skrzydła Google.
Choć w Chrome również ma się znaleźć tego typu funkcja, na razie przedstawiciele firmy z Mountain View wypowiadają się bardzo ostrożnie o nowościach: Pomysł funkcji "Do Not Track" jest interesujący, choć na razie nie wiadomo, co dokładnie uznawać za śledzenie.
Równie wiele kłopotów sprawia fakt, że obecnie - nawet z włączonym "Do Not Track" - tak naprawdę to od samych sieci reklamowych zależy, czy będą przestrzegały preferencji, które wyśle do nich przeglądarka. Choć wkrótce całość ma być wsparta również od strony prawnej, Google na razie wydaje się to ignorować.
Christopher Soghoian z Indiana University zauważa, że brak wsparcia dla nowej funkcji ze strony Google jest "dość szokujący", szczególnie biorąc pod uwagę problemy z prywatnością, które ostatnio wytknęła gigantowi amerykańska FTC. Soghoian mówi również, że "Google powinno być w tym pierwsze, a zamiast tego będzie ostatnie".
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|