Fundusze venture capital po prostu wykonują swoją pracę, inwestując na potęgę w media społecznościowe, choć z pewnością zdają sobie sprawę, że wiele z nich upadnie.
Jak długo sieci społecznościowe rosną i przyciągają miliony nowych członków, tak długo mają wielki potencjał, jeżeli chodzi o przychody. Kiedy jednak wzrost się skończy lub choćby wyhamuje, mogą się zawalić. Tak było, odkąd w 2002 r. Friendster stał się pionierem internetowych sieci społecznościowych. Jako pierwszy popadł w tarapaty, wyprzedzony przez takich rywali, jak MySpace, który został kupiony przez News Corp. w 2005 r. za 580 mln dol., ale szczyt popularności osiągnął w 2008 r. i News Corp. próbuje go sprzedać, zapewne za jedną dziesiątą tej sumy. Bebo zostało kupione trzy lata temu przez AOL za 850 mln dol. i po cichu sprzedane w tym roku za niespełna 10 mln dol.
Ta historia powinna dać do myślenia inwestorom, którzy zjawiają się dopiero teraz, ale i tak gromadnie polują na następną sieć społecznościową. Facebook podczas procesu pozyskiwania funduszy prowadzonego m.in. przez Goldman Sachs został wyceniony na 50 mld dol., a w drugiej odsłonie suma ta podskoczyła do 85 mld. Twitter, o którym internetowa firma konsultingowa eMarketer twierdzi, że w zeszłym roku miał 45 mln dol. przychodów w USA (i zerowe za granicą), został niedawno wyceniony na 3,7 mld dol. Facebook z pewnością jest wart kilka miliardów – to obecnie największa na świecie sieć społecznościowa, z ponad 500 mln aktywnych użytkowników i szacowanymi przychodami reklamowymi w zeszłym roku na poziomie 1,9 mld dol. eMarketer oczekuje, że w tym roku wzrosną one do 4 mld dol. (...)
Jednocześnie aura wokół Facebooka otacza również te sieci, którym jeszcze trudniej będzie przerobić użytkowników na pieniądze. Dla firm takich, jak Twitter, gdzie przychody są niewielkie, potrzebne jest liczydło albo dywanik modlitewny, by uzyskać sensowną wycenę – mówi jeden z inwestorów z Doliny Krzemowej.
Pod pewnymi względami fundusze venture capital po prostu wykonują swoją pracę, inwestując na potęgę w media społecznościowe, nawet jeżeli wiedzą, że wiele z nich upadnie. Inwestorzy w Color - Bain Capital, Sequoia Capital i Silicon Valley Bank - obstawiają jednocześnie wiele raczkujących firm i potrzebują sukcesu tylko kilku z nich. Nie dotyczy to jednak późniejszych inwestorów, którzy pompują ogromne sumy w Facebooka, Twittera, Zyngę, Groupona i innych, zanim jeszcze firmy te wejdą na giełdę. Liczą, że ich przepływy finansowe nie tylko będą rosły, lecz także okażą się stabilne. To odważne założenie. (...)
Więcej szczegółów w serwisie Forsal.pl w artykule pt. Bańka społecznościowa w końcu pęknie. Tylko Facebook przetrwa
John Gapper, Financial Times
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|