Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Google mocniej walczy z piractwem. Groźne?

06-12-2010, 10:06

Google chce szybciej rozpatrywać wnioski o usunięcie treści naruszających prawa autorskie i nie będzie proponować "pirackich" fraz wyszukiwania. Pomysł może i dobry, ale wydarzenia z przeszłości pokazują, że walcząc z piractwem w takich serwisach, jak YouTube, można bardzo łatwo przesadzić.

Firma Google oficjalnie przyznała, że rośnie liczba zgłoszeń usunięcia treści naruszających prawa autorskie (np. filmów z YouTube). Dlatego postanowiła poprawić procedury walki z tym problemem. Firma przed weekendem ogłosiła zmiany, które zostaną wdrożone w nadchodzących miesiącach. Oto one:

  • Wiarygodne wnioski o usunięcie treści naruszających prawa autorskie będą realizowane w ciągu 24 godzin. Google stworzy narzędzia, które ułatwią właścicielom praw zgłaszanie żądań usunięcia treści naruszających prawa autorskie (pojawią się one w ramach wyszukiwarki i serwisu Blogger). Dla właścicieli praw, którzy będą używać tych narzędzi w sposób wiarygodny, skrócony będzie czas reagowania na zgłoszenie. Przygotowana ma być także ulepszona wersja narzędzi do zgłoszenia sprzeciwu dla tych, którzy uważają, że ich treści zostały bezprawnie usunięte. Stworzona ma być też wyszukiwarka umożliwiającą odnajdowanie zgłoszeń dotyczących usunięcia treści.
  • Słowa kluczowe blisko związane z piractwem zostaną usunięte z autouzupełniania w wyszukiwarce.
  • Udoskonalone zostaną procedury dotyczące piractwa na stronach należących do programu AdSense. Google zawsze zakazywała korzystania z programu AdSense na stronach zawierających nielegalne treści. Firma będzie współpracować z właścicielami praw autorskich i identyfikować oraz - jeśli okaże się to stosowne - wykluczać naruszających prawo z programu AdSense.
  • Google będzie eksperymentować nad udostępnieniem podglądu legalnych treści w wynikach wyszukiwania. Większość użytkowników chce mieć dostęp do legalnych treści i jest zainteresowana serwisami, gdzie takie treści można znaleźć (nawet w formie podglądu). Będziemy szukać sposobów, by takie treści były łatwiejsze do indeksowania i odnalezienia - czytamy na blogu Google.

Nie po raz pierwszy firma chce iść na rękę właścicielom praw autorskich. Jednym z większych udogodnień dla nich było narzędzie Content ID, które umożliwia identyfikowanie treści należących do danego wydawcy. Może on potem zdecydować o usunięciu danego materiału z YouTube lub o jego wykorzystaniu do celów komercyjnych.

>>> Czytaj: Antypiraci wygrali z dostawcą reklam. Google na celownik?

Niektórych internautów mogą jednak niepokoić zapowiedzi przyśpieszenia procedur antypirackich i nie chodzi wcale o możliwość dzielenia się nieautoryzowanymi plikami. Załóżmy, że duży wydawca, taki jak Viacom, zgłasza wiele swoich materiałów do usunięcia. Jego wnioski o usunięcie wydają się bardzo wiarygodne. Wielu Czytelników DI może jednak pamiętać historię z 2008 r., kiedy to Viacom skutecznie zablokował film, do którego nie miał praw na wyłączność. Film opublikowała na YouTube jego autorka, a przedstawiciele Viacomu twierdzili, że "zapomnieli, iż nie mieli do niego praw".

Inny przykład - znany z krytyki prawa autorskiego Lawrence Lessig już dwukrotnie został "ocenzurowany" na YouTube. Za drugim razem Warner Music zażądał usunięcia z YouTube jednej z prezentacji profesora. Zawierała ona fragment piosenki, do której prawa miał Warner. Prezentacja miała charakter ewidentnie edukacyjny i wyjaśniała zagadnienie dozwolonego użytku. Lessig praw autorskich nie naruszył, a Warner chcąc nie chcąc udowodnił, że potrafi ograniczyć prawo do wykorzystywania dzieł zgodnie z zasadami dozwolonego użytku.

Sonda
Czy Twoim zdaniem walka z piractwem może zagrozić wolności słowa?
  • tylko sporadycznie, nie ma się czym przejmować
  • to duże zagrożenie
  • nie mam zdania
wyniki  komentarze

W ubiegłym roku wspominaliśmy w DI o Stephanie Lenz, która nagrała swojego syna tańczącego przy piosence Prince'a. Universal Music Group wystąpiła o usunięcie 29-sekundowego filmu z sieci.

Najgorsze jest to, że Google nie jest zbyt transparentna, jeśli chodzi o usunięte materiały. Dwa lata temu organizacja studencka MIT Free Culture postanowiła uruchomić serwis monitorujący filmy usuwane z YouTube. Nosi on nazwę YouTomb. Odwiedzając YouTomb, możemy się przekonać, które filmy zostały usunięte i sprawdzić, kto się do tego przyczynił. Wydaje się, że Google bardzo potrzebuje podobnego narzędzia.

>>> Czytaj: YouTube: reklamy wideo, które można pominąć


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *