Projekt finansowany ze środków Unii Europejskiej ma pomóc w zrozumieniu tego, co dzieje się na rynku aplikacji mobilnych. Ten, mimo pewnych problemów, rozwija się jednak bardzo szybko.
Siódmy Program Ramowy to inicjatywa naukowa Unii Europejskiej rozpisana na lata 2007-2013 z budżetem wynoszącym aż 54 mld euro (o 63 proc. więcej niż w przypadku poprzedniego programu). Główne jego cele to wspieranie współpracy ponadnarodowej, zwiększenie dynamizmu i kreatywności badań naukowych w pionierskich dziedzinach nauki, a także zwiększenie społecznego zaufania do nauki. W jego ramach prowadzono są badania w zakresie zdrowia, żywności, technologii informacyjnych i komunikacyjnych, energii czy transportu.
Jednym z ostatnich projektów, jakie zyskał wsparcie ze środków unijnych, jest MOSQUITO (Mobile software and services, Standardisation, Quality, Interoperability, Testing, Open source). Osoby za nie odpowiedzialne chcą dokładnie zbadać rynek aplikacji mobilnych oraz znaleźć odpowiedzi na pytania dotyczące jego fragmentaryzacji i jej skutków dla branży. Koszty - €589.735, czas trwania - 24 miesiące.
Z internetu w telefonie komórkowym korzysta obecnie blisko 600 milionów ludzi, w roku 2013 ma ich być nawet 1,7 mld. Jednocześnie bardzo szybko rośnie liczba smartfonów, których możliwości są znacznie większe niż zwykłych telefonów komórkowych. Dzięki firmie Apple oraz jej App Store'owi ogromną popularność zdobyły aplikacje dla urządzeń mobilnych. Każdy liczący się producent komórek posiada więc własny internetowy sklep z aplikacjami.
I tutaj pojawia się problem - aplikacje są kompatybilne jedynie z urządzeniami danego producenta. Mało tego, wykorzystanie różnych systemów operacyjnych sprawia, że aby być obecnym na wszystkich głównych platformach (iOS, Symbian, Windows Mobile, Android), konieczne jest napisanie kilku aplikacji. To znacząco zwiększa koszty działalności. Dlatego też deweloperzy skupiają się najczęściej na tej platformie, która niesie ze sobą największy potencjał, czyli iOS Apple'a.
Czy to jednak faktycznie powód, by Unia Europejska angażowała publiczne środki w zbadanie tego zjawiska? Mnogość rozwiązań sprzyja konkurencji, a ta jest nieodłącznym elementem gry popytu i podaży w gospodarce wolnorynkowej. Wydaje się, że to właśnie konsumentom powinno się zostawić wolną rękę w wyborze takiego dostawcy, który im najbardziej odpowiada.
Nie jest raczej potrzebne wydawanie blisko 600 tysięcy euro na zrozumienie tego, co dzieje się na rynku. Wszyscy zdają sobie sprawę z negatywnych stron obecnego kształtu rynku. Należy jednak brać pod uwagę fakt, że jest to niezwykle młody rynek, cały czas w fazie kształtowania. Nie można wykluczyć, że działające na nim firmy same dojdą do porozumienia i wypracują odpowiednie rozwiązania, pod warunkiem że będzie taka potrzeba.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|