Piractwo komputerowe szkodzi nie tylko finansom firm informatycznych, ale przede wszystkim konsumentom. Microsoft zapowiedział podjęcie kolejnych działań w tej materii. BSA z kolei rozlicza amerykańską administrację z jej obietnic walki z cyberprzestępczością.
reklama
Piractwo komputerowe to nie tylko kradzież własności intelektualnej, ale także realne niebezpieczeństwo dla osób korzystających z nielegalnego oprogramowania. Cenę za to płacimy jednak wszyscy - oprogramowanie komputerowe mogłoby być zapewne tańsze, gdyby nie fakt, że spora jego część nabywana jest nielegalnie. Tracimy więc na tym wszyscy - niższe zyski firm informatycznych to także niższe wpływy z podatków, z których finansowane jest państwo.
Microsoft ogłosił w zeszłym tygodniu, że bardzo szybko rośnie liczba zgłoszeń od osób, które nieświadomie nabyły nielegalne oprogramowanie - w ciągu dwóch lat było przeszło 150 tysięcy zgłoszeń. Co jednak istotne, znaczna część programów zawierała także wirusy czy aplikacje typu malware.
Koncern poinformował także o rozpoczęciu w ponad 70 krajach działań edukacyjnych związanych z nabywaniem i użytkowaniem nielegalnego oprogramowania. W komunikacie podkreślił, że wiąże się to z niebezpieczeństwem utraty danych zapisanych na dysku twardym czy też uzyskaniem dostępu do np. kont bankowych przez osoby nieuprawnione. Nie mówiąc już o bezpośrednich stratach czasu i pieniędzy.
W chińskich szkołach mowa będzie o ochronie praw związanych z własnością intelektualną, meksykańskie władze dbające o bezpieczeństwo konsumentów wezmą udział w szkoleniu dotyczącym ryzyka związanego z używaniem nielegalnego oprogramowania, w Grecji mowa będzie o bezpieczeństwie dzieci w sieci, a w Argentynie o wpływie piractwa na małe i średnie firmy - tematyka jest zróżnicowana, gdyż różne są także zagrożenia i wyzwania z tym związane.
Amerykańska firma podkreśliła także, że w piractwie coraz rzadziej chodzi tylko o zarabianie na sprzedaży nielegalnych kopii. Dzięki nim można tworzyć botnety, wykorzystywane później przez cyberprzestępców do przeprowadzania wirtualnych ataków.
Biernie sytuacji na rynku oprogramowania nie zamiera przyglądać się także Business Software Alliance (BSA). Organizacja uruchomiła właśnie Cyberspace Policy Review Dashboard, narzędzie dzięki któremu można sprawdzić postępy w realizacji strategii prezydenta Baracka Obamy w kwestii cyberbezpieczeństwa. Została ona nakreślona pół roku temu i zawiera działania, jakie władze zamierzają podjąć.
Wyznaczonych zostało 12 głównych kategorii i 31 różnych celów do osiągnięcia. Każdy z nich opatrzony jest oceną przemysłu IT - czy wzbudza poparcie, obawę czy też sprzeciw. W większości przypadków podejmowane działania spotykają ze wsparciem ze strony branży. W jednym obszarze widoczna jest jednak pewna troska - wciąż nie został wyznaczony koordynator ds. cyberbezpieczeństwa w Białym Domu. Sprzeciw widoczny jest w projekcie ustawy Rockefeller-Snowe, która zdaniem BSA ograniczy innowacyjność przemysłu informatycznego, co ma być główną bronią w walce z zagrożeniami.
Firmom informatycznym i ich organizacjom nie można odmówić troski o własne interesy. Walcząc o nie, przyczyniają się jednak także do zwiększania bezpieczeństwa pojedynczych użytkowników. Obie strony tych działań powinny być jednak wyważone.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*