Sąd Najwyższy upomina, że w internecie nie można pisać dosadniej. Niedługo potem wrocławski poseł na Facebooku nawołuje, by "J***AĆ PZPN". Spójrzmy prawdzie w oczy - w internecie standardy wypowiedzi naprawdę są nieco zaniżone, choć oczywiście można dyskutować, czy sądy powinny to brać pod uwagę.
reklama
W sierpniu tego roku Dziennik Internautów pisał o internaucie, który został skazany za nawoływanie do popełnienia przestępstwa, ponieważ krytykował misję wojskową w Afganistanie. Wczoraj Sąd Najwyższy wydał wyrok w sprawie blogera z Mosiny, który krytykował panią Burmistrz. Sąd Najwyższy przyznał, że osoby publiczne powinny mieć "grubszą skórę", ale jednocześnie upomniał, że nie może być przyzwolenia na stosowanie dosadniejszego języka w internecie, który jakby nie patrzeć jest medium masowym.
Za zabawne trzeba uznać to, że akurat w takim momencie wrocławski poseł Maciej Zieliński zwrócił na siebie uwagę, publikując na Facebooku wpis takiej treści.
Muszę zaśpiewać znaną piosenkę o PZPN bo brak mi słów na tą żenadę. JEBAĆ PZPN
To była jego reakcja na odwołanie meczu z Anglią.
O nieszablonowej wypowiedzi posła pisze dziś Gazeta.pl. Poseł zdążył już za nią przeprosić i najwyraźniej zniknęła ona z Facebooka, choć co najmniej 61 osób zdążyło ją polubić. Jeden z czytelników Gazet.pl wyraził oburzenie, że poseł napisał "na tą żenadę", bo oczywiście powinno być "na tę". Wielu osobom rzeczywiście taka pisownia wyda się bardziej karygodna niż robienie brzydkich rzeczy Polskiemu Związkowi Piłki Nożnej.
Czytaj: Stadion Narodowy w memach, demotach, grafikach...
Ja natomiast chciałem zwrócić uwagę na wypowiedź posła właśnie w kontekście wczorajszego wyroku Sądu Najwyższego oraz wcześniejszego skazania internauty za nawoływanie do przestępstwa.
Oczywiście poseł jest chroniony immunitetem, ale czy nie dopuścił się nawoływania do przestępstwa? Przecież stwierdzenie "J***AĆ PZPN" może być odebrane nawet jako zachęta do gwałtu, pobicia albo (co najgorsze) do dokonania obydwu tych czynów. Chętnych do podobnych rzeczy nigdy nie brakuje. Zieliński mógł poruszyć najczulsze struny dusz niektórych pseudokibiców (wyczuwacie ironię, prawda?).
Dobrze... pośmialiśmy się... a teraz na poważnie. Mnie osobiście wypowiedź posła nie razi. Nie przepadam też za PZPN-em. Chciałem jedynie wykorzystać całą sytuację do opisania istotnego internetowego zjawiska.
Sąd Najwyższy stwierdził wczoraj, że wypowiedzi w internecie nie powinny podlegać mniejszym rygorom niż np. język wypowiedzi prasowej. Czy rzeczywiście? Właśnie zaczynam mieć wątpliwości.
Z pewnością poseł Maciej Zieliński w wywiadzie dla gazety lub telewizji nigdy nie powiedziałby słowa "J***AĆ", ale na Facebooku jednak to zrobił! Dlaczego? Bo w odczuciu wielu osób w internecie panują inne standardy dyskusji i de facto panują, nawet jeśli Sąd Najwyższy twierdzi, że nie powinny.
Powtórzę to, o czym pisałem wczoraj w kontekście sprawy blogera z Mosiny. Wypowiedzi w internecie ludzie traktują bardzo osobiście, ale jednocześnie wypowiedzi te mogą być dostępne dla tysięcy lub milionów ludzi. Dlaczego traktujemy je osobiście? Bo konto na Facebooku albo osobisty blog to nie telewizja. Pisząc bloga, nie zakładasz, że będą czytać go tysiące przypadkowych ludzi. Zakładasz, że to Twój własny, mocno osobisty przekaz dla tych, którzy chcą go odbierać. Poseł Zieliński nie czuł się jak ktoś, kto zwraca się do świata. On pisał do swoich fanów na Facebooku.
Normy w tym zakresie dopiero się rodzą, ale niestety odbywa się to z udziałem sądów. Lepiej uważać.
Czytaj: Sąd Najwyższy: Internet nie uzasadnia ostrego języka. Sprawa blogera z Mosiny
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
Talibowie postrzelili 14-letnią blogerkę za "promowanie zachodniego stylu życia"
|
|
|
|
|
|