Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Google wdroży "prawo do bycia zapomnianym" poza Europą? CNIL tego żąda

12-06-2015, 12:28

Wyniki wyszukiwania dotyczące nazwisk powinny być usuwane na żądanie zainteresowanych nie tylko w "unijnych" usługach Google, ale globalnie - uważa CNIL, francuski urząd ochrony danych. Wydał on nakaz, który ma zmusić Google do zmiany praktyk.

robot sprzątający

reklama


Minął już ponad rok od czasu, jak nieoczekiwanie wprowadzono "prawo do bycia zapomnianym". Nie było to właściwie żadne nowe prawo. Wystarczyło, że Trybunał Sprawiedliwości UE wydał wyrok, w którym stwierdził, że operator wyszukiwarki internetowej jest "administratorem" danych odpowiedzialnym za ich przetwarzanie. To z kolei oznacza, że dostawca wyszukiwarki może być zobowiązany do usunięcia z wyników wyszukiwania linków do informacji na temat jakiejś konkretnej osoby. Może do tego dojść nawet wówczas, gdy informacja jest zgodna z prawdą i została opublikowana legalnie.

Efektem tego wyroku było uruchomienie przez Google usługi, która pozwala na zgłaszanie do usunięcia linków związanych z jakimiś osobami. Google nie usuwa absolutnie wszystkiego. Może usunąć linki do artykułów na temat jakichś starych, nieistotnych dzisiaj spraw sądowych, aby informacje o tych sprawach nie ciągnęły się za daną osobą. Firma nie usunie jednak nowych artykułów dotyczących np. osób publicznych (przynajmniej nie powinna tego robić). 

"Zapominanie" ma wyjść poza UE?

Europejskie organy ochrony danych wydawały się zadowolone z postawy Google. Teraz jednak pojawia się chęć na więcej.

Google modyfikuje swoje wyniki wyszukiwania dotyczące nazwisk, ale robi to tylko w ramach usług "europejskich", a więc np. w wyszukiwarce dla Polski (Google.pl) czy Francji (Google.fr). Wystarczy jednak skorzystać z wyszukiwarki Google.com i to daje dostęp do wyników, w których niczego nie "zapomniano". Mówiąc krótko, da się ominąć "cenzurę" wynikającą z "prawa do bycia zapomnianym".

Francuski urząd ochrony danych (CNIL) postanowił to zmienić. Oficjalnie zażądał on od Google usuwania wyników w taki sposób, aby było to skuteczne dla wszystkich wersji wyszukiwarki, także tych nieeuropejskich. Ponadto CNIL chce, aby usuwanie danych z usług europejskich i nieeuropejskich odbywało się w ramach jednego procesu. Urząd celowo poinformował publicznie o wysuniętych żądaniach, aby jednocześnie szerzej zasygnalizować problem. 

- CNIL przypomina, że formalne powiadomienie nie stanowi sankcji. Żadne dalsze działania nie będą podejmowane, jeśli firma spełni warunki we wszystkich aspektach i w okresie czasu wyznaczonym w formalnym powiadomieniu. W takim przypadku postępowanie zostanie zamknięte i ta decyzja również będzie opublikowana - czytamy na stronie CNIL

CNIL oczekuje reakcji w ciągu 15 dni.

Co będzie, jeśli Google się nie podporządkuje? Wówczas Prezes CNIL powoła sprawozdawcę, który z kolei przygotuje raport dla komisji odpowiedzialnej za nałożenie sankcji za naruszanie francuskiego prawa ochrony danych. CNIL nie informuje o tym, jak dotkliwe mogą być te sankcje. W tym miejscu można przypomnieć, że CNIL nałożył w przeszłości karę finansową na Google. Chodziło o 150 tysięcy dolarów, a więc o kwotę, którą Google raczej się nie przejęła. Co zabawne, była to najwyższa kara w historii CNIL. 

Firma globalna, a standardy z UE?

W tej sytuacji należy postawić oczywiste pytanie. Czy francuski urząd ma prawo żądać od amerykańskiej firmy, by stosowała ona unijne standardy ochrony danych na całym świecie? Dodajmy, że te unijne zasady mają wpływ na prawo do informacji. Pytanie brzmi, dlaczego prawo Amerykanina do informacji ma być ograniczane ze względu na wyrok unijnego Trybunału? 

Sonda
Czy Google powinna "zapominać" na całym świecie?
  • tak
  • nie
  • trudno powiedzieć
wyniki  komentarze

"Prawo do bycia zapomnianym" jest poważnie traktowane w Europie, bo nie możemy sobie pozwolić na niepoważne podejście do własnego prawa. Inaczej jest choćby w USA. Czytając prasę amerykańską, niejednokrotnie przekonamy się, że uważa ona "prawo do bycia zapomnianym" za coś w rodzaju lokalnego folkloru. W prasie amerykańskiej o wiele częściej określano efekty wyroku TSUE jako cenzurę.

Czy Google w ogóle może sobie pozwolić na zmienianie usług globalnych tak, by odpowiadały prawom jednego kraju czy regionu? Kraje takie jak Chiny czy Rosja też mają swoje prawo i też chciałyby zmienić cały internet pod swoje dyktando. Oczywiście "prawo do bycia zapomnianym" jest dalekie od chińskiej czy rosyjskiej cenzury, ale czy można żądać od Google, aby kształtowała usługi dla całego świata według zasad UE?


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *